8 grudnia 2014
Dlaczego Kosztowniak przegrał? Każdy, kto na niego głosował, i każdy kto nie głosował, pewnie próbuje sobie na to pytanie odpowiedzieć. Jedni mówią, że to, co stało się w Radomiu przy urnach 30 listopada, to cud w ogóle, drudzy, że cud wyborczy.
Ja także dwa razy zastanawiałam się nad przyczynami, ale już uspakajam –
po raz trzeci nie będę. Bo może warto teraz pogłowić się nad tym,
dlaczego Witkowski wygrał?
Może dlatego, że jest młody? Na pewno nie.
Ma 40 lat, a jego konkurent jest o dwa lata młodszy. Może dlatego, że
ma większe, polityczne doświadczenie? Też raczej nie, bo wprawdzie
Witkowski był i radnym, i posłem, ale prezydentem dość dużego miasta, i
to przez osiem lat, nie. Może dlatego, że ma polityczne poparcie
najważniejszych osób w państwie: premiera, ministrów, marszałka Senatu, i
w województwie – marszałka Mazowsza? Chyba nie, bo wszak Kosztowniak na
tym polu wcale nie gorszy: nasłuchaliśmy się komplementów na jego temat
od samego prezesa Kaczyńskiego, prezesa Ziobry i prezesa Gowina.
Może więc radomianie uwierzyli, że lepiej mieć prezydenta z „przełożeniem” w centrali, niż prezydenta z „przełożeniem” na prezesa?
Może Witkowski brzmiał wyborcom wiarygodniej? A gdzież tam! Przecież
obiecywał i obiecywał. A to nowe miejsca pracy, a to asfalt na
gruntowych ulicach, a to opiekę nad seniorami. Słowem, jak to w kampanii. Co innego kandydat PiS-u; otworzył lotnisko, choć żaden przewoźnik nie ogłosił, że stąd będzie
regularnie latał, prawie otworzył obwodnicę południową, choć nie jeżdżą –
i w ciągu najbliższych trzech miesięcy nie pojadą nią - żadne
samochody, prawie dostał pieniądze z Ministerstwa Sportu na budowę hali
sportowo-widowiskowej, bo ma gotową dokumentację na ten cel.
Podobno urzędującemu kandydatowi - na jakiekolwiek stanowisko – sprzyja
wszystko. Może do woli przecinać wstęgi, organizować spotkania,
zaszczycać swoją obecnością, wręczać medale za długoletnie pożycie. I
to na długo przed oficjalną kampanią. Obsługę medialną swoich poczynań
(a więc i kampanii) – też niejako z urzędu - ma zapewnioną.
Urzędujący prezydent – kandydat może być też zapobiegliwy. Jeśli choć przez chwilę
pomyśli, że niebawem nie będzie miał już dotychczasowej władzy,
podpisze zawczasu ważne personalne zarządzenie. Andrzej Kosztowniak
zrobił to przedłużając przed terminem umowę dyrektorowi teatru (w tym
przypadku, na szczęście, z merytorycznego punktu widzenia nie jest
to błędem). Jeśli urzędujący ma choć ciut wyobraźni politycznej wie, że
osoba pełniąca obowiązki szefa magistratu (czyli wiceprezydent Igor Marszałkiewicz), tuż przed zaprzysiężeniem nowego, podpisze kolejne zarządzenie personalne i powierzy odchodzącemu z
wydziału edukacji dyrektorowi obowiązki doradcy metodycznego.
Dlaczego zatem Witkowski wygrał? Przecież urzędującemu prezydentowi sprzyjało
wszystko. No, może poza pogodą. 30 listopada była bardzo nieprzyjemna.
Ale naprawdę, czyż z powodu aury można przegrać, albo wygrać wybory?
Bożena Dobrzyńska
PS Mam dobrą wiadomość dla czytelników bloga i fanów przewodniczącego rady miejskiej Dariusza Wójcicka. Przewodniczący widać otrząsnął się z powyborczego kurzu, bo pięć dni po przegranych wyborach wreszcie się odezwał. Ale wena twórcza i zadziorność polityczna coś jakby osłabła. Na szczęście przewodniczący odsłania przed nami co nieco kulisy władzy: „Wiem, że podejmowane są próby "wyciągnięcia" radnych (z PiS-u - przyp. autorka), również po to, żeby mnie z tej funkcji (przewodniczącego – przyp. autorka) odwołać, ale uważam, że nie funkcje są najważniejsze". A to ci dopiero!
Tags