Masę kasy da masa eletoratu
Jak wiemy, by ze szklanki coś wypić, to trzeba wpierw coś do niej wlać. W piątek Platforma Obywatelska powiedziała wszem i wobec, że wleje unijną kasę na halę widowiskowo-sportową przy ul. Struga. Na razie leje, że projekt tenże ląduje na liście projektów kluczowych Ministerstwa Sportu. To znaczy, że to ważny projekt! Dariusz Wójcik (PiS), przewodniczący naszych rajców, obwieścił na swoim blogu, że w sprawie hali: „rewelacyjne wieści z Warszawy przywiózł prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak.” oraz: „wszystko wskazuje na to, że będziemy mieli nową halę sportową.” - Pod warunkiem, panie przewodniczący, że wlejemy z naszego budżetu, nasz radomski wkład. A naszą działkę wleją rządzący, gdy radomianie dadzą kasę z podatków. Bo kasa miasta jest zadłużona. Na ile? Czterysta baniek, może mniej, może więcej? A kogo to interesuje? Kwota jest spora, więc dodatkowo rządzący nami myślą o filharmonii. To kolejna, ogromna KUPA KASY, której NIE MA, a mnie mydlicie oczy, że na bank będzie! Problem w sprawie hali widzi nawet sam prezydent Andrzej Kosztowniak: jak napisał na swoim blogu: „Przy pojawieniu się wspomnianych środków na budowę hali, która była ważnym elementem partnerstwa publiczno-prywatnego, zmianie ulega cały projekt. To komplikuje sprawę. Nie kryję tego.” - Panie prezydencie, ja zaś nie kryję, chyba was lekko zagonili w kozi róg przyjaciele z Platformy. Bo dali wam kasę, która im płynie z nieba, a teraz wy musicie uciułać własny wkład! Życzę powodzenia! Do tego stopnia wami ktoś kręci, że przewodniczący Wójcik sam wlał do swego auta (to diesel) benzynę i podejrzewa, że to sabotaż! Zaiste, można się tu zakręcić! Tym bardziej, że za te igrzyska halowo-filharmonijne płacą podatnicy. A jak się ziści, kolejną KUPĘ kasy będą płacić na utrzymanie tych cudów.
Tylko ci „sponsorzy” wyjeżdżają z miasta za chlebem. Do miasta, przyjechał zaś cyrk. Ten prawdziwy był obok zalewu na Borkach. Kolejny, w pobliżu otwieranego hucznie Centrum Przetwarzania Danych (opodal Kieleckiej) i mówili, że też jest prawdziwy. Przebrzydły i pomarańczowy Ruch Palikota wywąchał, że cały ten ministerialny cyrk z samym ministrem Rostowskim kosztował ćwierć miliona złotych! Kilka godzin pod białym rozstawionym namiotem, gdzie przemawiał minister a inni pili kawkę i zajadali ciasteczka. Kawioru nie widziałem, ale widziałem tam posła Suskiego, który przemawiać też chciał, ale mu nie dano. Więc wyszedł wcześniej czym oburzony jest partyjny kolega posła, senator Wojciech Skurkiewicz. Pan senator wkurzony jest podwójnie, bo prezydent Andrzej Kosztowniak w czasie kilku godzin przedstawienia cyrkowego musiał jechać do ministra sportu Anny Muchy, by usłyszeć poparcie dla hali sportowej.
Tak to się jakoś układa, że jedni się wkurzają, inni biją pianę, kolejni dają wędkę, by jeszcze innych na wędkę złapać poprzez radomskie marzenia o budowie tego czy innego obiektu. Tylko po co komu te igrzyska? Jak to po co? Choćby po to, by za jakiś czas ruszyć do fotela szefa magistratu. Za siedzenie na nim dają jakieś 12 tysięcy miesięcznie. Jeśli Andrzej Kosztowniak wystartuje, to trzecią kadencję wygra. Chyba, że znajdzie się inny, który by chciał na dzień dobry drenować szpitale, szkoły, kulturę i choćby drogi i zbudować dla pozostałych w mieście potrzebne i niezbędne areny igrzysk dla mas.
Ach, jeszcze jedno, byłbym zapomniał. Pan prezydent jako fan motoryzacji zauważył na swoim blogu, że odchodzą z tego świata wielcy tej branży. "To, co pozostawili po sobie w świecie motoryzacyjnym robi niesamowite wrażenie. Tak mi się zebrało i tak pozwoliłem sobie napisać "– dzieli się z nami Andrzej Kosztowniak. Zgadzam się, wielcy odchodzą, gorzej z nowymi... następcami. Mnie też się tak zebrało i tak sobie napisałem. I dopiszę jeszcze jedno: na kolejną kadencję potrzeba kogoś, kto, albo marzy o kardiologii albo jakoś ugładzi, załagodzi i przekuje cenne siedzenie na fotelu za jakieś 12 koła w sukces dla mas a mass media to przekażą masom.
Bartek Olszewski