Urzędnik drogi politykowi

17 sierpnia 2010
Na ścianach mapy Radomia z pokolorowanymi ulicami. Okna otworzone na ruchliwą ulicę Traugutta, z której dobiega ogromny szum. To gabinet dr inż. Aleksandera Bacciarellego, dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji. Gorąco, dyrektor przy biurku z lupą, pochylony nad prasą.


Aleksander Bacciarelli Powiedzial pan marszałkowi, że nie będzie pan rozmawiał z agentami? O tym, że za mało pan zarabia, by się spotkać z mieszkańcami remontowanej ul. Słowackiego w sobotę?

Rozmowa urzędnika z politykiem zawsze tak wygląda. Jest prowadzona z innych pozycji. Politykowi zależy, by zaistnieć w mediach, czyli jak najwięcej rozgłosu wokół swojej osoby. Urzędnik zaś dostaje wynagrodzenie za rozwiązywanie codziennych spraw mieszkańców. Spotkanie na wiecu, czy na happeningu pana Szprendałowicza nie leży w moich obowiązkach służbowych. Nie jest też zgodne z moją, powiedzmy, chęcią zaistnienia. Ja nie mam żadnego interesu politycznego zaistnienia w Radomiu. Dlatego też nie byłem przychylny tej propozycji, postawionej zresztą obcesowo. Ktoś dzwoni w czwartek i mówi do mnie, że chciałby, żebym ja był w sobotę o dziesiątej przy Słowackiego na spotkaniu. Ja także mam swoje plany na weekend, nie dostaję wynagrodzenia za takie dni. Nie była to propozycja udziału w show za odpowiednim wynagrodzeniem. Starałem się więc wytłumaczyć jaki jest stosunek urzędu do mieszkańców i na czym polega nasza praca. A polega na rozwiązywaniu problemów zgłaszanych przez mieszkańców oficjalnie, a nie na wiecowaniu. Takich spotkań, gdzie mieszkańcy wyrażali oburzenie z przedłużających się inwestycji było kilka i w kilku uczestniczyłem. Te, w których brałem udział były zorganizowane przez prezydenta lub wiceprezydenta miasta. Mieszkańcy zwracali się do władzy, a władza wzywała urzędników, żeby mieć wsparcie od strony technicznej.

Zaskoczony jestem obecnymi zebraniami, które są w Radomiu. W dużej mierze były przez uczestników wekslowane taką, powiedziałbym delikatnie pyskówką. Kilka osób miało konkretny problem np. z wjazdem na posesję. Takie kwestie techniczne wspólnie z projektantem są rozwiązywane. Ale ci ludzie wiedzą, że mogą iść z problemem do kierownika budowy, do inspektora nadzoru, który jest na budowie codziennie i wreszcie mogą przyjść do nas, do urzędu. Ja tu jestem w każdy dzień powszedni. Panu Szprendałowiczowi mówiłem, że o swoich problemach mieszkańcy mogą nas poinformować drogą mailową, która jest tak samo u nas traktowana jak każda inna korespondencja. A w spotkaniach uczestniczyły też osoby, które chciały podgrzać atmosferę, czy to obrażając nas, czy też wygłaszając poglądy w stylu: dlaczego jest ta inwestycja? Albo, dlaczego pan nie przewidział, że ona będzie trwała pół roku? Dlaczego pan nie wybudował drugiej drogi równolegle, by był objazd? Takie pytania i opinie uważam w zasadzie, nawet nie za retoryczne tylko złośliwie ukierunkowane i wniosek z nich ma być taki, że urzędnik jest głupi, a ten mieszkaniec czy uczestnik spotkania ma rację. Na takie pytanie nie ma odpowiedzi innej poza taką, że „pan się nie zna na inwestycjach”. Ja jestem taką sytuacją trochę zmęczony. Bo odpowiadanie na takie pytania jest bezcelowe. Spotykałem się wraz  prezydentem Marszałkiewiczem i mieszkańcami Idalina i Janiszpola, którzy skarżyli się na stan dróg. Poprawiliśmy stan tych dróg gruntowych. Mieszkańcy mogą organizować się w komitet przebudowy drogi, wtedy mogą liczyć na 90-procentowy udział miasta w kosztach przebudowy. Mamy takich projektów z wymienionych dzielnic ok. 15. Będziemy przebudowywać te ulice, mamy je w planie, także na przyszły rok, kiedy zakończy się remont Słowackiego. Ja rozumiem zniecierpliwienie ludzi ale to nie jest fenomen Radomia. Takie sytuacje miałem również w innych miastach. Choćby w Warszawie objazd pokierowano ulicą, przy której mieszkam i również miałem ciężarówki, autobusy i ogromny, uciążliwy ruch. Po przebudowach ten ciężki transport znika. W tej dzielnicy miasta układ ulic jest bardzo chaotyczny, tam trudno wytyczyć objazd a obecny powstał prawdopodobnie bez planu. Od strony lotniska, tam jest jeszcze gorzej, choćby na tereny podmokłe.

