Sesja Rady Miejskiej. Nie tak panie prezydencie!
Do budynku USC przyszli po południu nie tylko radni i parlamentarzyści. Salę wypełnili uczniowie, rodzice i nauczyciele szkól, które odpowiedzialny za oświatę w mieście wiceprezydent Ryszard Fałek chce połączyć bądź "wygasić".
Fałek na początku swego wystąpienia, w którym powtórzył znane już powody zmian prosił, by na ich określenie używać słowa "racjonalizacja". Przekonywał, że trzeba się liczyć z idącym niżem demograficznym i sytuacją budżetu miasta. Poinformował, że każdego roku gmina dokłada do edukacji 108 mln zł, bo subwencja przekazywana przez MEN nie wystarcza na utrzymanie placówek i wynagrodzenia nauczycieli. W tym roku będzie to 294,4 mln zł. - Nie wolno chować głowy w piasek - powtarzał kilka razy, by zaznaczyć, że chce się zmierzyć z problemem. - Już teraz mamy w szkołach 2800 wolnych miejsc dydaktycznych, a za kilka lat będzie ich cztery tysiące - wyliczał mówiąc, że jako urzędnik nie może pozwolić na takie marnotrawstwo. Na wielokrotnie zadawane pytanie, dlaczego akurat wybrał do połączenia IX i X LO wyjaśniał, że jest tam niski tzw. wskaźnik zmianowości i z powodzeniem uczniowie mogą przenieść się do gimnazjum nr 1 nr 5. Mówił, że są w tym wieku, że powinni przyzwyczajać się, że niebawem będą na studiach, gdzie zajęcia trwają cały dzień, a do pracy pójdą nawet na trzy zmiany.Twierdził, że pracy nie stracą nauczyciele, choć rzeczywiście będzie w nowych zespołach funkcjonować jeden sekretariat z jednym dyrektorem. Na zmianach miasto miałoby zaoszczędzić rocznie 775 tys. zł.
Opozycja punktowała: projekt nie został przedstawiony przed wyborami, w wyprzedzeniem prezydent poinformował o nim tylko radnych PiS, przed przeprowadzką do obecnej siedziby IX LO trzeba wydać pieniądze na przystosowanie go do potrzeb "plastyka", a może nawet rozbudować, przez ostatnie cztery lata władze samorządowe nie sygnalizowały problemu i nic nie zrobiły, by go rozwiązać. - Tak chwaliliście się, że inwestujecie m.in. w oświatę, a okazało się że to teraz jest przekleństwo - zarzucał Jakub Kluziński (Radomianie Razem - Kocham Radom) i radził, by oszczędności poszukać w spółkach miejskich, administracji i zmniejszyć liczbę wiceprezydentów.
Dramatycznie zabrzmiał głos Teodory Słoń (Radomianie Razem - Kocham Radom), która przypomniała, że jest lekarką. - Nie wszystkie dysfunkcje uczniów "Konarskiego" są widoczne. Te dzieci już zostały skrzywdzone przez los, nie róbmy tego ponownie.To bardzo niehumanitarne podejście - apelowała. Zenon Krawczyk (SLD) dodał, że w całym tym ekonomicznym spojrzeniu zapomniano o dziecku. - Bo to ono się liczy, a nie przede wszystkim pieniądze - podkreślał.
Ale nawet część radnych PiS nie zgadzała się z argumentacją Fałka. Przewodnicząca komisji edukacji Małgorzata Półbratek przytoczyła sytuację, w której jako nauczycielka po raz pierwszy spotkała się z niepełnosprawną uczennicą. - Popłakałam się, bo nie byłam na to przygotowana. A w tej szkole są pedagodzy przygotowani do takiej pracy. Nie trzeba ruszać tej szkoły - przekonywała. Także poseł Marek Suski (PiS) uznał, że argumenty przedstawiane przez przedstawicieli, zwłaszcza "Konarskiego", są na tyle przekonujące, że warto, by pomysł łączenia szkoły z gimnazjum został jeszcze raz przemyślany.
Ale oliwy do ognia dolała posłanka Marzena Wróbel (PiS). - Twarz ma się tylko jedną. Dziś nie mogę powiedzieć czegoś, co by się kłóciło z moim doświadczeniem. Zawsze uważałam, że wszelkich przekształceń w oświacie trzeba dokonywać w sposób przejrzysty, sprawiedliwy i ostrożny - oznajmiła i przywołała przykład zlikwidowanych przed laty w Radomiu przedszkoli (dziś miejsc brakuje). Przypomniała, że inwestycja w dobre wykształcenie jest najważniejsza. - Dlatego zmian w edukacji nie można robić tak jak pan pokazał dziś na tej sali - zwróciła się do prezydenta. Powiedziała, że nie podniosłaby ręki za takim projektem. Apelowała o wprowadzenie standardów organizacyjnych, którym szkoły musiałyby sprostać, a jeśliby tego nie zrobiły, musiałyby się liczyć z łączeniem czy likwidacją.
Rodzice i nauczyciele byli rozczarowani przebiegiem sesji. - Spodziewałam się merytorycznej dyskusji, a spotkałam się z ignorancją - oceniła Ewa Wilczyńska-Tkacz, nauczyciela z X LO, której Dariusz Wójcik bezskutecznie próbował odebrać głos, bo przekroczyła limit czasu. A jeden z uczniów "Słowackiego określił całą sytuację krótkim zwrotem "tragedia antyczna".
Bożena Dobrzyńska