Proces w sprawie dopalaczy. Oskarżony nie przyznaje się do winy

5 listopada 2015

Dziś w Sądzie Okręgowym w Radomiu rozpoczął się proces Jakuba G., któremu prokuratura zarzuca handel dopalaczami. Oskarżony miał je sprzedawać w sklepie przy ul. Żeromskiego. Jakub G. konsekwentnie nie przyznaje się do winy i odmawia składania wyjaśnień.

  051115dopalacz04   Prokuratura oskarża 28-letniego Jakuba S. o to, że od 29 sierpnia 2013 roku do 22 sierpnia 2014 roku sprowadził niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób (łącznie 35) poprzez wprowadzenie do obrotu szkodliwych dla zdrowia substancji chemicznych w postaci suszu roślinnego znajdującego się w produktach o różnych nazwach, w tym "Cząstka Boga," zawierających szkodliwe dla organizmu ludzkiego związki chemiczne. - Wykazują one działanie bardzo podobne do składnika konopi, stymulując ośrodkowy układ nerwowy, podobnie jak amfetamina. Środki te były sprzedawane w Radomiu w sklepie Hind Point przy ul. 25 Czerwca - wyjaśniała w sądzie prokurator Izabela Ogorzałek. Jakub G. jest współwłaścicielem spółki, która sklep prowadziła. Był już karany za kradzieże i rozboje. Proces został wytoczony z oskarżenia publicznego. Wcześniej jeden z pokrzywdzonych po zażyciu substancji kupionej w sklepie w ciężkim stanie trafił do szpitala. Dziś sąd przesłuchiwał świadków, którzy zażywali dopalacze, a których pod sklepem na ul. 25 Czerwca zatrzymała policja. Wysłuchał także opinii biegłego sądowego. Jeden z chłopaków, dziś 16-letn,i tak opowiadał o tym, co się z nim działo po zażyciu zielonej substancji o nazwie "Cząstka Boga". - Wymiotowałem żółcią, bolała mnie głowa, byłem otępiały, serce dziwnie mi biło, potem długo spałem, A jego matka dodała: - Także na drugi dzień miał boleści brzucha i biegunkę. Najpierw wyglądał tak, jak by wypił piwo, był czerwony na twarzy. Przestraszyłam się, bo tak wyglądał zawsze przed atakiem epilepsji, na którą choruje - wyjaśniała kobieta. Dodała, że jej syn cierpi też na inne schorzenia, bierze na stałe leki i picie alkoholu może mu grozić śmiercią - dodała. Kolejny świadek próbował bagatelizować stan, w jakim znalazł się po zażyciu dopalaczy. Twierdził, że pierwszy pobyt w szpitalu wiązał się z tym, że bardzo dziwnie bilo mu serce, ale badania nie wykazały, by miał jakąś wadę. - Bardzo rzadko brałem dopalacze. Sam nie kupowałem, prosiłem kolegów, bo nie miałem jeszcze 18 lat - twierdził. Zapewniał też, że po zażyciu tych środków czuł się "normalnie" i nie widział żadnej różnicy pomiędzy tym, jak czuł się wcześniej. Ale kiedy sąd dopytywał, po co w takim razie zażywał dopalacze, odpowiedział, że był ciekawy. Jednocześnie przyznał, że drugi raz znalazł się w szpitalu, kiedy matka wezwała pogotowie. - Dostał jakiś omamów, krzyczał na klatce schodowej - mówiła. Wcześniej chłopak był w sklepie i kupił woreczek z zielonym suszem za 20 zł. Twierdził, że znajomi rozdawali ten środek na Żeromskiego. - Wcześniej coś brał, ale nie wiem co. Ale dziwnie się po tym zachowywał, był otępiały, siedział, nic nie robił - opisywała zachowanie syna matka. (bdb)  
Tags