Adamiec triumfuje. Do czasu, panie radny!
Radny rozesłał do radomskich redakcji list, w którym po raz kolejny tłumaczy swoje stanowisko. Tytuł listu brzmi: "Dlaczego mówię NIE dla projektu „Żywej Biblioteki”?"
Adamiec pisze: "Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za poparcie dla PROTESTU wobec organizacji w radomskiej Resursie „Żywej Biblioteki” z udziałem przedstawicieli środowisk homoseksualnych.
Organizatorzy pod wpływem silnego oporu społecznego wycofali się z realizacji całego projektu, chociaż zaproponowano im pozostawienie „biblioteki” w Resursie, bez udziału środowiska mniejszości seksualnych. Ci jednak nie wyrazili na to zgody. To jeszcze jedno potwierdzenie, że głównym i dziś już nie skrywanym celem projektu, była promocja środowisk mniejszości seksualnych.
(...) Jak widać cały projekt dla organizatorów nie może być realizowany i ni ema sensu bez tej jednej, jedynej i „najważniejszej” dla nich „żywej książki o homoseksualizmie”. Wszystkie inne można odrzucić!
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że projekt jest próbą ukrytej formy promocji mniejszości seksualnych w naszym mieście, obrażająca uczucia i wrażliwość większości naszego społeczeństwa. Wyraził to jednoznacznie, w słowach wyjątkowo obraźliwych, jeden z czołowych aktywistów gejowskich, w wywiadzie dla Gazety Wyborczej („Biedroń: współczuję, że mieszkacie w takim mieście”), obrażając brutalnie mieszkańców Radomia i osoby, które poparły PROTEST.
Ciekawej oceny tej wypowiedzi użyła jedna i internautek forum Gazety Wyborczej pisząc: „W Radomiu powstaje największe w Polsce Centrum Kultury Romskiej i to z wielkim poparciem władz miasta, a prezydenta Kosztowniaka w szczególności. W Radomiu jest najwięcej w Polsce rodzinnych domów dziecka. Tylko jest jeden mankament i tu przyznaję racje środowiskom homoseksualnym, w tych domach może być tylko zastępcza mama i zastępczy tata . I to o zgrozo odmiennej płci i w dodatku heteroseksualni. (...)
Nie można – co czyni projekt – dokonywać tzw. „segregacji społecznej”, sugerując że społeczeństwo zarówno Radomia, jak i w znakomitej większości Polacy, nie posiada wrażliwości i tolerancji dla osób i grup społecznych myślące i zachowujące się odmiennie, od ogólnie przyjętych norm społecznych. Nie można również na „jednej półce” umieszczać grupy gejowskie z księżmi, matkami dzieci niepełnosprawnych, czy przedstawicieli grup zaufania publicznego, np. policji, czy grup narodowościowych. Takie „ustawienie” tego pseudo „bibliofilskiego projektu” powinno i zapewne oburza również te grupy społeczne, które przecież nie czują się niezrozumiane, czy też naznaczone jakimkolwiek „ostracyzmem społecznym”. Ci ludzie chcą żyć i żyją w normalnym i tolerancyjnym społeczeństwie. Problem natomiast próbują kreować i promować „aktywiści mniejszości seksualnych”. Uznali bowiem, że metody do tej pory stosowane; organizacja wielkich parad, marsze na ulicach i spotkania na stadionach (zob. żądanie tzw. „tęczowej trybuny” stadionach Euro 2012), napotykają na zdecydowany opór społeczny i nie przynoszą pożądanych efektów; np. legalizacji związków homoseksualnych, czy adopcji dzieci.
Tzw. „tęczowa trybuna” – to nic innego, jak próba krzykliwej propagandy gejowskiej, próbująca zmusić resztę społeczeństwa, do akceptacji żądań grup mniejszości seksualnych i zamknięcia krytycznych wypowiedzi. A kiedy, to nie przynosi oczekiwanych efektów, sięga się do miękkich środków, wymuszania akceptacji społecznej i tzw. „pseudo edukacji” adresowanej głównie do młodzieży, np. poprzez takie działania, jak na pozór niewinnie wyglądająca „Żywa Biblioteka”.
