Wyszli z klubu PO. „Chcemy być z dala od intryg i knowań dworu pana prezydenta”
21 grudnia 2017
– Byliśmy w klubie Platformy Obywatelskiej szykanowani, ośmieszani i obrażani. Chcemy być z dala od intryg i knowań dworu pana prezydenta. Będziemy służyć miastu i jego mieszkańcom – deklarują radni Katarzyna Pastuszka-Chrobotowicz i Marcin Kaca.
Radni zabrali glos dopiero po kilku dniach od wyjścia z klubu PO i sesji, na której nie uchwalono budżetu Radomia na 2018 rok. Zaprosili dziennikarzy na konferencję prasową, złożyli oświadczenia i... nie chcieli odpowiadać na pytania. - Prosimy, by państwo uszanowali okres przedświąteczny - uzasadniali.
Oboje dziś radni niezależni przekonywali, że decyzja o opuszczeniu klubu PO była dla nich bardzo trudna. - Dla mnie chyba była to jedna z najtrudniejszych w życiu - zapewniała Pastuszka-Chrobotowicz. przypomniała, że była członkiem Platformy blisko 11 lat i bardzo szanuje ludzi, którzy tworzyli partię w Radomiu. Wymieniła byłą premier Ewe Kopacz, Zbigniewa Banaszkiewicza, Annę Białkowska, Leszka Ruszczyka. - Mam również wielu przyjaciół wywodzących się z Platformy, ale nie spodziewałam się, że mam również wielu wrogów. Moja decyzja ma kilka przyczyn, ale ostatecznie dwa powody zdecydowały, że opuściłam klub. Od jakiegoś czasu mówiło się w szeregach Platformy Obywatelskiej, że nie ma dla mnie miejsca w PO, że składam interpelacje, że zadaję dużo trudnych, dziwnych pytań. Te głosy nasiliły się, po wyborach 2 grudnia w Platformie. Jednak najważniejszą przesłanką, która skłoniła mnie do podjęcia takiej decyzji było to, że nie mogłam w sposób sprawny, właściwy pełnić mandat radnej, nie mogłam tego robi. Z informacji, jakie uzyskiwałam od pracowników urzędu miejskiego, z otoczenia pana prezydenta wynikało jasno, że jako radna Platformy Obywatelskiej jestem szkalowana, jestem ośmieszana, podważane są moje kompetencje przez zaplecze polityczne pana prezydenta. Dodatkowo mówiło się, że jako radna rady miejskiej nie będę w stanie załatwić żadnej sprawy dla mieszkańców miasta, dla mieszkańców mojego okręgu wyborczego - wyjaśniała radna. Zaprzeczyła, by o jej sytuacji nikt nie wiedział. - Wielokrotnie rozmawiałam o mojej trudnej sytuacji, o tym co się o mnie mówi, w jaki sposób się mówi i jak się mnie obraża zarówno z prezydentem Witkowskim i wiceprzewodniczącym rady miejskiej panem Wiesławem Wędzonką. Prosiłam o interwencje, prosiłam o rozmowę i o złagodzenie sytuacji, ale bez skutku - mówi Katarzyna Pastuszka-Chrobotowicz. Dodaje, że o jej zamiarze odejścia z klubu wiedziało wiele osób, ponieważ głośno o tym mówiła. - Mówiłam, że mam dosyć takiego traktowania i nie chce być postrzegana jako radna drugiej kategorii. jest mi tym bardziej przykro, że tyle osób wiedziało o tym, ale zapomniało; nie chcą się przyznać, bo się tego wstydzą - uważa radna. Twierdzi, że w PO są osoby, które chciały, by klub opuściła i dążyły do tego. - Dlatego kieruję te słowa do pana prezydenta: panie prezydencie, to nie drobne osobiste interesiki zadecydowały o tym, że odeszłam z klubu radnych Platformy Obywatelskiej, ale brak chęci, brak woli jakiejkolwiek współpracy pana zaplecza politycznego zdecydowało o tym, że z klubu radnych Platformy Obywatelskiej odeszłam - przekonuje radna, dodając, że nie wolno traktować ludzi jak wrogów. - Dlatego ja jestem gotowa do rozmów o przyszłości Radomia, o budżecie na rok 2018. Czekam na ruch z pana strony, panie prezydencie - zadeklarowała.
Marcin Kaca "podpisał" się pod słowami swojej koleżanki. - Praca na rzecz miasta była dla mnie zawsze priorytetem. Dlatego bardzo długo znosiłem utrudnienia, szykany i przeszkody, które spotykały mnie w mojej pracy ze strony władz miasta. Być może były one spowodowane pewnymi zaszłościami w związanymi z wewnętrznymi wyborami Platformie, związanymi z wyborami samorządowymi i samymi wyborami - tłumaczył Marcin Kaca. Przypomniał, że startując z pierwszego miejsca z okręgu nr 3 uzyskał bardzo dużą liczba głosów. - Niestety moje starania i wysiłki spotkały się nie tylko z brakiem uznania ze strony pana prezydenta i jego otoczenia, ale także z bezprzykładną, nieuzasadnioną krytyką, a nawet z szykanami, co było dla mnie niezrozumiałe - zaznaczył radny. Jako przykład podał starania o dofinansowanie dla osiedla Borki. - Ślubowałem przede wszystkim miastu i jego mieszkańcom. Chcę być wiernym tej idei, wiernym własnym przekonaniom, z dala od intryg i knowań dworu pana prezydenta - zapewnia Marcin Kaca.
Bożena Dobrzyńska