Pojedziemy do wróżki…
Jak panu jeździ się po Radomiu?
- Jeśli chodzi o komunikację miejską, owszem są problemy z opóźnieniami. Przy złej pogodzie w listopadzie wypadło nam kilka kursów. Aczkolwiek standard pojazdów, którymi się poruszamy, na pewno wzrasta. Mamy 97 proc. autobusów niskopodłogowych. Umożliwia to korzystanie z komunikacji także osobom starszym i niepełnosprawnym. Poprawiamy wygląd przystanków. Całe centrum to nowe ujednolicone wiaty. W trakcie przebudów ulic wykonujemy nowe zatoki tak, by nie blokować ruchu dla innych samochodów. A co do jazdy prywatnym samochodem po radomskich ulicach... Wiem do czego pan dąży, do dziur po zimie. Zawsze po zimie były, są i będą dziury dopóki nie będziemy stosowali odpowiedniej technologii. Jest ona bardzo droga i budżetu miasta nie stać, by móc ją stosować.
Ja nie myślę jedynie o dziurach. Mamy przecież cały rok i często stoimy w korkach. Pan w swoim aucie ma automatyczną skrzynię biegów?
- Nie, nie mam, a korki rzeczywiście są (uśmiech)... Do pracy mam akurat niedaleko. Zdaję sobie sprawę z uciążliwości w mieście. Nie oszukujmy się, przez przebudowy zaburzony został ruch na kilku ulicach. Na przykład na kluczowym skrzyżowaniu 1905 Roku i Młodzianowskiej. Niestety brak obwodnic powoduje to, że musimy komunikować się w centrum, a tu praktycznie skupia się całe życie miasta. Urzędy, szkoły. Nie jest rewelacyjnie, aczkolwiek porównując do możliwości innych miast - Częstochowy lub Kielc - myślę, że nie wypadamy źle, choć mogłoby być lepiej.
Znamy zabudowę naszego miasta. Gdybyśmy mieli nieograniczony budżet, czy to by pomogło?
Można tak rozbudować system dróg, by było lżej nam, kierowcom. Miasto było skazane na skrzyżowanie głównych dróg w centrum. „Dziewiątka”, „dwunastka” czy „siódemka” przebiegają przecież przez miasto. „Siódemka” w obecnym przebiegu blokuje możliwość rozwoju na zachód od ulicy Kieleckiej. Tam ulice są troszeczkę zaniedbane. Na dobę przejeżdża tutaj ponad 24 tysięcy pojazdów. One rozjeżdżają ulicę. Kwestia bezpieczeństwa jest tam bardzo ważna. Po jednej stronie mamy domy, po drugiej szkoła, boisko.
Bardzo potrzebna jest nam obwodnica zachodnia. Rozładuje ruch i odciąży Radom. Kolejne rozwiązanie to budowa obwodnicy południowej. Ona „wyniesie” z miasta ciężki ruch z Limanowskiego, 1905 Roku i Grzecznarowskiego. To też centrum. Przeniesienie tego ruchu poprawi komunikację. Inna kwestia, której nie zauważamy to jest to, że liczba pojazdów wzrasta drastycznie!
Hipermarkety taki wzrost chyba przewidziały budując 15 lat temu tak ogromne parkingi. Radom przez ten czas podążał jakby inną drogą.
- Nie powstawały szerokie arterie. A przecież plany z lat 70. dotyczące budowy linii tramwajowej zaowocowały budową ulicy Mieszka I i części ulicy Chrobrego, które są obecnie tak szerokie. To dzięki temu, że ktoś wtedy miał mrzonkę i wizję, by po Radomiu jeździł tramwaj. Dzięki Bogu mamy te ulice. Nie wyobrażam sobie życia bez nich i dojazdu z Józefowa, Michałowa do centrum. My możemy teraz planować, ale są obostrzenia. Kiedyś, jak wiemy, inaczej się planowało i budowało. Obecnie nie zawsze jest możliwe wybudowanie drogi tak, jak byśmy tego chcieli i jak byśmy sobie życzyli. Marzą nam sie cztery pasy amerykańskiej autostrady (uśmiech). Zaczynamy budowę obwodnicy południowej i trasy N-S, która będzie uzupełnieniem wspomnianej obwodnicy. Żółkiewskiego i Wojska Polskiego to zbitki głównych tras krajowych, które niestety są traktowane po macoszemu przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Ich stan jest zły.
Zgoda, trzeba je przebudować, rozbudować, remontować, ale od dłuższego czasu do problemu podchodzę tak: zapowiedzi zapowiedziami i obietnicami, a w nowy asfalt wierzę, gdy po nim przejadę...
- Zgadza się.
I tu pytanie o przyszłość, która zależy od prezydenta Andrzeja Kosztowniaka, on szuka oszczędności wszędzie...
