Od SMS-a do mundurka
Podobno zaczęło się od telefonu komórkowego?
Leszek Szeliga, dyrektor VII LO im. Kamila Baczyńskiego: - Kupiłem go dwa lata temu na potrzeby szkoły, aby nauczyciele w szczególnych przypadkach mogli wysyłać do rodziców SMS-y. Ale ten paomysł się nie sprawdził, był technicznie i organizacyjnie dość skomplikowany. Temat wrócił w ubiegłym roku, kiedy nauczyciel informatyki Łukasz Gierek przyszedł z propozycją skorzystania z programu e-mentor. Dzięki Łukaszowi doskonale funkcjonuje także nasza strona internetowa, jest tam nawet plan lekcji i aktualne informacje.
Rodzice przyjęli pomysł z większym zainteresowaniem niż uczniowie...
To zrozumiałe. System funkcjonuje miesiąc, w tym czasie 2 osoby zrezygnowały, ale 7 następnych zapisało się. Uczniowie najchętniej zabraliby rodzicom telefony... Ale przecież to i tak kwestia czasu, kiedy dowiedzieliby się o postępach w nauce dzieci. Nikt z nas nie lubi być obserwowany, ale nam nie chodzi o presję. Są rodzice, którzy na co dzień nie interesują się, czy syn lub córka chodzi do szkoły, jak się uczy, a potem pod koniec semestru interweniują. Najlepiej jeśli rodzice wcześniej znają sytuację. A uczniowie dzisiaj bardzo często postępują jak studenci, wybierają sobie przedmioty na które chodzą, inne opuszczając. Będziemy teraz cały czas obserwować, jak ten system funkcjonuje, by go ulepszać. Zastanowimy się jak objąć nim większą część uczniów.
Kolejny pomysł to mundurki?
Uczniowie znów - gdy ich zapytać najpierw są przeciwni, ale gdy dłużej z nimi porozmawiać - popierają. Przeprowadziliśmy ankietę wśród rodziców. Prawie 60 proc. zapytanych jest za i opowiada się za strojem kosztującym 50 -70 zł. Ale nie używamy słowa "mundurki" tylko - "jednolite stroje". Bo być może będzie to jakiś symboliczny element ubioru wyróżniający szkołę - krawat, czy apaszka. Wypowiedzą się sami uczniowie, sprawę pilotuje samorząd. Po feriach wrócimy do tematu.
O problemie czytaj w: Elektroniczny belfer w liceum