 

Panie dyrektorze, do Słowackiego jeszcze wrócimy ale chcę jasno ustalić, czy mówił pan o agentach i o  niskim wynagrodzeniu?

Trudno mi powiedzieć co było w rozmowie telefonicznej z osobą, z którą nie łączą mnie żadne zależności służbowe. Była to rozmowa półprywatna, przeze mnie nie rejestrowana. Minęło kilka dni. Trudno mi łapać siebie samego za słowa i pamiętać dokładnie co mówiłem. Pan Szprendałowicz nie jest dla mnie tak wyjątkową osobistością, bym sobie zapisywał co dokładnie mówiliśmy. Tak jak panu powiedziałem, na pewno nie byłem chętny do tego spotkania, ponieważ w soboty i niedziele mam swoje zajęcia. Nikt mi nie płaci za te dni. Nie zarabiam na tyle, żeby się poświęcać powiedzmy i w dowolnej porze dnia, nocy i tygodnia gdzieś się pojawiać na życzenie każdego mieszkańca Radomia. Nie mam tego zapisanego w żadnej umowie.

A ile pan zarabia?

Mogę powiedzieć tyle, że zarabiam połowę tego, co szefowie innych radomskich dużych organizacji zajmujących się podobnymi inwestycjami, tylko z innych branż.

Czy prezydent rozmawiał z panem na temat tejże rozmowy telefonicznej?

Tak, rozmawiałem z prezydentem Marszałkiewiczem. On wie, że moje zarobki nie są takie, jak kiedyś mi obiecywano. Wie, że nie dostałem nagrody za przeprowadzenie dosyć skomplikowanego projektu uzyskania pozwolenia na budowę obwodnicy południowej. Nigdy nie mówiłem mu, że moje zarobki są za duże.

Panie dyrektorze, niedawno pani minister w szwedzkim rządzie odeszła ze stanowiska, bo zapłaciła publiczną kasą za pomocą karty kredytowej. Pytam po prostu o standardy.

Nooo… myślę tak: jeśli ktoś jest odpowiedzialny za dziesiątki a nawet setki milionów złotych. Jeżeli ktoś Radomiowi przysparza korzyści w postaci przeprowadzenia projektów, na które miasto dostaje olbrzymie środki pomocowe. Mowa o takim przebiegu, żeby te środki zostały rzeczywiście pozyskane - to taka osoba powinna być lepiej wynagradzana. Z drugiej strony nie jest to dla mnie jakaś sprawa życia, czy śmierci. Ja przeżyłem tyle lat, że mogę dziś być w Radomiu, jutro gdzie indziej. Trochę się czuję jak w filmie, w westernie, gdzie sprowadzono ludzi do dzikiego miasteczka, w którym mieli ratować ludność pod hasłem „jest tam złoto”. Tego złota w Radomiu nie widzę, natomiast miasteczko rzeczywiście wymaga ratowania. W takich filmach są ludzie, którzy mogą nie myśleć o sobie, tylko o służbie publicznej. Czy ci, którzy takim ludziom płacą, powinni z tego korzystać i wykorzystywać taką sytuację? Tego nie wiem.

