Ucieczka na wieś. Czy to się opłaca?
Miasta rozlały się na przedmieścia – zjawisko to nazywa się
eskurbanizacją i od lat znane jest na Zachodzie. Teraz jego skutki
odczuwamy także w Polsce. Urbaniści od lat ostrzegali, że takie
wewnętrzne imigracje jeszcze odbiją się nam czkawką. Stało się. Według
danych pochodzących z Narodowego Spisu Powszechnego w latach 2002 – 2011
spadła liczba mieszkańców miast (o ponad 200 tys. osób) zwiększyła się
za to liczba mieszkańców wsi (o prawie 490 tys. osób). O ucieczkach z
miastach informował też GUS. Migranci mieli jednak swoje mocne racje.
Do miasta w korkach i stresie
Ucieczki
za miasto motywowane były i są głównie aspektami ekonomicznymi. Zakup
domku w mieście to niebotyczny wydatek, ceny mieszkań w centrum
nierzadko również są mocno wygórowane. Podmiejskie wsie kuszą
mieszkańców niskimi cenami lokali, nęcą bliskością przyrody i świętym
spokojem od miastowego zgiełku. Taka przeprowadzka ma jednak dwie strony
medalu: szybko okazuje się, że owszem spokój był – ale kilka lat temu,
bo teraz wieś zaludniła się innymi miejskimi przybyszami. Prawdziwym
koszmarem są dojazdy do pracy, która najczęściej zostaje w mieście.
Dojazd do rogatek miasta to jedno, przebijanie do centrum drugie.
Godziny szczytu są dla kierowców bezlitosne – także na wylotówkach
miast.
Oszczędności pójdą z benzyną
Do tego dochodzą jeszcze
dzieci – wiejskie tereny sprzyjają miłym spacerom, ale dowożenie
maluchów do przedszkoli i szkół, a potem na zajęcia pozalekcyjne to
nierzadko czasochłonne i trudne logistycznie wyzwanie. Wyjazd do miasta
staje się prawdziwą podróżą – zwykłe spotkanie ze znajomymi, wyjście do
kina czy na kawę zamienia się w wyprawę. W tym punkcie warto wspomnieć
jeszcze o jednym aspekcie. Oczywiście – nie dziwi fakt, że ktoś chciałby
kupić dom w cenie miejskiego mieszkania albo, że woli kupić 3 pokoje na
wsi, niż 2 pokoje w mieście. Oszczędności w tym zakresie mogą jednak
bardzo szybko stopnieć a raczej się spalić – większość osób dojeżdża do
pracy samochodem. Codzienne przejeżdżanie np. 100 km oznacza pokaźne
obciążenie domowego budżetu, nie mówiąc już o czasie, który należy
poświęcić na dotarcie do celu.
Jak oni z tego wybrną?
Czy
jest wyjście z tej sytuacji? Najlepiej dobrze przemyśleć decyzję o
wyprowadzce. Opowieści znajomych o trudach życia pod miastem już
odstraszają innych śmiałków – Faktycznie, istnieje grupa klientów, która
woli kupić cztery pokoje w mieście niż domek w szeregowcu pod miastem –
mówi Przemysław Stefanowski z PBG Erigo – Warto zauważyć, że tacy
nabywcy muszą nieraz naszukać się mieszkania pasującego do ich wymagań,
bo na rynku nada królują dwa pokoje. Dlatego na poznańskim Osiedlu
Ecoria przygotowaliśmy też większe gabarytowo lokale i był to strzał w
dziesiątkę. – dodaj Stefanowski. Co z tymi, którzy borykają się z
trudnościami życia poza miastem? Gdzie leży klucz do rozwiązania ich
problemów? Niektórzy już go znaleźli. Szukają pracy położonej blisko
domu, posyłają dzieci do lokalnych placówek edukacyjnych. Sporo osób
decyduje się jednak na „odwrót” – czyli powrót do miasta. Nie zawsze
jest to jednak takie proste – bo najpierw trzeba sprzedać lokum w którym
aktualnie się mieszka, a które zwykle kupione jest na kredyt. Należy
wówczas liczyć się z tym, że bank każe nam uiścić opłaty z tytułu
wcześniejszej spłaty kredytu. Potem trzeba znaleźć jeszcze coś
odpowiedniego w mieście. Cała procedura, morze formalności – każdy musi
ocenić sam czy jest gotowy na taką zamianę.
Źródło: Media/Creandi