Reklama

Poseł Skurkiewicz donosi na zarząd PKS. A ten zdziwiony: Nikt z nami nie rozmawiał

23 maja 2017

Poseł Wojciech Skurkiewicz (PiS) zaniepokojony tym, że zarząd PKS-u sobie nie radzi” składa doniesienie do prokuratury, ministra sprawiedliwości i CBA. Uważa, że decyzje podejmowane przez kierownictwa spółki noszą „znamiona czynu zabronionego”. Kierownictwo PKS jest zaskoczone.

 
Wojciech Skurkiwicz zawiadamia m.in. prokuraturę i CBA

Wojciech Skurkiwicz zawiadamia m.in. prokuraturę i CBA

  Poseł poinformował dziennikarzy, że jego decyzja to reakcja na interwencję załogi PKS. - Nie płaci on do ZUS składek pracowniczych. Majątek firmy jest zbywany bez wiedzy związku gmin, które są współwłaścicielem spółki, że sprzedawane są działki. Wątpliwości budzi też dzierżawa stacji paliw, za którą dzierżawca płacił najpierw 13 tys. zł miesięcznie, a potem umowę wypowiedział i przystąpił do kolejnego przetargu i wygrał go, ale już za kwotę 6 tys. zł. PKS korzysta z jego usług jako monopolisty - wymienia poseł Skurkiewicz. Podaje tez kolejny przykład rzekomej niegospodarności: nie uaktualniono jej uprawnień, przez 10 miesięcy była niewykorzystywana, po czym zmodernizowano ja za 90 tys. zł i wydzierżawiono konkurencyjnej firmie. Firma kupuje stare, wysłużone autobusy. - To szereg nieprawidłowości, które nie powinny miejsca - podkreśla poseł PiS. Wojciech Skurkiewicz spotkał się z wójtami podradomskich gmin, które są współwłaścicielami PKS. - Żaden z wójtów nie wiedział, o tych kontrowersyjnych decyzjach - zapewnia poseł zaznaczając, że żaden z przedstawicieli gmin nie zasiada ani w zarządzie, ani w radzie nadzorczej spółki. - Jako poseł mam obowiązek wynikający z prawa, by zapytać o to, co dzieje się w radomskim PKS-ie - mówi parlamentarzysta. Dlatego składa zawiadomienie do prokuratury, ministra sprawiedliwości i CBA. Przekonuje, że nie chce, by PKS podzielił los Łączników, gdzie celowo dopuszczono do zaniżenia wartości firmy. Na pytania dziennikarzy, czy pytał zarząd PKS-u o zarzuty pracowników, Skurkiewicz odpowiedział, że nie, ponieważ uznał, że powinien rozmawiać z przedstawicielami właściciela, a takim jest związek gmin. Zapewne dlatego Janusz Spelina, prezes radomskiego PKS, nie kryje zaskoczenia. - Nikt ze mną nie rozmawiał i nie poprosił o wyjaśnienia. Od razu wytacza się najcięższe armaty bez zapytania u źródeł - komentuje. -  Stacja paliw jest dzierżawiona w połowie. Na początku płacono nam 5 tys., potem ogłosiliśmy przetarg i podnieśliśmy cenę do 13 tys. Jednak dzierżawca stwierdził, że nie jest w stanie wytrzymać takiej ceny i zrezygnował, wypowiedział umowę. Po raz kolejny ogłosiliśmy przetarg, jednocześnie obniżając cenę. Wygrał poprzedni dzierżawca i faktycznie teraz płaci mniej. Umowa nie została jednak podpisana, bo cały czas analizujemy te sytuację. Jeżeli chodzi o stację diagnostyczną, to musieliśmy przekształcić ją w okręgową stację kontroli pojazdów. Nie mogliśmy zrobić tego od razu, bo nie mieliśmy pieniędzy, nie jesteśmy za bogatą firmą. Dzierżawi ją prywatny przedsiębiorca, bo ona tak naprawdę nigdy nie przynosiła nam zysków, a chcemy by na siebie zarabiała - wyjaśnia szef PKS. Co do zakupu starych autobusów: nowy kosztuje nawet milion złotych, a firmy na to nie stać. - Na zakup nowego taboru pieniądze pochodziły ze sprzedaży działek. Wszystkie zakupione autobusy były dopuszczone do ruchu. Janusz Spelina zapewnia, że przedsiębiorstwo nie ma teraz żadnych długów. - A w ubiegłym roku strata wynosiła 100 tys. zł - podkreśla. Co do zobowiązań wobec ZUS. - Poprosiliśmy  przesunięcie terminu płatności,  czekamy na podpisanie umowy - tłumaczy Spelina. Bożena Dobrzyńska    
Tags