Dziś część społeczeństwa podchodzi absolutnie roszczeniowo do rzeczywistości. Mówią, dobrze niech będzie autostrada, ale nie w moim powiecie. Chcecie remontować Słowackiego, dobrze, róbcie to, ale w nocy, najlepiej w jeden tydzień i najlepiej tak, żeby nikt tego nie zauważył. Ludzie w fazie projektowej nie zgłaszają zastrzeżeń. W fazie przygotowania, nie interesują się, odwracają się plecami, a jak jest odbiór roboty, wylegają na ulicę i zaczynają wylewać na nas pomyje. Chodnik nie taki, nie po tej stronie, wjazd tu szerszy, a u mnie za wąski itp. Dla mnie taka postawa jest szokująca. Przecież Słowackiego jest w złym stanie od lat. W latach studenckich jeździłem tu do narzeczonej i ulica wyglądała prawie tak samo, nikt się nią nie interesował. Ja rozumiem, że ktoś ma interes prywatny ale to, że inwestycja zostanie skończona w 8 czy 9 miesięcy w stosunku do tego, że nic tam nie robiono od 40 lat, to dla mnie nie powinno mieć znaczenia.

2010/08/170810bacciarelli03.jpg 

A właśnie, kiedy zostanie ukończone? Jak się okazuje nie ma podpisanego aneksu z wykonawcą....

Sprawy są bardziej skomplikowane niż się wydawało. Była podpisana umowa i mógł być aneks do końca lipca. Uznaliśmy argumenty na korzyść wykonawcy. Chodzi o przedłużenie terminu wynikające ze względów technicznych.

Wykonawca opowiadał mi: raz coś zrobiliśmy, za chwilę każą nam rozbierać, ponieważ o czymś zapomniano, coś przeprojektowano i robimy od nowa.

Była taka sytuacja w przypadku sygnalizacji… Projektant tego nie przewidział. Nie było takiego nacisku. Sam ten projekt jest trudny. Projektanci z Miejskiej Pracowni Urbanistycznej wyraźnie uznali konieczność zachowania drobnego biznesu. Stąd też nie powstała tam ulica dwujezdniowa. Ale i mieszkańcy nie zgłaszali tego, projekt nie uwzględnił też świateł na przejściach. Życie pokazało swoje i nie jest to fenomen. Gdzie indziej są podobne problemy, poprawki.

Czy dziś pokusimy się o podanie daty końca przebudowy Słowackiego? To będzie przed wyborami, po wyborach, czy w nowym roku?

To jest naprawdę trudne pytanie. W tej chwili ze względów czysto technicznych, potencjał firmy, która wykonuje przebudowę i zakres robót wskazuje na to, że może być ta praca wykonana w ciągu 2 miesięcy z delikatnym marginesem na prace porządkowe. W październiku, przed słotami, przed złą pogodą powinna się ta robota zakończyć.

left 

A to jest jedna z wielu poważnych inwestycji prowadzonych w Radomiu. Co z resztą? Kiedy koniec?

Są to spore inwestycje. Największa z nich to 1905 Roku. Mamy tam kłopoty z wiaduktem, potencjał na budowie jest niewystarczający. To musi się zmienić, dostajemy od wykonawcy obietnice poprawy. Jest nadzieja, że prace zakończą się przed zimą, w listopadzie. Najlepsza sytuacja jest przy Kozienickiej, pomimo zastrzeżeń przekazywanych wykonawcy uważam, że nie ma zagrożenia z terminem. Przy budowie Centrum Słonecznego, co prawda są większe problemy, ale jestem skłonny powiedzieć, iże ta inwestycja się skończy w terminie. Miasto dyscyplinuje wykonawców. Rozważaliśmy zerwanie umowy z firmą pracującą przy Słowackiego, ale to mogłoby wydłużyć pracę o kolejne tygodnie. 

W przyszłym roku kolejne budowy, również duże inwestycje?

Układamy właśnie projekt budżetu. Nastawienie nasze jest takie, że zrobimy projekt „ile wlezie”, taki duży ile się tylko da. Władze miasta zdecydują co będzie do wykonania.

A co MZDiK planuje?

Między innymi obwodnicę południową za ok. 200 mln zł, realizacja przez trzy lata. Jest projekt ulicy Żółkiewskiego między wiaduktami. Kolejna to budowa Mieszka I do Ofiar Firleja. I cała masa mniejszych projektów.

Rozmawiał Bartek Olszewski