Po co studiować filozofię?
Po sentymentalnej podróży po rodzinnym Radomiu, gość uczestniczył w nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej. - Dziękujemy za pana książki, telewizyjne wykłady, bo na pytanie jak żyć, każdy musi odpowiedzieć sobie sam - mówił do profesora przewodniczący rady Wojciech Skurkiewicz. - Ale pan wskazuje nam tropy. Witamy pana w Radomiu, w domu, do którego można zawsze wracać. Obiecujemy panu, że będziemy dbać o pana i nasze miasto.
Laudację w związku z nadaniem prof. Kołakowskiemu Medalu Bene Merenti wygłosił dr hab. Mirosław Żelazny. Jak sam o sobie mówi, jest radomianinem "na emigracji" w Toruniu, gdzie wykłada filozofię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. - Ale dziś odległości się zmniejszyły i dlatego podróż z Oxfordu do Radomia trwa tyle samo co z Torunia, a rodzinne miasto zawsze pozostaje w naszym sercu - podkreślał. - Mam nadzieję, że radomska młodzież nie będzie zadawała pytań: po co studiować filozofię?
Prof. Kołakowski rozbawił publiczność w Resursie: - Nie starałem się w jakiś szczególny sposób, by dożyć tego wieku - zapewniał. - Nie uprawiałem żadnych sportów, przeszedłem wszystkie możliwe choroby, przez kilkadziesiąt lat paliłem papierosy. Wiem, to było głupie, ale tę głupotę dzieliłem z wieloma innymi - opowiadał. - I dopiero, gdy zostałem potrącony przez samochód, leżałem kilka tygodni w szpitalu musiałem przestać. Toteż każdemu proponuję, by mnie naśladował... Porównywał się też do Adama Małysza albo Otylii Jędrzejczak. - Oni musieli sie namęczyć, napracować by zdobyć medale, ja nic nie zrobiłem, by dożyć 80 urodzin.
Profesor otrzymał również honorowe członkostwo Radomskiego Towarzystwa Naukowego, mnóstwo gratulacji, kwiatów, a także obraz Krzysztofa Mańczyńskiego przedstawiający filozofa na tle ul. Rwańskiej i księgę pamiątkową z wpisami radomian. Sala zaśpiewała mu gromkie "Sto lat".
Fot.: Marian Strudziński