Po sesji. Konie mają pod gór(k)ę

12 grudnia 2011
"Baba z wozu, koniom lżej" - tak komentowali radni Prawa i Sprawiedliwości, odejście, albo jak ktoś woli wyrzucenie z partii posłanki Marzeny Wróbel. Teraz przysłowie to ugruntowali.



 

Posłanka cierpliwie odczekała na mównicy... Podczas wczorajszej sesji Rady Miejskiej Marzena Wróbel zabrała głos w sprawie projektu przyszłorocznego budżetu Radomia. Twierdziła, że planowane zmiany w edukacji najbardziej uderzą w najbiedniejszych. Zarzuciła wiceprezydentowi Ryszardowi Fałkowi, że używanie terminu "uspołecznienie przedszkoli" to nic innego jak prywatyzacja. - Miejcie odwagę to przyznać. Z oburzeniem przeczytałam wypowiedzi pana Fałka, ze nauczyciele z MDK pracują teraz 18 godzin tygodniowo. Czy kiedy przestanie pan być wiceprezydentem i zechce wrócić do szkoły, to będzie pan pracował 18, czy 40 godzin? - dopytywała. Zarzucała, że władze miasta stosują inne standardy "organizacyjne i płacowe" w stosunku do tych, którzy "stoją najniżej". - Nie wyczytałam nigdzie by prezydent, urzędnicy czy radni obniżyli sobie świadczenia w związku z trudną sytuacją budżetu miasta - mówiła. I w odpowiedzi usłyszała z sali: a posłowie? Ale parlamentarzystka nie dawała za wygraną: przytoczyła fragment dokumentu programowego PiS, w którym jest mowa o tym, że partia nie wyraża zgody na likwidację szkół. Posłance odpowiedział prezydent: - Proszę, by pani wnioskowała do Jarosława Kaczyńskiego, by wyrzucił mnie z partii - z całą powagą mówił Kosztowniak. I gdy przewodniczący Rady Miejskiej uznał wymianę zdań za zakończoną i prowadził obrady dalej, Wróbel jeszcze raz weszła na mównicę. Dariusz Wójcik kompletnie ignorował parlamentarzystkę, ale ta spokojnie odczekała na przerwę w jego wypowiedzi i odparowała prezydentowi: - Rzucił pan kamieniem, bo uznał pan że nie będę miała możliwości odpowiedzi. Ale ja nie będę rozmawiała z panem w tym stylu. Są czasy dostatnie i mniej dostatnie i biedą trzeba się dzielić sprawiedliwie. Trzeba zacząć od siebie - zakończyła. Wójcik zdążył jednak zapytać, czy "takiej kultury uczą w sejmie?", a posłanka odpowiedzieć "nie jest pan ekspertem".

(bdd)

Komentarz
Wiadomo, że posłanka Wróbel jest teraz (a może od dłuższego czasu) uznawana w PiS za czarną owcę. Wiadomo, że nie ceni speca od oświaty w mieście Ryszarda Fałka. Sama zresztą zwracała się do niego w niezbyt grzecznej formie. Zachowanie radnych PiS już nie dziwi (przewodniczący nawet nie przywitał posłanki), ale gdzie są - zastanawiałam się obserwując tę żenującą sytuację - dżentelmeni (?) z Platformy i SLD? Nie chcieli wtrącać się do kłótni, było nie było, w rodzinie?
Ale Marzena Wróbel raczej adwokatów nie potrzebuje. Pokazała to wczoraj dobitnie. Oj, chyba wcale nie lżej tym koniom.

Bożena Dobrzyńska