Z listów i blogów, czyli jak Witkowski z Kosztowniakiem piłkę kopie

2 czerwca 2012
Radom z Euro 2012 ma współnego niewiele. Nawet dworca PKP nie zdążyli nam przed turniejem wyremontować. Ale emocji, choćby "okołopiłkarskich" nie brakuje. Zawodnicy się nie oszczędzają... siedząc przy klawiaturach komputerów. Radomscy politycy piszą listy i faulują się na blogach.

 

 

Witkowski (pierwszy z lewej) nie lobbuje za sportem?Pisze poseł Radosław Witkowski do prezydenta Adnrzeja Kosztowniaka (PiS):"O budowie stadionu mówi Pan od początku sprawowania swojego urzędu. Wizje były różne – stadion piłkarsko-lekkoatletyczny przy Struga, centrum sportowe z okazałym stadionem na Koniówce, wreszcie kompleks przy Struga zbudowany w partnerstwie publiczno – prywatnym. Żadna z tych wizji nie wyszła poza wstępny etap. Dlatego zwracam się do Pana z konkretnym pytaniem: Czy zamierza Pan w najbliższym czasie zrealizować tę inwestycję? Jeśli tak, to czy może Pan przedstawić choćby przybliżony harmonogram realizacji tego przedsięwzięcia?"


Witkowski uważa też, że palącym problemem, "który trzeba rozwiązać właściwie natychmiast, jest doraźne dostosowanie stadionu przy Struga do wymogów obowiązujących w II lidze". "Czy te niezbędne prace zostaną wykonane?" - pyta poseł PO.

 

Nic tylko piszą, piszą i apelują (do mnie) 

Jednym słowem - krótka piłka. I szybka, bo prezydent zaraz na drugi dzień po tej publikacji odpowiada posłowi. Zresztą nie tylko jemu. Najpierw żali się, że "ostatnio obrodziło nam w lokalnej polityce pisarzy listów i apeli". Potem stwierdza, że nie będzie się do tych pism szerzej odnosił: "tym bardziej, że nie bardzo jest do czego". Jego zdaniem, źródłem trudności oświatowych w Radomiu jest rząd, a nie Ryszard Fałek."Mój zastępca nie jest także odpowiedzialny za niż demograficzny i jego konsekwencje w postaci zmniejszonej liczby uczniów w szkołach" - stwierdza.

 

Pośle, nie leń się!

Witkowskiemu zarzuca, że swoim listem  próbuje "nadrobić" dotychczasowąa bezczynność (np. w kwestii lotniska czy stadionu) i zaistnieć lokalnie w mediach". Prezydent przekonuje, że pracuje ze wszystkimi opcjami politycznymi dla dobra Radomia, także z Platforma Obywatelską. "Niektórych polityków tej partii widać boli, że nie biorą udziału w tej dyskusji. Nie ja dobieram sobie partnerów do takich rozmów ze strony Platformy. W mojej ocenie wszyscy najważniejsi biorą w tych rozmowach udział. Na pewno wszyscy decyzyjni. Może komuś przeszkadza, że rozmawiamy i pchamy do przodu radomskie sprawy w Ministerstwach i Urzędzie Marszałkowskim? - pyta prezydent. Nadal ani zdania o stadionie i odpowiedzi na pytania posła, ale za to kolejna uszczypliwość: "Nie widać aktywności w zabiegach o halę, obwodnicę, lotnisko czy kolej. W poprzedniej kadencji faktycznie współpraca na rzecz Miasta ze strony pana posła była widoczna. Teraz jakoś mocno osłabła i kontestowana przez pana posła jest nawet formuła spotkań ponad podziałami. Widać jedni stawiają obecnie na działanie i współpracę, inni wolą pisać listy."

 

Jak widać, kolejni "inni" wolą pisać bloga, niż wypowiadać się oficjalnie.

 

Poseł oddaje strzał na bramkę...

Kosztowniak, pierwszy kibic RadomiaPoseł Witkowski nie czekał ze swoim strzałem i odpowiedział natychmiast, mimo że jak podkreśla, w weekend nie ma zwyczaju pisać bloga. "Ale dla Pana Prezydenta zrobiłem wyjątek" - zapewnia. Swój wpis tytułuje "Panie Prezydencie, chłopaki nie płaczą". Zarzuca prezydentowi, że: "zamiast odpowiedzieć na proste pytania, Andrzej Kosztowniak próbuje bawić się w tanią psychoanalizę. Tylko że radomianie płacą mu nie za zabawę w prowincjonalnego Freuda, ale za rządzenie miastem. Dlatego oczekuję, że się opamięta i wyjaśni kwestie nurtujące wielu mieszkańców miasta". Witkowski powtarza więc pytania dotyczące budowy nowoczesnego stadionu dla Radomiaka."Pytania te skierowałem oficjalnie drogą mailową. Zamiast osobistych wynurzeń na blogu Pana Prezydenta, oczekuję odpowiedzi w terminie przewidzianym przepisami prawa" - informuje poseł.

 

A potem jest ostrzejsza zagrywka: "Dotychczas zamiast wyjaśnić te kwestie, Prezydent się maże. Wszyscy go, biedaka, krzywdzą. A do tego jeszcze listy do niego piszą. A przecież myślał, że skoro ktoś z Platformy chce z nim rozmawiać, jest przyjmowany w warszawskich gabinetach, to będzie miał święty spokój i pożyje sobie jak pączek w maśle. Otóż nie, świętego spokoju nie będzie. Każda zła decyzja będzie piętnowana, każde zaniedbanie wytykane. Dla dobra Radomia.

W trosce o odruchy wymiotne
Co do tych kilku dziwnych zdań, które Pan Prezydent skierował do mnie na blogu – pisanie, że nie biorę udziału w lobbowaniu na rzecz ważnych dla miasta projektów jest po prostu śmieszne. Pierwszy z brzegu przykład – hala sportowa. Środowisko siatkarskie wiedziało o dobrych decyzjach Ministerstwa Sportu w tej sprawie na tydzień przed Panem Prezydentem. Niech się Pan zastanowi dlaczego. Nie muszę przesiadywać w Pańskim gabinecie, żeby pracować na rzecz miasta. Nie chciałbym też, żeby musiał się Pan ze spotkań ze mną tłumaczyć przed swoimi wyborcami, jak to miało miejsce w poprzednim Pańskim wpisie. Chciałbym też oszczędzić Panu odruchów wymiotnych, o których pisał Poseł Marek Suski w kontekście spotkań z politykami PO. Po prostu róbmy swoje, wyborcy to ocenią. A Pan niech odpowie na proste pytania, które w imieniu bardzo wielu radomian Panu zadałem. Czy się Panu to podoba, czy nie, jest to Pana obowiązek".

 

Wynik tego meczu? Na razie 1:1, ale Witkowski chyba zyskuje przewagę. Jeśli remis się utrzyma, sędzia (czyli my, wyborcy) zarządzi dogrywkę. Ale potem, panowie, pozostaną już tylko rzuty karne!

 

O czym skromnie zawiadamia was autorka komentarzy i śródtytułów zawartych między cytowaną w powyższym tekście epistomolografią. A także fanka (kibicka?)... gimnastyki artystycznej i jazdy figurowej na lodzie.

 

Bożena Dobrzyńska