Fiat Punto Evo

13 grudnia 2011
Włosi są mistrzami ceremonii, potrafią wynająć i przyozdobić w ciekawe światełka całe duże miasto, by pokazać, że mają nowy samochód. Wiecie gdzie pokazali Fiata Punto Evo? Na lotniskowcu! Pierwsze co pomyślałem to... czyżby to był odlotowy model? Nie kryję, delikatnie odleciałem podczas jazd testowych.

 

Fiat Punto Evo Normalne Punto jest jak szara myszka przy wersji Evo. Ale ta szarość jest jak najbardziej ładną barwą w stosunku do poprzednich wersji. Jednak włoskiemu koncernowi widać czegoś brakowało, by zbliżyć się do niepowtarzalności pierwszego modelu Fiata Punto. Pamiętam czasy, gdy to pierwsze Punto testowałem: było fajne, przemyślane, ciekawe. Co zrobić, by obecny model: większy, szerszy, wyższy z lepszymi silnikami był niczym maska z Wenecji – niepowtarzalny i ciekawy? Fiat wpadł na prosty pomysł, by normalne Punto ubrać własnym tuningiem zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz oraz pod maską i wypuścić na rynek w atrakcyjnej cenie, Tak w wielkim uproszczeniu powstała wersja Evo.

...m.in. 7 poduszek powietrznych  Wszystko po to by... a jakże zarobić, ale również po to, by właściciel Punto Evo miał małe dzieło sztuki na kołach i mógł bez wstydu parkować pod pięciogwiazdkowym hotelem jak i we własnym garażu, tudzież pod hipermarketem. Przyznaję, można delikatnie nabijać się z Evo, bo ta nazwa kojarzy się głównie z czymś japońskim i szybkim, ale Punto w tej wersji ma w sobie „to coś” co nazywamy dbałością, estetyką i przyjemnością posiadania własnego samochodu. Zmieniony przód, nowe lampy, zderzaki, inny wlot powietrza do chłodnicy, tył także inaczej wyprofilowany względem normalnego Punto. I wnętrze: inne materiały, inne wskaźnik, nawiązujące do większych braci Fiata. W droższych modelach mamy więcej światełek, które nocą zamieniają Evo w powiedzmy „zorzę nad Wenecją”. Oczywiście klima, elektronika, komputery plus wygodne siedzenia a nawet bagażnik, gdzie zmieścimy większe torby. To wszystko działa na plus tego auta. Ale najfajniejsze w Fiacie jest to, że nie masz poczucia, iż samochód za kilka chwil się rozleci. Czuć dbałość i staranność włoskiej marki. Przyłożyli się i dobrze, bo obecnie być na ryku to znaczy mieć ciekawy produkt, który nie jest mikrofalówką.

Punto ubrane własnym tuningiem Fiata A jak lekko kręcisz kierownicą! Fiatowskie podwójne wspomaganie przy niskich prędkościach powinno być standardem absolutnie wszędzie - i to jest odlotowe! Co innego zawieszenie i to jak prowadzi się Punto Evo. Mówiąc wprost: znam lepsze rozwiązania w tej klasie. To co daje Punto pozwala dojechać do celu lecz na przejeżdżającą najnowszą obok Fiestę patrzyłem pod tym względem z zazdrością. A silnik? Ja akurat dostałem wersję, gdzie mruczało 77 KM. Podczas przyspieszeń szybciej rosły moje baczki. Ale osoba, która nie szuka wrażeń a jej życie wypełnia dobro dawane dziatwie i wnuczkom powinna być zadowolona. Miałem system Start-Stop, co to na czerwonym świetle wyłącza silnik a po naciśnięciu sprzęgła pieronem go włącza. Być może dlatego spaliłem średnio nieco ponad 5 litrów bezołowiówki.

Mówiąc wprost: Fiat powinien sprzedawać Evo z minimalną mocą 100 KM! Są oczywiście w ofercie mocniejsze silniki i wiecie co, wybierzcie je. Koniec, kropka. I targujcie się lub czekajcie na chwilę gdy Fiat ogłosi którąś ze swoich licznych akcji/atrakcji. Wtedy dodatkowo również się targujcie. Włosi to uszanują a jak będzie trzeba to rozłożą nawet czerwony dywan do waszego nowego Punto Evo. Ja cieszę się widząc ładne, płynne i ciekawe linie włoskiej konstrukcji. W kwestii cen lekko się gubię, bo dziś Evo startuje od 36 tys zł i szybuje do 60 tys. za „full wypas”. Ale kto wie jak będzie jutro, bo Fiat działa dynamicznie! Mówią, że nawet lepiej od mojego testowego Punto Evo 1.4 z silnikiem Fire, które nawet ładnie brzmiało gdy wkręcałem silnik na wysokie obroty. Dziękuję radomskiemu dealerowi Fiata, firmie Romar za użyczenie odlotowej „wenckiej maski”.

Bartek Olszewski

Więcej informacji, dane techniczne, ceny na tej stronie Fiata.
Fot.: Fiat