Radomianie mają dużo do powiedzenia

15 maja 2007

Rozmowa z prezesem stowarzyszenia Kocham Radom Jakubem Kluzińskim:

Uznaliście, Radom jest miastem, w którym taka akcja jak „Masz wybór, masz głos” jest szczególnie potrzebna. Dlaczego?

Jakub Kluziński Ponieważ  radomianie muszą sobie uświadomić, że mają coś do powiedzenia na temat problemów miasta, w którym żyją, nie tylko przed i podczas wyborów. Chcemy, by wiedzieli, że mają prawo pytać i sprawdzać wybrane władze samorządowe, że warto angażować się w takie projekty. Właśnie w ten sposób buduje się społeczeństwo obywatelskie.



Radomianie nie mają najlepszego zdania o swoim mieście...

Pokazała to choćby sonda przeprowadzona przez jedną z gazet. Okazało się, że większość mieszkańców traktuje Radom jak czarną dziurę, miejsce z ktorego trzeba jak najszybciej uciekać. Ja mam możliwość popatrzenia na Radom z trochę innej perspektywy, ponieważ pracuję w Warszawie. Nie mam wątpliwości, że Radom nie jest wcale gorszym miastem od innych, że jest tu ciekawie i ładnie. Nartomiast rzeczywiście panuje u nas wyjątkowe poczucie beznadziejności, mieszkańcy mają niskie poczucie własnej wartości, brakuje im przekonania, że można coś zmienić.

A co i jak można?

Można zacząć od przyjścia na dyżur radnego i zapytania, co pan robi, żeby żyło nam się lepiej? W Radomiu mieliśmy bardzo niską frekwencję w wyborach, a to oznacza że niewielu z ludzi interesuje się sprawami publicznymi.

Liczycie, że debata, która organizujecie wzbudzi zainteresowanie radomian

Chcielibyśmy, by tak było. Ale nawet jesli ktoś nie przyjdzie, może skierować do nas pytanie. Musimy przekonać ludzi, że są ważni dla nas nie tylko przesd wyborami,  również – tak jak teraz – w pół roku po wyborach.

Ale władze samorzadowe na czele z prezydentem miasta nie podzielają raczej tego stanowiska...

Bardzo mnie to dziwi, że pan prezydent nie rozumie idei społeczeństwa obywatelskiego. My od samego początku wyciągaliśmy rękę do współpracy, nigdy nie działaliśmy na zasadzie konfrontacji. Z prezydentem udało mi się umówić i porozmawiaćc po wielu miesiącach zabiegów, dopiero pod koniec kwietnia.

Jednak nie udalo się Panu go przekonać do udziału w debacie?

Po trzykrotnym zaproszeniu i kilku dodatkowych prośbach otrzymaliśmy odmowną odpowiedź. Argumenty, jakie w piśmie do nas przedstawił szef kancelarii prezydenta Artur Standowicz są dla nas zupełnie niezrozumiałe. Idea debaty jest taka, że spotykają się mieszkańcy miasta, a prezydent jest wtedy gościem.

Czy zatem jest sens ją orgganizować bez prezydenta?

W tej sytuacji musimy oprzeć się na publicznie składanych przez prezydenta deklaracjach, wybrać pięć zagadnień i na nich skupić dyskusję. Nie chcemy, by tę debatę traktowano w kategoriach politycznych, nawet ja nie wystepuję tam w roli radnego. Całość poprowadzą dziennikarze; nie chcemy spotkać się z zarzutami, że ktoś się chce wypromować. Jesteśmy po prostu aktywnie działającym stowarzyszeniem.