Czas zagrać Sieriebriakowa

-Jak to się stało, że trafił pan do Radomia?
Właśnie, sam bym chciał wiedzieć. Proszę zapytać dyrektora Rybki albo reżysera. Nikt mi nie chce tego powiedzieć, dlatego wykorzystuję dziennikarzy, żeby się dowiedzieli... Po prostu zadzwonili da mnie. Dyrektor Rybka zadzwonił, w imieniu reżysera - jak się domyślam - choć tego też nie wiem - i zapytał przede wszystkim o terminy i czy bym się zgodził zagrać tego Sieriebriakowa. Co prawda mówią mi, że mam raczej naturę na granie Astrowa, ale doszedłem do wniosku, że już czas zagrać Sieriebriakowa. Dlatego się zgodziłem.
- Ma pan w dorobku wiele ról, ale głównie komediowych. Czy to tylko taka aktorska szufladka, do której pana włożono?
I to jest przede wszystkim wina tego, że za dużo ogląda pani telewizji, a za mało interesuje się teatrem. W teatrze przez całe swoje życie gram głównie "poważne" role. W tej chwili można np. zobaczyć mnie w "Maestrze" w teatrze laboratorium, albo w takiej sztuce "Król", gdzie gram biskupa Oleśnickiego. Oczywiście, mój stosunek do świata sprawia, że po prostu łatwo mi przychodzą role komediowe. I film, i seriale często to wykorzystują. Niemniej w kilku filmach, jak w "Królowej Bobie", czy w "Pismaku" u Hasa grałem role poważne. A w ogóle od samego początku grałem role poważne, takie jak Ryszard II, Hamlet, Makbet, Płatonow.
I rola Sieriebriakowa będzie podobną?
Tak, choć wołałbym, żeby były w nim i elementy komiczne, bo zawsze ciekawiej jest, gdy mamy do czynienia z tragikomedią, ale - niestety - reżyser się na to nie zgadza...
O Czechowie mówi się, że jest zawsze aktualny. Czy taki sam okaże się w Radomiu?
Nie wiem, o to trzeba pytać reżysera. Odpowiedziałbym, czy niesie i dziś jakieś prawdy uniwersalne, gdybym był reżyserem. a ja jestem tylko aktorem i wykonawcą wizji reżysera. Nie będę się za niego wymądrzał. Zresztą, na razie trudno mówić o ostatecznym kształcie przedstawienia, bo jeszcze na tym etapie prób nie ogarniamy całości. Może ogarnia reżyser, ja jeszcze nie. Jestem pewnym trybikiem w maszynie, którą on sobie wymyślił. Ale Czechow zawsze jest interesujący.
Rozmawiała: Bożena Dobrzyńska
Zdzisław Wardejn - aktor filmowy i teatralny oraz reżyser teatralny. Znany przede wszystkim z ról komediowych u Barei, Zatorskiego i Załuskiego. Uznany twórca Teatru Telewizji.
Urodził się 21 kwietnia 1940 roku w Warszawie. Absolwent PWST w Warszawie z 1961 roku (dwanaście lat później ukończył również studia reżyserskie w tejże PWST).
W roku ukończenia studiów zagrał niewielką rolę w dramacie psychologicznym „Przeciw Bogom” Huberta Drapelli i dostał angaż w Teatrze Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze. W latach 60. występował kolejno na deskach Teatru Polskiego w Poznaniu, Teatru Rozmaitości w Krakowie i Narodowego w Warszawie (później także w Teatrze Ochota i Nowym). Od 1993 r. jest członkiem zespołu Teatru Dramatycznego.
W latach 70. grał u Hanuszkiewicza, Łapickiego, Minca i Swinarskiego w Narodowym, po ukończeniu studiów podejmował też pierwsze próby reżyserskie m.in. w Teatrze im. Jaracza i Ochocie. W latch 80. wrócil do filmu, gdzie zagrał m.in w "Wizji lokalnej" Filipa Bajona „Vabanku” „Pismaku", "Dziewczętach z Nowolipek”. Kolejną okazję do zademonstrowania talentu komicznego Wardejna stworzył Roman Załuski w „Och, Karol”. Do aktora popłynęła seria ról kolejnych w popularnych komediach – prezesa Mutry w „Piłkarskim Pokerze” Zaorskiego, docenta Wolańskiego w filmach „Kogel – Mogel” i „Galimatias czyli Kogel - Mogel II” i „Komedii małżeńskiej” Romana Załuskiego. Wardejn grał też u Barei w popularnym serialu „Zmiennicy” jako reżyser Barewicz.
W połowie lat 90. zagrał w głośnej „Szamance” Żuławskiego, udzielał się w serialach telewizyjnych był to również wzmożony okres aktywności Wardejna w Teatrze Telewizji. W 2002 r.u zagrał w komedii „Jak to się robi z dziewczynami”, rok później u Jerzego Hoffmana w „Starej Baśni”, a w 2005 roku – w głośnym filmie „Parę osób, mały czas” Andrzeja Barańskiego, z Krystyną Jandą w roli głównej. Rok 2008 przyniósł udział w głośnej „Rysie” Michała Rosy.