
Do szpitala na Józefowie można wejść tylko poprzez wydzielone, monitorowane wejścia. Zaraz za drzwiami personel ubrany w zabezpieczające kombinezony, bada wszystkim wchodzącym temperaturę. Te zabezpieczenia mogą jednak pójść na marne, jeśli MSS nie otrzyma dodatkowego, jednorazowego wyposażenia medycznego. - Mamy umowy z firmami na dostawy, ale jedna z nich odpowiedziała nam, że Niemcy przestali eksportować te materiały, a druga, że fabryka z Chin nie dostarcza już komponentów - mówi wiceprezes MSS Krzysztof Zając. Dodaje, że można kupić maseczki po 5 zł za sztukę. - Do tej pory płaciliśmy 18 gr - zaznacza.
Szyją maseczki w szwalni
Szpital wystąpił do wojewody o dostawę z rezerwy strategicznej państwa, ale do tej pory nie otrzymał dosłownie nic. Nie pomogły ponaglające telefony do urzędu marszałkowskiego i wojewódzkiego. - Każą nam czekać - mówią w szpitalu. Żadna pisemna odpowiedź nie przyszła.
Kierownictwo lecznicy przypuszcza, że takie "traktowanie" jej potrzeb wynika z tego, że w szpitalu nie ma oddziału zakaźnego. Ten na Tochtermana, gdzie oddział jest - dostał zaopatrzenie z rezerw. - Doszło już do tego, że zlecamy - tak, jak 30 lat temu - szycie maseczek szwalniom - mówi naczelna pielęgniarka MSS Ewa Golonka. Jak podkreśla, zapasy jednorazowego wyposażenia dla personelu wystarczą najwyżej do końca tego tygodnia. - Jeśli nie dostaniemy wsparcia, będziemy musieli odwoływać planowane operacje, a to oznacza, że kolejka przesunie się - wyjaśnia wiceprezes MSS Łukasz Skrzeczyński prosząc pacjentów o wyrozumiałość. Jednocześnie tłumaczy, że niewykonane zabiegi, to brak pieniędzy z NFZ i niebezpieczeństwo utraty płynności finansowej.
Wiceprezes Zając przypomina, że szpital przy Tochtermana wstrzymał przyjęcia na internę, przez co SOR na Józefowie "obsługuje" na dobę 250 - 300 pacjentów. Zdarza się, że miejsca nie ma i trzeba ich przewozić do innych szpitali - podkreśla.
Zakaźny musi być
Szpital na Józefowie znalazł się na liście placówek, które w razie rozprzestrzeniania się wirusa i konieczności przyjęcia większej liczby pacjentów musi utworzyć pododdział zakaźny. Będzie na nim 15 łóżek. Powstanie w części budynku, gdzie znajduje się pulomonologia; będzie miał więc oddzielne wejście i drogi wiodące do niego nie będą się krzyżowały z innymi. Na pododdziale musi pracować trzech lekarzy, 15 pielęgniarek, trzy opiekunki. Jego wyposażenie i płace personelu to koszt 290 tys. zł miesięcznie, natomiast łącznie z zaopatrzeniem i płacami dla personelu wszystkich oddziałów - 3,5 mln zł.
Szpital wycenił swoje potrzeby na około 3,5 mln zł - wliczając w to koszt organizacji pododdziału zakaźnego (wraz z płacami pracowników).
Bożena Dobrzyńska
-
-
W tej chwili temperatura jest mierzona w tradycyjny sposób
-
-
-
-
-
-
-
Łukasz Skrzeczyński (pierwszy z prawej) na konferencji prasowej w szpitalu 10 marca br.
-
-
-
-
-
-