Na niektóre pytania nie potrafię odpowiedzieć albo pojedziemy do wróżki. To prezydent podejmuje decyzje o konkretnych kwotach na tę czy inną inwestycję. W tej chwili myślimy o kolejnych etapach trasy N-S, o budowie obwodnicy południowej, przebudowie ulicy Limanowskiego, która została rozjeżdżona...
...ulica Wojska Polskiego i jej wiadukt. Nie boi się pan tamtędy jeździć?
- Oczywiście. Tam nie ma już co frezować. Dokumentację mamy opracowaną, jest obecnie sprawdzana. Będziemy się starali o zewnętrzne źródła finansowania. Gdybyśmy sami chcieli remontować te ulice to byłoby to ogromne obciążenie dla miasta. Mamy drogę ekspresową, drogę krajową - świetnie! Niestety to prowizorka, bo wpadamy do Radomia i stoimy.
Zatem chcemy, ale nie nie wiadomo jak będzie...
Dobrymi chęciami piekło brukują. Opieramy się na tym co mamy. Jest dokumentacja na Wojska Polskiego, na Żółkiewskiego, konsekwentnie dążymy do tego, by dostać dofinansowanie na przebudowę, remont tych ulic. Nie ma innego wyjścia, dla tego naturalnego uzupełnienia 12 kilometrów nowej obwodnicy południowej, której budowa ruszy niebawem. To pozwoli nam spiąć i udrożnić tamten fragment miasta. Gdy w przebudowie była ulica 1905 Roku, to całe południe komunikowało się jedną ulicą... Wjazdową! I nadal jest tam ogromny ruch. Ta droga nie jest przystosowana do tego, ale niestety musimy jakoś sobie radzić. Przetrwać okres przebudowy. Z początkiem maja już będzie lepiej, choć pojawi się kolejny problem. Tym razem w samym centrum czeka nas przebudowa ul. Malczewskiego.
Czy słowo „tramwaj” pojawiło się podczas przesłuchania komisji wybierającej nowego dyrektora MZDiK?
- Nie. Ja zdaję sobie sprawę jakiego rzędu byłyby to koszty. W tej chwili nie ma realnych możliwości na dofinansowanie takiego pomysłu. 400 mln zł. na odbudowę dziesięciu kilometrów dostał Olsztyn. To ogromne kwoty. Dla mnie bardzo ważne jest to, co często jest pomijanie. To jest przewóz osób niepełnosprawnych. My przecież w imieniu miasta świadczymy usługi dla naprawdę potężnej grupy osób niepełnosprawnych. W ciągu roku to około 50 tysięcy przewozów specjalistycznymi pojazdami ze specjalną kadrą. Oni także jeżdżą objazdami, bo miasto jest remontowane. Dochodzimy do maksimum wydolności tych przewozów i muszę znaleźć prawidłową formę rozwiązania problemu. A dodatkowo planowana obwodnica zachodnia, niestety, wypadła w tym momencie.
Nie odnosi pan wrażenia, że MZDiK to taki chłopiec do bicia? Mówi się, że mamy 40 milionów trenerów piłki nożnej, ale każdy ma też własny sposób na „jedyne słuszne” rozwiązania komunikacyjne, własną receptę na dobre drogi. W dodatku prezydent szuka wszędzie oszczędności, także w tej firmie...
- Ja płacę podatki, mnie się należy - tak często słyszymy. Budżet w tym roku mamy o wiele mniejszy od ubiegłorocznego. Jeśli chodzi o cięcia kadrowe, to nie umiem teraz odpowiedzieć, choć są pewne pogłoski o reorganizacji poszczególnych wydziałów i jednostek podległych miastu, więc i u nas. Musimy poczekać do ostatecznego rozstrzygnięcia prezydenta. Ja z miłą chęcią wydałbym więcej pieniędzy na tak zwane inwestycje czynowe. Założenia są, marzenia także, ale dziś wszystko zależy od pieniędzy.
A kim jest nowy dyrektor MZDiK? Ja widziałem jak nie czekał pan na to aż ktoś raczy się pofatygować do uszkodzonych drzwi autobusu. Pan zawinął rękawy i nie czekając na pomoc sam się wziął za naprawę. Więcej, od każdego nowo mianowanego dyrektora, z którym rozmawiałem przez 15 lat słyszałem, że po Radomiu jeździ się dobrze. Jest pan pierwszym odpowiedzialnym za drogi, który tak nie powiedział...
