PKS jak duży okręt

5 października 2009
Rozmowa z dyrektorem radomskiego PKS-u Leszkiem Ruszczykiem. Leszek Ruszczyk

- Panie dyrektorze jaka jest obecnie kondycja przedsiębiorstwa? Wszyscy mówią o kryzysie, czy dotknął on również komunikację autobusową w naszym regionie?
No cóż, PKS nie jest wyspą. Tak samo jest dotknięty tym spowolnieniem gospodarczym, zwłaszcza, że preferencje przewozów i cele, którymi się kierują pasażerowie też się zmieniają. Ubywa miejsc pracy, bardzo dużo ludzi wyjechało z naszego regionu. Niemniej jednak PKS jest największym przewoźnikiem pasażerskim na południowym Mazowszu.

- Redukują państwo połączenia czy wręcz odwrotnie uruchamiają nowe?
Niektóre połączenia ulegają modyfikacji bardziej niż likwidacji, ponieważ każdy się przyzwyczaił do tego co jest, ale chciałby żeby jeszcze lepiej tę usługę wykonywać. My staramy się dopasować poprzez konsultacje społeczne, poprzez rozmowy z wójtami, poprzez rozmowy ze szkołami.

- PKS konkuruje bardziej z koleją, czy z prywatnymi przewoźnikami autobusowymi?
Z koleją konkurowanie właściwie nie ma sensu, ponieważ PKS powinien być  uzupełnieniem. Powinien być partnerem dla kolei. To kolej powinna przejąć te główne potoki pasażerskie, bo głównym takim traktem dla radomian jest Warszawa. To jest generator miejsc pracy, ośrodków kultury i koleją wjeżdżamy bezpośrednio do centrum.

- Proszę zauważyć, że połączeń kolejowych jest chyba coraz mniej do Warszawy.  A połączeń autobusowych coraz więcej, więc chyba jednak łatwiej dostać się do Warszawy autobusem PKS-u?
Zaproponowaliśmy w powiecie szydłowieckim byśmy to właśnie my mogli uzupełniać kolej, napełniać w miejscach przesiadkowych wagony Kolei Mazowieckich, natomiast autobusami robić krótsze trasy, bardziej funkcjonalne oraz trasy tam, gdzie nie ma kolei, czyli połączenia międzymiastowe, czy nawet międzynarodowe.

- No a prywatni przewoźnicy autobusowi? Czy czujecie oddech konkurencji na plecach?
Szanuję każdego przewoźnika, natomiast powinny być reguły, zasady. Bezpieczeństwo powinno być priorytetem. Jeżeli ktoś wiezie do Warszawy w ciągu godziny pasażerów to uważam, że nie tylko łamie prawo, narusza przepisy, ale także naraża tych ludzi na niebezpieczeństwo.

- Powiedział pan: powinny być reguły. To znaczy, że teraz tych reguł nie ma?
Jest wiele urzędów, firm kontrolujących, ale nie ma systemu, który obiektywnie mógłby oceniać. Nie ma np. systemu takiego jak mamy w mieście, który kontroluje rozkłady jazdy. Gdybyśmy mieli taki system, okazałoby się, że część przewoźników należy wyeliminować, ponieważ PKS jest dużą i odpowiedzialna firmą i musi wykonać każdy kurs. Prywatny przewoźnik wykona te kursy, które są dla niego rentowne, pozostałe no niekoniecznie.

- Czy chce pan przez to powiedzieć, że przewoźnikiem prywatnym może zostać właściwie każdy?
Tak, tak to jest właśnie w myśl ustawy transportowej. Drugi przewoźnik na danej trasie, jeżeli zwróci się tylko o udzielenie zezwolenia na taki przewóz, a ma stosowne dokumenty, to dostaje pozwolenie i on świadczy tak samo usługę. Trzeci natomiast jak już wchodzi i ma podobny rozkład jazdy, no to musi przeprowadzić analizę ekonomiczną. Dostępność do tego rynku jest bardzo duża.

-Pproszę powiedzieć, jak wielu pasażerów, szacunkowo zabrali prywatni przewoźnicy PKS-owi?
Mogę powiedzieć o tendencji jaka panuje w PKS. Rocznie 10 proc. odchodzi. To przy 5 -6 mln pasażerów jest dużo.

- Nasi słuchacze często dzwonią do nas i pytają czemu na tej samej trasie np. z Radomia do Warszawy obowiąozują różne ceny biletów?
Może to zależeć od poszczególnych kursów. Niektóre przebiegają innymi trasami. Niektóre autobusy wjeżdżają do Białobrzegów, a niektóre jadą bezpośrednio, stąd też może być różnica w cenie. Czasami są też jakieś preferencyjne ceny. Tam gdzie chcemy uruchomić przewozy i wchodzimy na jakąś trasę stosujemy ulgi.

- Czasem otrzymujemy telefony od słuchaczy, którzy żalą się, że autobus PKS nie zatrzymał się na jakimś przystanku, a powinien.
Kierowca, który realizuje daną trasę, otrzymuje tzw minutówkę. Określa ona dokładnie przystanki, godziny przyjazdu, odjazdu. To są zasady, których powinien się trzymać. Bardzo dużo prac się prowadzi na drogach i to powoduje opóźnienie, a samochodów też nam przybyło. Za to mogę przeprosić naszych pasażerów. Staramy się robić wszystko, żeby ta komunikacja była systematyczna i zgodna z rozkładem jazdy.

- Czy inwestują państwo w nowy tabor? Czy w trasę wciąż wyjeżdżają te same stare autokary, które pamiętamy sprzed lat?
PKS Radom jest jak duży okręt. To, co zrobimy dzisiaj będzie widoczne za kilka lat. Tabor jest stary, ale jest też flota taka, której się nie powstydzimy. Stary tabor odnawiamy. W tym roku zlikwidowaliśmy 5 autobusó, a w ich miejsce kupiliśmy 5 co prawda używanych, ale już o wyższym standardzie. Ja myślę, że pasażerowie będą zadowoleni, bo eliminujemy te najstarsze, mniej komfortowe autobusy. Trzeba też na to spojrzeć jak na system komunikacyjny, czyli tak: nie puścimy nowego autobusu tam, gdzie nie ma dróg asfaltowych, a trzeba przewieźć ludzi. Także cierpliwości, mam nadzieję, że będziemy systematycznie odbudowywać i że będzie to wyższy standard.

- Proszę powiedzieć, ile samochodów liczy obecnie tabor radomskiego PKS-u?
Obecnie liczy 118 samochodów i powiem, że nie jest to wystarczająca ilość.

- Chciałem zapytać jeszcze o budynek dworca.  Od dawna stoi niedokończony i nie w pełni wykorzystany. Czy jest szansa, aby w najbliższej przyszłości to się zmieniło?
Ja myślę, że ten dworzec powinien obsługiwać większą liczbę połączeń, bo ma taką zdolność. Jeśli chodzi o budynek, to ktoś kiedyś realizował wspólne z kolejami inwestycje, ale reguły nie były do końca jasne. W tej chwili jest taka sytuacja, że część gruntów jest własością kolei, a część PKS-u. Te sprawy wymagają uregulowań i są długotrwałe. Jeżeli tylko je wyprowadzimy, a jesteśmy na najlepszej drodze, to budynek dworca ożyje.

 

Rozmawiał Dariusz Dębski