Felieton. Jak redaktor z redaktorem
"Nie będziemy jednak gonić za newsem i sensacją" - dodaje tak samo prostolinijnie red. naczelny. I tu już miałabym zastrzeżenia: "news" to po angielsku właśnie "wiadomość", w założeniu bardzo aktualna, świeża. Czyżby więc radom.pl nie chciał za nią gonić? To jak ma konkurować z innymi mediami?
Gazeta ma być uzupełnieniem portalu miasta i w żadnej mierze - jak zarzeka się magistrat - jakąś tam propagandową tubą obecnej władzy. Pewnie, najlepszym tego dowodem jest brak na "jedynce" zdjęcia i tekstu od prezydenta.
Porozmawiajmy jednak jak redaktor z redaktorem. Oto rozmowa z dyrektorem MZDiK Kamilem Tkaczykiem. Jak najbardziej na czasie, bo 1905 Roku zamknięta jest od półtora roku, kierowców (i nie tylko) żółć zalewa, więc warto zadać kilka niewygodnych pytań szefowi radomskich drogowców. A jak brzmi pierwsze pytanie do dyrektora Tkaczyka? "Warszawa tuż przed wakacjami przeradza się w wielki plac budowy. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że radomianie wkrótce wreszcie będą mogli złapać oddech po serii remontów na miejskich ulicach". Nie do wiary? A jednak! To dopiero piarowska ekwilibrystyka! Tak odwrócić problem, byśmy zaczęli zamartwiać się komunikacyjnymi problemami Warszawy, a nie tym co mamy (a wiadomo co mamy) tuż pod nosem.
Jeszcze kilka słów o prostocie. Red. naczelny pisze we wstępniaku (a propos, to pierwszy numer gazety, dlaczego tekst skierowany bezpośrednio do czytelników nie został zamieszczony na pierwszej stronie?), że w gazecie znajdziemy informacje przedstawione "w sposób łatwy i przystępny". No to zacytujmy z tejże samej rozmowy: "Tegoroczna podwyżka cen biletów pozwoli na podniesienie poziomu świadczonych przez MZDiK usług w sferze komunikacji miejskiej?" - pyta autor(ka). A moim zdaniem jeśli by chodziło o prostotę, informowanie, a nie uprawianie propagandy, pytanie by brzmiało: "Czy w zamian za wyższe ceny biletów komunikacji miejskiej pasażerowie mogą liczyć na wyższą jakość obsługi?"
Ale cieszy nas, że redakcja gotowa jest do wprowadzania zmian, ba, prosi nawet o uwagi. A zatem: skąd ta (niestety coraz powszechniejsza) niemająca w żaden sposób związku z poprawną polszczyzną maniera, by stosować wielkie litery, tam gdzie ich być nie powinno? Np. w tytule: "Czerwcowe Dni - Pamiętamy". Dla podkreślenia wagi, znaczenia? Owszem, można je zastosować, ale tylko wówczas gdy tytuł byłby złożony czcionką wersalikową. Potocznie - tzw. drukowanymi literami.
Czuję się trochę nieswojo, bo tak naprawdę nie wiadomo komu dokładam. Pod żadnym z artykułów nie ma ani nazwiska, ani choćby skrótu określającego autora(kę). Owszem, ze stopki redakcyjnej dowiadujemy się, że gazetę tworzy zespół d.s. informacji prasowej i publicznej UM oraz współpracownicy. Zespół z pewnością przyjmie powyższe zastrzeżenia z wyrozumiałością (?). A współpracownicy? Ot, i tu już może być kłopot.
Bożena Dobrzyńska