Wzięli i zrobili kabaret Wzięty
- Cóż to za kabaret "Wzięty" ? Dlaczego "Wzięty"?
Nooo... sam nazwę wymyśliłem i bardzo mi się podoba. Kabaret "Wzięty", bo mam nadzieję, że będzie miał wzięcie. "Wzięty" to taki co se go ludzie wzięli (śmiech), ktoś sobie go wziął, zdobył! Po trosze tak jest. Wolę taką nazwę niż "Łowcy kropka B", która nie wiem co znaczy i nigdy jej nie zrozumiem.
- A chcecie być wzięci do takich programów, gdzie "Łowcy" występują?
Nie. Stanowczo nie. Nasz program jest rozbudowany technicznie. To duże przedsięwzięcie z pokazami multimedialnymi, z zespołem na żywo, ekranem, dźwiękiem, profesjonalnym oświetleniem w pięknej oprawie. Korzystamy z możliwości jakie daje teatr. Przeniesienie gdziekolwiek naszego kabaretu poza teatr byłoby sporym wyzwaniem. Owszem, telewizja ma takie możliwości, ale nie, bez przesady. My to robimy dla teatru, dla radomian.
- Tytuł: "Pro publico betono", na scenie zobaczymy jakąś betoniarkę?
Niezupełnie. Betoniarki nie przewiduję.
- ...choć wokół teatru jest ich sporo...
Oj tak! Moglibyśmy sobie jedną wypożyczyć (śmiech). Ale nam chodzi o gotowy beton, zaschnięty! Taki, co to w nim mieszkamy. Generalnie zaglądamy sobie do bloku. Wszystko jedno czy na Ustroniu, Michałowie lub Gołębiowie. Zaglądamy sobie do bloku i zastanawiamy się co tam takiego ciekawego zajmuje nas w czasie wolnym.
- Polityka...
yyy... nie. Tym razem nie. Doszliśmy do wniosku, że skupimy się na sferze obyczajowej. Za politykę, służbę zdrowia, gorące społeczne sprawy braliśmy się w poprzednim kabarecie. Ludzie mają przeciętne poczucie humoru na temat służby zdrowia, bo ona ich za bardzo dotyka. Zbyt często i zbyt poważnie. Polityka ludzi zaczyna złościć albo brzydzić i zauważyłem, że ten temat coraz mniej bawi. Zobacz, coraz mniej kabaretów zajmuje się tymi tematami, bo niestety posłowie są lepsi od każdego kabaretu. Jak się ich poogląda... to są wzorce wręcz niedościgłe! Jak by próbować się z nimi ścigać w robieniu głupot albo pisaniu bólu przez "u", to przecież w życiu nie damy rady! Odpuszczamy tym razem takie tematy. Zajrzeliśmy sobie do przeciętnego radomskiego bloku i wyszło nam tak, że na pierwszym miejscu jest „święta telewizja”. Ona zajmuje sporo czasu. Będzie w programie teleturniej i inne takie kwiatki. Pozostała aktywność społeczeństwa w bloku właściwie skupia się na trzech "pro". Czyli prokreacji, promilach i prokuratorze. Wokół tych trzech „pro” opiera się cała reszta programu "Pro publico betono". Jest coś z łóżka, coś z nietrzeźwości a najmniej z prokuratorii.
- Kogo zobaczymy na scenie?
Ze starych kabaretów Izę Brejtkop-Frączek i ja... się Jarek Rabenda nazywam (uśmiech). Z młodszych i debiutujących w kabarecie aktorów świeżo po szkole zobaczymy Karolinę Michalik, którą już radomianie widzieli w tytułowej roli "Iwony księżniczki Burgunda". Wystąpi też Marek Braun, nasz nowy nabytek po krakowskiej szkole. Tutaj debiutuje, jednocześnie tego samego dnia w "Bracie Naszego Boga", i kabarecie.
- A za całość ty odpowiadasz. To twój kolejny kabaret...
Tak, właściwie w roli reżysera i scenarzysty jeszcze nie występowałem. W Resursie trochę brałem udział przy reżyserii, natomiast tutaj odpowiadam z góry na dół za wszystko. Pierwszy raz w życiu występuję w roli scenarzysty połowy materiału. Nigdy nie pisałem do kabaretu, zawsze opierałem się na tym co ktoś napisze. Mam stres podwójny, ludzie będą oceniać moje wypociny. Grzesiek Molenda napisał drugą połowę, on już się sprawdził w tej roli, pisał do poprzednich kabaretów. Jego piosenki są dosyć powszechnie znane, dla niego to nie pierwszyzna. A ja debiutuję...
- Dyplom aktora dramatycznego pomaga?
Nie, zupełnie nie ma związku (uśmiech). Tyle, że jak dokonywałem pierwszych próbek literackich i to co nasmarowałem, to gdzieś wysłałem. Ci, którzy to oceniali, gratulowali dialogów! Mówili, że fajnie się je czyta, widać, że ktoś słyszy. Myślę, że wynika z zawodu. Rzeczywiście aktor pisze tak jak słyszy i jego teksty są z reguły gotowe do mówienia. Zdania dobrze się układają, dobrze w paszczy leżą, jak to mówimy sobie naszą gwarą. Często, gdy dostajemy dzieło literatury łamiemy głowę i zastanawiamy się jak to sprzedać? Żeby ludzie uwierzyli, że jest to naturalne, autentyczne i tak się mówi. Zawód pomaga, ale poza tym nie ma nic wspólnego z tworzeniem scenariusza - obawiam się.
- Do tych "Pro" dodajemy późną godzinę premiery, czy to jest kabaret dla dorosłych?
(uśmiech) ...nie wiem, dyrektor wyznaczył termin premiery na święto teatru. Zaczynamy o godz. 18 "Bratem Naszego Boga". Rzecz poważna, dostojna, bardzo piękna, w której jestem asystentem reżysera. Natomiast jest to zdecydowanie dramatyczny spektakl. Może dla równowagi (śmiech), czy z okazji święta dyrektor postanowił, że tego samego dnia o godz. 22 odbędzie się jeszcze jedna premiera - kabaretu. Mnie to nie przeszkadza, lubimy pracować w nocy. A może jest to kolejna próba obudzenia Radomia? Sam widzisz, gdy wyjdziesz w miasto po godz. 22 to strach się bać! Nikogo na tych ulicach nie ma! Jeżdżę z kabaretami po całej Polsce, i z tego co widziałem, to tylko Radom jest jedynym miastem tej wielkości, gdzie życie zamiera po godz. 21. Po prostu jakieś pojedyncze osoby, pomimo monitoringu strach w ogóle chodzić! W innych miastach po występie, wieczorem spacerowaliśmy żeby coś zobaczyć, zwiedzić a tu opustoszałe miasto!
- Może radomianie spacerują w Warszawie...
Chyba tak... Szkoda. Może nasz kabaret jest próbą obudzenia miasta? Czy "Wzięty" jest dla dorosłych? Zdecydowanie nie polecam naszego programu dzieciom do lat 12 (śmiech). Chociaż one pewnie o życiu wiedzą więcej z internetu niż ja w wieku lat 16. Na pewno nasz kabaret nie jest dla dzieci.
- Czy w kabarecie zobaczymy znanego naszym czytelnikom Jacka Nierobka?
(śmiech) Jeżeli przyjdzie zarząd Portu Lotniczego Radom, to specjalnie dla nich coś zaimprowizuję.
Rozmawiał Bartek Olszewski