Wyrok w sprawie skatowania Dominika: Wiedzieli, że mogą zabić

3 lipca 2015

Są winni – orzekł sąd i skazał Szymona F. na karę 12 lat pozbawienia wolności, a Mateusza R. na 10 lat oraz wypłatę 150 tys. zł na rzecz poszkodowanego Dominika B. Wyrok w procesie oskarżonych o usiłowanie zabójstwa Dominika B. zapadł dziś w Sądzie Okręgowym w Radomiu.

030715winni04   Prokurator domagał się po 25 lat więzienia dla każdego z oskarżonych i zadośćuczynienia w wysokości 500 tys. zł dla Dominika B. Przypomnijmy: we wrześniu 2013 r. pracujący na czarno pod Grójcem 22-letni wówczas Dominik B. z Katowic upomniał się o zaległą pensję - około tysiąc złotych. Jak zeznawał potem pokrzywdzony i co potwierdził potem sąd, Dominik B. wysłał do Szymona F.  SMS z informacją, że jeśli nie dostanie pieniędzy, zawiadomi inspekcję pracy. Szymon F. przyjechał na umówione spotkanie samochodem i pojechali do lasu. Był z nimi także Mateusz R. Dominik B. przestraszył się wówczas i otworzył w kieszeni nóż, który miał ze sobą. Szymon F. zauważył to, odebrał nóż. Potem kazał Dominikowi kopać dół. Gdy odmówił, zaczął grozić mu tasakiem, a potem wydał Mateuszowi R. polecenie, by "dokończył to". Dominik dostał tasakiem kilka ciosów: w kark, głowę i ręce. Niemal stracił palce prawej dłoni. Gdy wydostał się spod piachu udało mu się dostać w pobliże "drogi nr 7. Tam, w Podolu pod Grójcem, 22-latka znaleźli przypadkowi kierowcy i wezwali pomoc. Wersja pokrzywdzonego: spójna i wiarygodna - Sad ustalił - także na podstawie zeznań matki pokrzywdzonego i bilingów telefonicznych - że relacja Dominika B. jest prawdziwa. Jest spójna, konsekwentna i wiarygodna. Pokrzywdzony od początku podawał, że obaj oskarżeni od początku byli na miejscu zdarzenia. Współdziałali ze sobą w wykonaniu planu - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu sędziowskiego Jerzy Kosiela. Podkreślił jednocześnie, że prawna kwalifikacja czynu, czyli usiłowanie zabójstwa jest adekwatna. - Oskarżeni zadając ciosy tasakiem w tak newralgiczne miejsca jak głowa i szyja mieli świadomość, że może doprowadzić to do śmierci pokrzywdzonego. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości - zapewniał sędzia. Przypomniał, że w wyniku  tych ciosów i obrażeń Dominik B. doznał poważnego uszkodzenia dłoni, które doprowadziły do tego, że dziś jest osobą niepełnosprawną. - Już na samym miejscu zdarzenia ciosy wykonywał Mateusz R., ale był to wynik porozumienia, uzgodnienia pomiędzy oskarżonymi. Zdarzenie było zaplanowane, nieprzypadkowe, ale rola Szymona F. była dominująca. Sąd doszedł do przekonania, że obaj oskarżeni są winni popełnienia usiłowania zabójstwa - informował sędzia Kosiela. Szymon F. był inspiratorem i odegrał wiodącą rolę Przewodniczący składu sędziowskiego uzasadnił również różnicę w wysokości kary dla obu oskarżonych. - Wiodącą rolę odegrał Szymon F. To on poczuł się dotknięty osobiście treścią SMS-a, jaki przysłał mu pokrzywdzony. To Szymon F. zainicjował zdarzenie, zaplanował je i zaangażował do tego Mateusza R. Groził pokrzywdzonemu mówiąc,"gdzie kończą takie osoby, które go straszą".
Dlatego kara dla Szymona F. jest wyższa - uzasadniał sędzia, choć wcześniej podkreślił, że ciosy Dominikowi zadawał Mateusz R.
Jednocześnie sąd uznał, że czyn "nie zasługuje na tak wysoka karę jak 25 lat pozbawienia wolności".  - Taka wysokość jest karą izolacyjną od społeczeństwa, a ta zbrodnia  naganna z bardzo wielu powodów - pokrzywdzony upomniał się tylko o swoje pieniądze - nie zasługuje na tak drastyczne ukaranie jak 25 lat pozbawienia wolności - tłumaczył Jerzy Kosiela. Dodał, że rola Mateusza R. w bezpośrednim sprawstwie istnieje, niemniej do zdarzenia doszło nie z jego inicjatywy, nie on był inspiratorem. - Sąd uznaje, że powinien ponieść karę, ale nie w takim wymiarze jak Szymon F. - zaznaczył przewodniczący składu sędziowskiego. Sąd zaliczył oskarżonym na poczet odbywania kary pobyt w więzieniu od 3 września 2013 do 3 lipca 2015 r. Dominik B. nie  chciał po ogłoszeniu wyroku rozmawiać z dziennikarzami. Mecenas: wywód sądu pozbawiony logiki Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca Szymona F. zapowiada jego apelację. - Sąd powinien wykazać w stosunku do mojego klienta, dlaczego uznał jego winę. A ja usłyszałem ogólniki, stereotypy, beletrystykę, pomieszanie dowodów. Ten wywód był pozbawiony wewnętrznej logiki. Jeżeli takie będzie pisemne uzasadnienie, to ja jestem spokojny o ten wyrok, że pan sędzia polegnie - komentował mec. Andrzej Werniewicz. Bożena Dobrzyńska      
Tags