Obrońcy „Żywej biblioteki”, powołują się m.in. na jej poparcie przez Radę Europy. Przypomnę jedynie, że Rada Europy promuje również w Europie i w Polsce słynny już dziś podręcznik „Kompas”; oficjalny poradnik Rady Europy, adresowany do nauczycieli i liderów organizacji młodzieżowych.
Kompas, to scenariusze zajęć o prawach kobiet, prawach dziecka, przemocy domowej. Scenariusz lekcji o seksie zaczyna się od akapitu: „Wytłumacz, że chociaż wielu ludzi postrzega seksualność jako coś bardzo prywatnego, zakaz dyskryminacji ze względu na orientację seksualną jest podstawowym prawem człowieka”. Autorzy proponują, by każdy wrzucił do kapelusza anonimowe pytanie, prowadzący je odczytał, a wszyscy - dyskutowali. Ale najważniejsza w tym scenariuszu jest rada: „Nawiążcie kontakt z organizacją gejowską lub lesbijską w waszym kraju. (...) Zaproście jednego z przedstawicieli tej organizacji na spotkanie. Porozmawiajcie o zagadnieniach związanych z równością i na temat praw, których odmawia się osobom homoseksualnym w waszym kraju”.
Czy w promowanym przez Radę Europy programie „Żywej Biblioteki” i podręczniku „Kompas”, nie mamy czasem do czynienia z tą samą metodą działania?
Do jednego „worka” - na jedną „półkę”, wkłada się słuszne prawa ludzi w wielu miejscach na świecie niezrozumianych, gdzie prawa człowieka są rzeczywiście łamane, ale najważniejszą grupą eksponowaną w tych programach są oczywiście grupy „gejowskie lub lesbijskie” (określenie z „Kompasu”).
Komnetarz
Panie radny! Pana list oznacza, że niczego Pan nie zrozumiał i nadal nie rozumie. Dlatego bezsensowna jest kolejna próba wyjaśniania Panu czegokolwiek. Ale należy się ona Czytelnikom.
Na początek małe sprostowania. To nieprawda - jak Pan pisze, że "Organizatorzy pod wpływem silnego oporu społecznego wycofali się z realizacji całego projektu, chociaż zaproponowano im pozostawienie „biblioteki” w Resursie, bez udziału środowiska mniejszości seksualnych. Ci jednak nie wyrazili na to zgody. To jeszcze jedno potwierdzenie, że głównym i dziś już nie skrywanym celem projektu, była promocja środowisk mniejszości seksualnych." Organizatorzy wycofali Bibliotekę z Resursy, bo jej dyrekcja postawiła im ultimatum: projekt tak, ale bez geja. A dyrekcja zachowała się tak, bo jej to po prostu zasugerował prezydent Ryszard Fałek. A może tez postawił jej ultimatum? Tego możemy się jedynie domyślać, bo dyr. Meztger nie chce o całej sprawie rozmawiać. Choć niewykluczone, że osobiście ma inne zdanie, bo w piśmie do organizatorów i uczestników Żywej Biblioteki (opublikowanym na stronie Resursy), przeprosiła przedstawiciela mniejszości seksualnej "Remka", który miał być "książką" w Bibliotece. Być może też łańcuszek miał więcej ogniw - to prezydent Andrzej Kosztowniak postawił ultimatum swojemu zastępcy, któremu podlega edukacja w mieście.
Mówienie, że Biedroń obraża radomian jest typowym odkręcaniem kota ogonem. Pan nie obraża części mieszkańców, nazywając ich dewiantami? Dlaczego widzi Pan tylko słowa poparcia dla Pana protestu, nie zauważając jak masowo wiele osób Pana nie rozumie, gani, potępia, napiętnuje, także w komentarzach w naszym portalu? I właśnie tego oczekiwaliśmy po Pana zwierzchnikach partyjnych, a także przełożonych w Pana pracy - nie ukarania, czy zwolnienia z pracy, jak Pan twierdzi.
Mam nadzieję, że zostanie Pan ukarany - niestety dopiero za trzy i pół roku - podczas wyborów samorządowych. Że zrobią to radomianie przy pomocy karty do głosowania.
Bożena Dobrzyńska