„Królowe Brytanii” mówią o nas samych

O tym, że będzie pan pisał sztukę na specjalne zamówienie teatru w Radomiu, dyrektor Rybka wspominał już jakiś czas temu. Co zdecydowało o tym, że przyjął Pan to zaproszenie?
Realizuję swoje teksty w teatrze i kinie. Staram się działać niezależnie w jednym i drugim środowisku. Nie mam swojego teatru, więc jeżdżę i przygotowuję spektakle w różnych miejscach. Teatr w Radomiu zabiegał o tę współpracę od wielu miesięcy. Zgodziłem się, kiedy zrozumiałem, że mam pomysł, historię, która mogłaby pasować do tego miejsca.
Widzieliśmy w Radomiu pana "Osobistego Jezusa", opowiadającego historię wracającego po wyjściu z więzienia w rodzinne strony bohatera, który chce uporządkować swoje życie. Czy podobnymi pobudkami kieruje się bohaterka "Królowych Brytanii"?
Tak, to z jednej strony bohaterka podobna do Ryśka z "Osobistego Jezusa". Równie nieoczywista. Intrygująca, a zarazem odpychająca. Walcząca ze światem, ale i własnymi demonami. Natomiast, myślę, że ten spektakl jest zupełnie inny. "Osobisty Jezus" był opowieścią totalnie skupioną na głównym bohaterze. "Królowe Brytanii" to nie tylko Elżbieta, której drogę obserwujemy, ale też esej o współczesnej Polsce, wierze, pamięci, grzechu i odpowiedzialności.
Z zapowiedzi wynika, że chociaż sztuka traktuje o powracającej z Wlk. Brytanii kobiecie, to jednak nie jest to typowo "biznesowy" powrót z
emigracji, ma on zupełnie inny sens. Czego szuka w życiu ta bohaterka? Jakie wartości są dla niej ważne i czy mogą być one istotne dla wielu z nas?
Zawsze mam duży problem z eksplikowaniem własnych tekstów. Wydaje mi się to dość niezręczne. Nie jest to moją rolą. Powrót Elżbiety do domu to tylko pretekst do podróży w głąb siebie, do odkrycia prawdy o sobie samej, nawet jeśli ta prawda jest zabójcza. Myślę, że to ciekawy problem. Na ile jesteśmy gotowi być szczerym wobec samych siebie. Podejrzewając w dodatku, że ta wiedza może nas zniszczyć.
"Osobisty Jezus" do głębi poruszył radomska widownię, czy tym razem będzie podobnie?
Mam nadzieję. W jednym z wywiadów powiedziałem, że dramaturg w Polsce jest bezdomny. Nie ma swoich teatrów, ponieważ w polskim teatrze jest coraz mniej miejsca na dramat. Bardzo mi się to podoba. Być wędrownym grajkiem, którego z jednych miejsc przeganiają, z innych wynosi kapelusz pełen pieniędzy. Myślę, że spektakl jest bardzo ciekawy i tym razem będzie to dla mnie szczęśliwa podróż.
Rozmawiała: Bożena Dobrzyńska