Diabły w równej nysce

9 maja 2012
Bywa, że ortodoksyjny motodziennikarz wybierze się do teatru. Bywa, że sztukę napisze inny dziennikarz, być może też ortodoksyjny. Problem pojawia się wtedy, gdy ten pierwszy koniecznie chce coś powiedzieć, napisać, zachęcić was, byście wybrali się na spektakl tego drugiego. Uczynię to..., ale po mojemu.

 

 

Pranie, ksiądz, kochanka, akwizytorzy, pracodawcy. I w  tym wszystkim człowiek Po swojemu Sebastian Równy (z którym nie zamieniłem ani jednego zdania) opisał świat. Świat ten przelał na papier a następnie na deski teatru, w którym grają amatorzy. - Dobrze, bardzo fajnie – mówił po przedstawieniu Zbigniew Rybka, profesjonalista i dyrektor prawdziwego, zawodowego teatru. W kolejnych zdaniach barwnie opowiadał o teatrach amatorskich w rejonach skąd przyjechał. Mówił o setkach takich zespołów, które nawet podczas wojny działały. Resursa w Radomiu, co podkreślał konferansjer przed i po spektaklu, postawiła na pierwszy amatorski teatr od czasu ostatniej wojny. "Być może to prawda" – pomyślałem sobie i poważniej „odleciałem” w rejony, gdzie odnajduję sposób, na to, „jak wam opowiedzieć o tym, co widziałem, jak was zachęcić?". Ja – na ogół piszący o samochodach, mam opisać sztukę autorstwa Równego, także cały czas piszącego... nie o samochodach. Głównie o życiu.

 

Były brawa, gratulacje, kwiaty 

Zatem... pamiętacie nyskę? Nyska za czasów PRL była głównym przewoźnikiem ludzi z miejsca na miejsce. Była subtelniejsza od ociężałych jelczy czy autosanów, znaczy autobusów, w których ludzie się tłoczyli bez klimatyzacji. Nysa była moim zdaniem pierwszym vanem świata! Była w swoim czasie piękna i subtelna. Była też prosta, jak słowa, które słyszałem w sztuce Równego. Prostotą można trafić najcelniej do odbiorcy! Nysa miała wnętrze, w którym można było rozwiesić pranie – dokładnie takie jak w spektaklu. W nysie ludzie rozmawiali o tematach ważnych, przyziemnych, filozoficznych, tak też było na deskach Resursy. W nysie kierowca klął na czym świat stoi, gdy nie miał młotka bądź przecinaka, by auto naprawić. Słowem: gdy miał dylematy, gdy para uchodziła uszami a wiara w wiarę i cuda przeminęła – wtedy główny bohater nyski dostawał szewskiej pasji, klął jak szewc – identycznie jak wczoraj w teatrze. Znam od lat Miclosha (Michał Rzodeczko). Zagrał główną rolę w „Diabłach” Równego. Nie zagrał równo, choć się dosłownie skaleczył, maskował to doskonale. Zagrał najlepiej jak umiał, a wyszło to tak, jakby nie grał, jakby opowiadał swoje życie. Życie, o którym nie raz w przeszłości wspólnie rozmawialiśmy (bo akurat tak się składa, że się świetnie znamy). Życie, które powinno być twórcze a nie odtwórcze, nienaginające się do norm wszelakich „diabłów”, nawiedzających lekko niepokorną duszyczkę. W tym opowiadaniu i mówieniu o życiu nie raz towarzyszył nam Robert Stępniewski, który teraz teatr w Resursie stworzył i doprowadził do premiery. Kiedyś podczas rozmów o życiu niejedna nyska przejechała obok nas. Wczoraj podczas premiery, pełna sala Resursy pewnie nie myślała o nysce produkowanej na podstawie warszawy, która zaś była na licencji czegoś z ZSSR..., a to co produkował Wielki Brat, jeszcze wcześniej produkował WIĘKSZY BRAT w Stanach Zjednoczonych. Skomplikowane? Jeśli tak, to przekonajcie się jak życie może być skomplikowane... Albo bardzo proste.

 

W Resursie po raz kolejny „Diabły” Równego, z prawdziwym księdzem, zagrają 17 mają. Moim zdaniem zobaczyć warto. Chociaż, muszę to powiedzieć: ta sztuka należy do gatunku „Ostatniego kuszenia Chrystusa”, do „Czasu Apokalipsy”, do „Ptaśka”, czyli takich obrazów jakie najchętniej oglądam w małej, kameralnej sali. Sala Resursy wczoraj biła brawo.

I jeszcze jedno: nyska, o której piszę, nie była niebieską z białym paskiem – tej suki nikt nie lubił! A jeśli ten tekst czytają młodzi z pryszczami na twarzy i się zastanawiają o czym ja pitolę; i nie mają pojęcia jak rozszyfrować słowo "nyska"... to młodzieży młoda, piękna, nie przejmujcie się. Mam nadzieję, że wasze życie jest już inne. Z poduszkami powietrznymi, systemem ABS, kontrolą trakcji, kontrolowanymi strefami zgniotu i komputerami. Żadnych z tych diabelskich dóbr nie było w nysce, a mimo to, był to najchętniej zatrzymywany przeze mnie samochód na stopa. W Polsce nysek było wiele, tak jak indywidualności, o których opowiada Równy.

Bartek Olszewski