- Ja zdaję sobie sprawę z tego, że nie można powiedzieć, że jest dobrze. Tu nie ma na co czekać, trzeba zakasać rękawy i pracować. To ogromne wyzwanie kierować MZDiK. Działamy w czterech głównych dziedzinach. Budujemy drogi, utrzymujemy je. Mówię także o pasie drogowym, więc i o zieleni. Komunikacja miejska jest chyba jednym z najdroższych składników budżetu miasta. My także szukamy nowych dochodów, szukamy oszczędności. Niebawem będziemy wprowadzali system zakupu biletów poprzez telefon komórkowy. To również po to, by ułatwić życie mieszkańcom. Liczę, że taką drogą również pozyskamy do budżetu kolejne pieniądze. Nie ukrywam, w weekendy pracuję. O piętnastej nie wychodzę z pracy, zostaję tu - analizuję dokumenty, podpisuję je. Jest tyle rzeczy do omówienia, uzgodnienia, że niejednokrotnie pracuję w domu. Potrzebuję czasami jednego dnia, by zamknąć się w głuszy i nie odbierać telefonów. Przemyśleć sprawy, problemy. Zdaję sobie sprawę, że nie znam wszystkich aspektów poruszanych przez mego poprzednika. Cieszę się, że niektórzy pracują tu od kilkunastu lat i potrafią wiedzą się podzielić.
Ale to człowiek może się mylić. Terminy końca prac przy 1905 Roku, Młodzianowskiej i wokół Centrum Słonecznego były nie raz przesuwane. O nowych, kwietniowych usłyszałem z pana ust: realne.
- Realne przy tym stanie pogodowym. Byłem na budowie, zdaję sobie sprawę, że jakiekolwiek przekroczenie terminu implikuje problemy z pieniędzmi. Każdy dzień dłużej to nerwy radomian. To nam niepotrzebne. Jeśli chcemy mieć beton pełnowartościowy, musimy czekać 28 dni przy sprzyjających warunkach atmosferycznych. Jeśli dziś byłaby minusowa temperatura, mielibyśmy problemy i dodatkowe koszty.
Przy okazji, wolałby pan, aby wpierw wykonany był wiadukt nad torami w ulicy Młodzianowskiej a dopiero po skończeniu tegoż budowa tunelu pod 1905 Roku?
Myślę, że nie. W tej chwili ta budowa jest ważniejsza. Potoki pasażerskie między południem, północą i centrum miasta będą głównie korzystać z ulicy 1905 Roku. To pozwoli myśleć o przebudowie ulicy Limanowskiego.
Wróćmy do betonu. Wykonawca ul. Słowackiego mówił, to samo co pan, że nie da się przyspieszyć wiązania betonu. Prawdopodobnie MZDiK spotka się w sądzie z wykonawcami ostatnich remontów w mieście. Chodzi właśnie o terminy. Wy zablokowaliście pieniądze, oni twierdzą, że wyrobili się o czasie. Nie boi się pan, że MZDiK jeszcze pokryje koszty sądowe?
- Na razie jeszcze nie ma sprawy sądowej. Jest wymiana pism. Jeżeli będzie sprawa, rozstrzygniemy kwestię ponoszonych kosztów. Pewne aspekty problemu nie są znane szerokiej publiczności i nie będę ich ujawniał właśnie ze względu na ewentualne postępowanie sądowe. Naszym zdaniem, 89 dni była opóźniona inwestycja przy Słowackiego. Ktoś, kto przystępuje do przetargu, powinien mieć pełną świadomość co się dzieje, gdy nastąpi przekroczenie wyznaczonej daty. Kwestia rozliczeń jest bardzo delikatna. Ja też nie chcę występować w roli kata, ale z drugiej strony nie mam żadnego przekonania, by podpisać jakąkolwiek ugodę w tej chwili. Nie mam przesłanek ku temu. My mamy swoje wyliczenia i ich się trzymamy. To niezawisły organ zdecyduje czy nasze wyliczenia były racjonalne czy też wyliczenia strony przeciwnej. Niezbadane są wyroki boskie ani sądów polskich.
Czy Marek Czyż - pana poprzednik - często odwiedza firmę? Czy to właściwa osoba, która ma reprezentować MZDiK w sporze z wykonawcami?
Umowa została zawarta przez gminę a reprezentował ją dyrektor Marek Czyż. To pan prezydent decyduje, kto będzie go reprezentował. Myślę, że tu chodzi o uczestnictwo w ewentualnym postępowaniu, ponieważ większą część nadzorował zarówno były dyrektor jak i jego ówczesny zastępca Aleksander Baciarelli. Marek Czyż kontaktuje się dosyć często z nami. Telefonicznie i bezpośrednio. Przekazuje mi informacje potrzebne do podjecia rozsądnych decyzji. Korzystam z jego wiedzy.
O drogach mogli byśmy długo rozmawiać... Too na koniec - za którym podejściem zdał pan egzamin na prawo jazdy?
...Za pierwszym. Mam je od 1991 roku. Dwadzieścia lat... dwadzieścia lat! Robiłem na maluchu!
Rozmawiał: Bartek Olszewski