Prawdziwe życie jest gdzie indziej
- Czym dla pana jest internet? Korzysta pan z niego, a jeśli tak to kiedy?
Niemal wyłącznie do pracy. Czasem z ciekawości zaglądam. Nie jestem niewolnikiem tego urządzenia. Fascynuje mnie, jak wszystko co nowe i na tym się kończy.
A czy rozumie pan, zwłaszcza młodych ludzi, zafascynowanych tym narzędziem?
To nie jest kwestia wieku. Są ludzie, którzy fascynują się na przykład samochodami. Ja też lubię auta. I tyle. Ale są tacy, którzy są zafascynowani internetem niezależnie od wieku. Mój ociec, który ma 85 lat korzysta z internetu, ale nie sądzę by był nim zafascynowany, choć pewnie wkłada w to więcej emocji niż ja.
- Bo internet jest bardzo ważny dla bohaterów spektaklu, dzięki niemu się poznają.
Tak, ale internet nie jest tu kluczową sprawą. Oni mogli się spotkać przypadkowo na wakacjach albo na boisku szkolnym albo w innych okolicznościach. Internet w życiu bohaterów sztuki i naszym odgrywa trochę inną rolę; wydaje mi się że nie jest to kwestia zafascynowania, ale bardziej jego roli jako części kultury masowej. Sądzę, że w ten sposób dewastuje nasze osobowości.
- Jednak internet daje też możliwość "odsłonięcia" się takiego, do którego mogłoby nie dojść w realnym świecie...
Ja nie przeceniałbym tak internetu. Owszem, oni spotkali się w sieci, ale problem jaki mają oboje, pewnie z internetu nie wynika. Takie problemy mają ludzie chyba od zawsze, są jednostki, które nie dają sobie rady z rzeczywistością, nie potrafią się do otoczenia dopasować, brać udziału w życiu, które się obok nich toczy. I myślę, że tak było zawsze, tak się zdarza ludziom w różnym wieku, choć najbardziej narażeni są młodzi ludzie, ponieważ ich emocje są inne. Dorośli na wiele rzeczy się godzą, ustępują, natomiast młodzi ludzie mają - co jeszcze pewnie pamiętamy - zakodowany taki układ "zerojedynkowy": tak albo tak. Z tego się wyrasta, ale często kosztem upokorzenia, rezygnacji z czegoś. Dlatego ludzie młodzi nie mają dystansu do wielu spraw, otoczenia. Są tylko bardziej narażeni na konflikt ze sobą. Natomiast internet... dla mnie bardziej przerażająca jest telewizja, kolorowe pisma, które lansują styl życia kompletnie oderwany od rzeczywistości. Ktoś kto ogląda sześć seriali naraz, w których pokazywane jest to niby codzienne życie może od razu popaść we frustrację. No bo jakie jest życie w tych serialach? Ludzie są piękni, młodzi i bogaci. Życie jest na pozór brutalne, ale w sumie dobre, nawet jak giną w wypadkach to uderzając w kartony... Z drugiej strony są kreskówki, gdzie można mieć sześć, siedem, osiem żyć...
- A czy życie bohaterów sztuki jest prawdziwe?
Ale które?
- To przefiltrowane przez ich emocje.
Myślę, że każde jest prawdziwe, nawet wtedy kiedy tracą kontakt z rzeczywistością, bo to jest ich prawdziwy kłopot.
A czy Julia i August są reprezentacją współczesnej młodzieży?
Na pewno tak, to sztuka bardzo współczesna. Tekst pojawił się na początku 2000 r., powstał na podstawie prawdziwych zdarzeń, a przecież podobne zdarzenia ciągle mają miejsce. To nie jest opowieść wyssana z palca. Na szczęście nie jest też relacją z tego wydarzenia, ale próbą rozliczenia się z niego. Próbą analizy, odpowiedzi na pytanie: dlaczego, skąd, w jaki sposób? Czy istnieje możliwość zapobieżenia, poradzenia sobie z tym zjawiskiem?
- Zachęcacie szczególnie młodych ludzi do obejrzenia tej sztuki. Teatr jest dobrym miejscem na dyskusję o takich problemach?
Tak, bo teatr mówi językiem bardzo przekonującym, językiem emocji. To trafia do naszej świadomości łatwiej niż logiczny komunikat umieszczony na paczce papierosów: nie pal, bo będziesz chory. Każdy palacz ogląda ten napis kilkadziesiąt razy dziennie siegając po papierosa. Sam to dobrze wiem, bo praktykowałem to przez wiele lat, ale przestałem. Nie dlatego, że coś zrozumiałem...
... ale przestraszyłem się?
tak, przestraszyłem się i przestałem palić. I tyle. Tak jest też dobrana obsada: w sztuce występują bardzo młodzi aktorzy. Myślę, że wrażliwość bohaterów i wrażliwość aktorów są podobne. Oni wychowali się w podobnej kulturze i podobnym świecie. Te ich światy są podobne. Tak, kierujemy sztukę do młodych ludzi, ale nie tylko, dorośli też w niej mogą coś dla siebie znaleźć.
- Na polskich ekranach mogliśmy oglądać film w reżyserii Jana Komasy "Sala samobójców' o podobnej tematyce. Jedna z bohaterek przez półtora roku nie wychodzi z domu i nie wyłącza komputera; nie wie już w jakim świecie żyje...
Ja sobie wyobrażam, że nasi bohaterowie również żyją w takim nierzeczywistym świecie przed komputerem. Zawiązują fikcyjne przyjaźnie, bo jak się można przyjaźnić z kimś kogo się na oczy nie widziało?
- Ludzie mają mnóstwo "przyjaciół" na portalach społecznościowych...
To jest właśnie tworzenie takiej fikcji. Sądzę, że ludzie w ten sposób leczą swoje kompleksy, uciekają przed prawdziwymi problemami. Bo kto rozsądny może tak zdalnie i publicznie powiedzieć, że ktoś jest jego przyjacielem? Moim zdaniem, jest to niezwykle intymne wyznanie. Czy ja mam się chwalić w internecie, że kupiłem nowe spodnie? Żenada..
... ale nowy samochód, zmieniłem mieszkanie. To jest też wyznacznik statusu społecznego...
To jest to samo o czym już mówiliśmy; presja kultury masowej telewizyjno-gazetowej, z której wynika, że każdy z nas kto się tam pojawi jest rewelacyjny, najpiękniejszy, bogaty. I że ja dorównuję życiu tych fikcyjnych, kinowych bohaterów. Tragedia. To jest tra- ge- dia. Nie buduje się przecież tak życia. Życie się buduje, bo się z kimś jest, coś się dla tego człowieka robi, kocha się go, poświęca się. Ma się jakieś sprawy do załatwienia, buduje dom, sadzi przysłowiowe drzewo a nie ogląda telewizję i bije pianę: o teraz jest moda na torby w słoniki.
Rozmawiała: Bożena Dobrzyńska