„Pomoc linia”, wspierająca radomian w życiowych potrzebach, skończyła rok. Okazuje się, że naprawdę jest potrzebna. Bo nie zawsze ludzie o swoich problemach chcą – przynajmniej na początku – rozmawiać z kimś w cztery oczy. Przez telefon łatwiej.

W ciągu minionego roku pod numer 800 900 007 zadzwoniło 150 radomian. Czy to mało? Dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, przy którym linia działa zastrzega, że jej istota nie jest ściganie się na ilość dzwoniących pod pomocowy numer. - Taki kanał komunikacji ma sens, choćby pomógł np. jednej ofierze przemocy w rodzinie. Tym bardziej, że jest to taka usługa nie związana z żadnymi kosztami. Obsługują ją pracownicy MOPS-u; oczywiście płacimy za połączenia i za utrzymywanie tego numeru, ale to jest niewiele w całości funkcjonowania ośrodka - zapewnia Marcin Gierczak. Podkreśla, że jest to także ważny aspekt udziału miasta w walce z przemocą domową. -Tego nam brakowało. Zresztą w tej problematyce wyspecjalizował się pewien zespół pracowników MOPS - zaznacza dyrektor Gierczak. Z jakimi sprawami dzwonią do linii radomianie? - Z najróżniejszymi. Począwszy do takich typowych dla telefonu zaufania, choć są i takie dotyczące innych działań ośrodka; telefony do prawnika, do psychologa, ale także np. programu 500+ - przyznaje szef MOPS.
- To bardzo dobry projekt - zgadza się dyrektor Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu Włodzimierz Wolski. Potwierdza, że pod numer można zadzwonić z wieloma, najróżniejszymi problemami. - To nie tylko przemoc, ale także kwestie rodzinne, wychowawcze. Najogólniej mówiąc, takie, z którymi mieszkańcy Radomia nie dają sobie rady - twierdzi Wolski. Jego z daniem "Pomoc linia" wypełniła pewna lukę. - Bo, owszem działają telefony zaufania, ale bardzo specjalistyczne. U nas w ośrodku też taki mamy, ale takiego interdyscyplinarnego dotychczas nie było - przypomina Włodzimierz Wolski.
bdb
C