Z Radomia do Wrocławia. Samolotem to tylko godzina

21 kwietnia 2016

Po co jeździć, a właściwie po co latać, do Wrocławia? Powodów jest co najmniej kilka i poniżej je wymienimy, a także postaramy się przekonać, że są warte zastanowienia. Argumenty „za” sformułowaliśmy udając się w pierwszą podróż do stolicy Dolnego Śląska na zaproszenie linii SprintAir, której samoloty regularnie latają już do czterech miast w Polsce i Europie.

  IMG_31   To prawda: SAAB 340, który stacjonuje teraz na stałe na lotnisku w Sadkowie i który obsługuje trasę nie tylko do Wrocławia, ale również do Berlina, Gdańska i Pragi, nie należy do najmłodszych, ale wbrew pozorom, jest przyjazny. Ma całkiem wygodne fotele ustawione w dwóch rzędach - po dwa po jednej i po jednym - po drugiej stronie. Słychać wprawdzie pracujące silniki, ale z czasem można się do tego przyzwyczaić. Samolot zabiera na pokład 33 pasażerów plus dwóch pilotów i stewardessę. Do Wrocławia odlatuje z Radomia o godz. 8, ale na odprawę trzeba zgłosić się co najmniej godzinę wcześniej. Kolejek wprawdzie nie ma, jednak kontrola bezpieczeństwa zajmuje czasem - naszym zdaniem niepotrzebnie - zbyt dużo czasu. Ma się wręcz wrażenie, że służby lotniska są nie tyle drobiazgowe (co byłoby zrozumiałe), ile złośliwie dokładne. To ogromny kontrast z lotniskiem we Wrocławiu, gdzie - jak zapewniał nas już na miejscu prezes Dariusz Kuś - za punkt honoru postawiono sobie, by nie zniechęcać pasażerów długą odprawą. Np. pasażerowie nie czekają tutaj na bagaż dłużej niż 1,5 minuty! Kto leci i po co W samolocie inaugurującym lot do Wrocławia uwagę zwracała grupa sześciu młodych mężczyzn w doskonałych nastrojach. Jak się okazało, to podtrzymujący więzy towarzyskie absolwenci radomskiego Technikum Ekonomicznego. - Lecimy na koleżeńskie spotkanie po latach, mają do nas dołączyć na miejscu  jeszcze dwie osoby - mówił Przemek Bogdański. We Wrocławiu zamierzają spędzić trzy dni. - Nie wyobrażaliśmy sobie, że możemy nie polecieć jednym z pierwszych samolotów z radomskiego lotniska - zapewniali. Wśród pasażerów był też Adam Michalczewski, właściciel firmy transportowej, która ma swój oddział we Wrocławiu. Zapewniał, że dla niego takie połączenie to ogromna wygoda; nie trzeba tracić za kółkiem, albo w pociągu około sześciu godzin. Bo tyle czasu zajmuje podróż tymi środkami lokomocji. Nie zawsze różowo Czytelnikom podejrzewającym, że koloryzujemy nieco tę lotniskową rzeczywistość, od razu mówimy, że nie. A jako przykład podajemy największy minus lotniska we Wrocławiu. Choć jest ono spore, a terminal bardzo przestronny i funkcjonalny, to komunikacja z samym miastem... fatalna. W każdym razie ta publiczna. Spod terminalu do centrum jeździ tylko jeden (!) autobus miejski, a sama podróż nim trwa nawet do 40 minut. Można oczywiście skorzystać z taksówki, ale to już koszt około 40 zł, czyli połowę ceny biletu lotniczego (ta wynosi 99 zł), ewentualnie wynająć samochód - za jeden dzień zapłacimy około 100 zł. O tym, że Wrocław powinien lepiej zadbać o osoby podróżujące z lotniska do miasta przekonaliśmy się na własnej skórze. Samolot do Radomia odlatuje o godz. 17, ale we wtorek nie sposób było zjawić się w terminalu do odprawy o czasie. Lotnisko leży w pobliżu autostrady, a tam przed południem wydarzył się śmiertelny wypadek samochodowy i trasa była długo zablokowana, a autobusy opóźnione. Wystarczy powiedzieć, że nie tylko my mieliśmy takie problemy: również piloci naszego SAAB-a dotarli