Raskolnikowów dwóch
- Wielkie dzieło literatury rosyjskiej, rosyjski reżyser, polscy aktorzy i polska publiczność. Jak panu się pracuje nad tym spektaklem tu, w Radomiu?
Pracuje mi się bardzo dobrze. Najważniejsze w pracy reżysera z aktorami jest nawiązanie międzyludzkiego kontaktu i wydaje mi się, że w Radomiu udało mi się to osiągnąć, dlatego wspólnie możemy osiągnąć pożądany cel, to by ta sztuka wyszła dobrze.
- To jest pana inscenizacja powieści Dostojewskiego i pana wizja "Zbrodni i kary"...
Oczywiście. Przedsięwzięcie ogromne, dzieło obszerne skomplikowane, występuje w nim bardzo wiele postaci. I jeśli chcielibyśmy opowiedzieć to wszystko dokładnie, trzeba by spędzić w teatrze co najmniej pięć wieczorów. Dlatego jest to mój punkt widzenia; dokonałem adaptacji. Myślę, że przekażę w niej problemy, które i dzisiaj są ważne, współczesne.
- No właśnie, na ile mamy do czynienia ze współczesną problematyką? Czy kwestie winy i kary, zbrodni są dziś tak samo aktualne jak za czasów Dostojewskiego?
Na pewno dla współczesnego człowieka, pytanie w jakiej sytuacji może być zdolny do zbrodni jest ważne, to kiedy człowiek może przekroczyć te granicę, działać wbrew własnym zasadom. Pracuję w Moskwie ze studentami i pytałem ich: co może was zmusić do tego, by popełnić zbrodnię? I oni odpowiadają, że jedynym co może ich popchnąć do popełnienia zbrodni jest zagrożenie ich życia albo albo życia ich bliskich. A tragedia Raskolnikowa polega na tym, że nie było takiej sytuacji. Dla niego zabicie człowieka to była idea, teoria, filozofia, która wymyślił. I to jest właśnie straszne. To, że życie człowieka nie jest nic warte w tej ideologii. Dla mnie bardzo ważne, by to przeanalizować, ponieważ teraz, w XXI wieku, życie ludzkie staje się coraz mniej warte. I pojawia się taki Breivik, który ma ideę, jakąś ideologiczną podbudowę, która pozwala mu zabić siedemdziesiąt siedem osób zupełnie spokojnie. I mam takie odczucie, że jest on reklamowany: robią jakieś spektakle na jego temat, pokazują go w telewizji, pokazują jakieś jego teoretyczne artykuły. I to jest straszne. Dlatego zastanawiam się nad karą. Z tego punktu widzenia żadne więzienie, żadna katorga nie będzie karą. Człowiekowi już nic życia nie wróci, on już zginął. Chciałbym więc, by kara była wewnątrz człowieka i takie cierpienie duchowe, wewnętrzne jest o wiele straszniejsze dla zbrodniarza niż kara fizyczna. Dokładnie bardzo dokładnie opisuje tę wewnętrzną karę, to jak Raskolnikow się męczy. Bohater oczywiście ma wybór: on może ukarać się fizycznie - może się zabić, może się zgłosić na policję, pójść do więzienia, może też wziąć wiarę od Soni i przełamać się. Zmienić swoja ideologię, zmienić siebie. I analiza tej ideologii jest dla nas najbardziej interesująca. Nie chcemy jednak, by widz słuchał i słuchał o tej ideologii czekając końca spektaklu, chcemy pokazać emocje, chcemy by chciał więcej. Trudno to zrobić, no widz od początku wie, kto zabił staruszkę.
- Powiedział pan "Dostojewski bardzo dobrze opisał przeżycia wewnętrzne Raskolnikowa. Właśnie "opisał", jak przełożyć ten opis na język teatru, żeby rozterki bohatera były dla widza czytelne, widoczne?
No, środków wyrazu, możliwości przekazania tego na scenie jest bardzo dużo. Ale tu nie tyle jest ważna wizja reżyserska, ile aktorskie emocje i przeżycia. Przez intelekt aktora, ponieważ aktor jest indywidualnością. I dla mnie jest ważne, żeby mówili o tym co ich męczy jako aktorów. Wtedy widz też weźmie to do siebie. I to co Dostojewski opisuje w książce, przenosimy na scenę w formie monologów wypowiadanych przez aktorów.
- Trudno jest poruszyć te emocje tkwiące w aktorach?
W ciągu ostatnich dwóch tygodni przed premiera jest to możliwe, kiedy aktor zna wszystkie sceny od pierwszej do ostatniej.I w tej chwili rodzą się te emocje, nie dlatego że człowiek chce ją pokazać, ale dlatego, że ona w nim rośnie do jakiegoś poziomu. Raskolnikowa gra dwóch aktorów: Sebastian Cybulski i marek Braun. I proponowałbym widzom: przyjdźcie na przedstawienia w obu obsadach, ponieważ to jest dwóch różnych Raskolnikowów. Braun to Raskolnikow bardziej twardy, bardziej podkuty ideologią, a Cybulski bardziej młodzieńczy, który stoi na miękkich nogach, brkuje w jego postaci tej twardości. Interesujące jest obejrzenie i jednego, i drugiego.
Rozmawiała: Bożena Dobrzyńska