na lotnisko kilka minut przed czasem odlotu. Ten opóźnił się o około 10 minut, jednak nadrobił tę stratę - na lotnisku w Radomiu byliśmy zgodnie z planem o godz. 18.10. Podobno sprzyjał nam wiatr. Wrocław: wiele atrakcji Samo miasto ma wiele uroków i nie sposób poznać ich zaledwie w kilka godzin, dlatego jeśli ktoś chce się do niego wybrać, powinien raczej zaplanować kilkudniowy pobyt. Bo poza piękną Starówką z Rynkiem i Ostrowem Tumskim z najstarszymi zabytkami, do obejrzenia jest m.in. słynna Panorama Racławicka, Hala Stulecia (wybudowana jeszcze  w latach 20. XX w.), a nawet... dworzec kolejowy. Zabytkowy, ostatnio wspaniale odnowiony, spełnia nadal swoją funkcję. Niemal cały dzień można spędzić w ZOO i w jego najnowszej części Afrykarium. "Afrykarium to 15 000 000 litrów wody, 7 000 zwierząt 200 gatunków, 5 regionów, 1 kontynent" - tak reklamuje się to niezwykłe miejsce, a my dodajmy jeszcze, że wśród tych zwierząt są krokodyle, hipopotamy, żółwie i manaty. Resztę zobaczcie sami na zdjęciach! Wrocław to także miasto wielu ciekawych wydarzeń kulturalnych, a w tym roku jest ich bez liku z oczywistego powodu: Wrocław jest w tym roku Europejską Stolicą Kultury. Sukces przyszedł wcześniej Prezes Portu Lotniczego Wrocław uważa, że lotnicze połączenia regionalne mają przyszłość. Nie tylko dlatego, że - jak przekonywaliśmy już - w takim mieście jest co robić. - Również może się okazać, że nasza oferta jest atrakcyjna jako lotniska przesiadkowego, bo mamy 28 połączeń w ofercie tanich linii w kierunkach południowych, na Wyspy Brytyjskie oraz do Skandynawii, sześć połączeń sieciowych, w tym do jednych z największych europejskich hubów przesiadkowych we Frankfurcie, Monachium i Kopenhagi - wylicza Dariusz Kuś. Chwali się też, że lotnisko wygrywało w konkursach na najbardziej przyjazne pasażerom i najlepsze lotnisko regionalne. To m.in. zasługa wspomnianego już programu "Stop kolejkom". Wrocławskie lotnisko obsługuje około 2, 5 mln pasażerów rocznie, co oznacza, że w intensywnym sezonie letnim ta liczba sięga około 10 tys. pasażerów dziennie. Daje mu to szóste miejsce w kraju po Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Katowicach i Modlinie. Mimo tych sukcesów prezes Kuś przyznaje, że lotniskowy biznes to ciężki kawałek chleba. - Nie wystarczy nacisnąć guziczek i samo zacznie wszystko działać. Trzeba tak zorganizować działalność lotniska, by nie generowało zbyt dużych kosztów. Wtedy rok po roku być może osiągnie się taki wynik, że te koszty w końcu się zbilansują - mówi prezes. Uważa jednak, że wsparcie miasta czy nawet województwa, które zapewnią płynność do czasu osiągnięcia samofinansowania, trzeba próbować. - Ale to jest biznes i trzeba podchodzić do tego biznesowo, bo my tak podchodzimy i mamy sukces - zapewnia prezes PLW. 2015 rok lotnisko zamknęło zyskiem ponad 9 mln zł. Budowa terminalu z płytą postojową kosztowała 400 mln zł. Ostatnio zmodernizowano za 100 mln zł drogę startową wraz z systemem ILS II kategorii. W sumie na modernizację wydał około 500 mln zł. Port we Wrocławiu zarabia także na wynajmie powierzchni sklepowych, opłatach parkingowych i wynajmie samochodów. To pokaźna część przychodu firmy. - Zakładaliśmy, że wynik który osiągnęliśmy przyjdzie za trzy, cztery lata. Tak przedstawiliśmy to w planie biznesowym bankowi, który finansował nasze inwestycje. Ale sukces przyszedł wcześniej - nie ukrywa zadowolenia Dariusz Kuś. Bożena Dobrzyńska  Zdjęcia Marian Strudziński    
Tags