Jonathan Brett o zarzutach Radomskiej Orkiestry Kameralnej: Muzycy publicznie piorą swoje brudy
19 lipca 2017
Muzycy Radomskiej Orkiestry Kameralnej wydali wczoraj oświadczenie, w którym napisali, że nie widzą możliwości dalszej współpracy z Maciejem Żółtowskim. Dyrektor ROK nie chciał komentować opinii wyrażonej przez zespół, ale głos zabrał Jonathan Brett, dyrektor Akademii Dyrygentów oraz dyrektor artystyczny Classic Concerts Trust, organizacji która współorganizuje warsztaty i konkursy dyrygenckie w Radomiu.
"Nawiązując do niedawnego oświadczenia muzyków zrzeszonych w ZZPAMO przy Radomskiej Orkiestrze Kameralnej dotyczącego osoby Dyrektora Orkiestry, muszę ze smutkiem stwierdzić, że muzycy ci postanowili, jak mówimy w Anglii, publicznie wyprać swoje brudy. Ich list jest pozbawiony sensu. Jest to akt desperacji muzyków orkiestry, który może tylko zaszkodzić instytucji, którą ponoć reprezentują i który - w moim przekonaniu - wywodzi się z obaw co do rezultatów ich niemądrego i nieprofesjonalnego zachowania w ciągu ostatnich dwóch tygodni, które w tej chwili wolę okryć zasłoną dyskrecji, ponieważ nie chcę podważać reputacji tej niegdyś dobrej orkiestry więcej niż absolutnie konieczne" - pisze Jonathan Brett. Uważa, że muzycy dopuścili się zniesławienia Macieja Żółtowskiego, chce jednak przede wszystkim zabrać głos w sprawie samej Akademii Dyrektorów, bo - jak podkreśla - "konieczne są pewne wyjaśnienia, ponieważ twierdzenia w nim (czyli w oświadczeniu - przyp. red.) zawarte są wielce mylące".
W liście czytamy :"Przede wszystkim, mimo tego, że Maestro Żółtowski jest jako Dyrektor w pełni świadomy sytuacji finansowej Akademii Dyrygentów, nie jest upoważniony do udostępniania tych informacji osobom trzecim bez mojej wyraźnej zgody. I nie jest dla mnie wiarygodne, że muzycy kiedykolwiek zapytali o takie informacje, ponieważ osobiście uczestniczyłem w spotkaniu z przedstawicielem ZZPAMO w dniu 3 lipca, podczas którego rzucano w moją stronę różne dzikie oskarżenia ale nie zostały złożone żadne wnioski o przyszłe sprawozdania finansowe ani wyjaśnienie jakiejkolwiek sprawy finansowej. Szybko stało się jasne, że celem spotkania było wyłącznie wymuszenie płatności bez żadnego względu na rzeczywistość finansową lub zobowiązania podjęte przez każdą ze stron: jak tylko odnieśliśmy się do kwestii Międzynarodowego Konkursu Dyrygentów Audite propozycją, że zamiast płacić za prawa do nagrania wideo rozwiążemy problem rezygnacją z jego publikacji, pojawiła się nowa sugestia, że będzie potrzebna dodatkowa zapłata za kursy dyrygenckie – dziewiąty z projektów tego typu, gdzie dotychczas ci muzycy pracowali na niezmienionych warunkach, a który w tejże chwili powinienem prowadzić jako wykładowca.
Nasze zapewnienia, że a) żadna trzecia strona nie będzie czerpała zysków ani z kursów mistrzowskich, ani z konkursu, b) jesteśmy otwarci na omówienie wszelkich obaw dotyczących przyszłych projektów – zostały całkowicie zignorowane. Dlatego też wprost spytałem, co muzycy chcą osiągnąć, na co wkrótce przyszedł pisemny wniosek o wypłatę kwoty sięgającej łącznie 19200 zł. Oczywiście można myśleć inaczej lecz dla mnie wydało się to po prostu próbą szantażu – trudno jest sobie nie wyobrazić, że nasze niezastosowanie się do tego żądania wyjaśnia wiele późniejszych zachowań muzyków, lecz może będą oni mogli zaproponować jakieś nieco bardziej niewinne wyjaśnienie".
Jonathan Brett zaznacza też, że Akademia Dyrygentów (Conductors' Academy) jest przedsięwzięciem Classic Concerts Trust, zarejestrowanej w Zjednoczonym Królestwie organizacji charytatywnej. "Rachunki są dostępne publicznie i jasno wykazują, że przez cały okres funkcjonowania Akademii w Radomiu (tj. od 2009 r.) fundacja działała przy stałym deficycie". Niewielka nadwyżka pojawiła się - jak tłumaczy Brett - w 2016 roku, dlatego ROK otrzymała dodatkowe dofinansowanie w postaci grantu w wysokości nieco powyżej 9 tys. zł.
Dyrektor Akademii Dyrygentów podkreśla również, że to dzięki polepszeniu się sytuacji finansowej powstał projekt Międzynarodowego Konkursu Dyrygentów Audite: "pierwszego takiego konkursu na świecie, który ściągnął do Radomia ludzi z 20 krajów świata na cały tydzień i który z pewnością będzie się rozwijał zarówno pod względem zasięgu jak i prestiżu. Zorganizowaliśmy to w Radomiu nie dlatego, że nie mamy innych możliwości – Conductors' Academy działała w wielu krajach i odrzuciłem wiele ofert klas mistrzowskich i innych projektów – lecz ponieważ wierzyliśmy, że radomscy muzycy istotnie mogą dostarczyć nam tego, czego potrzebowaliśmy w sferze artystycznej, która zarówno dla mnie, jak i Maestro Żółtowskiego ma kluczowe znaczenie" - zapewnia brytyjski muzyk.
Zarzuca muzykom ROK, że "mając szansę uczestniczenia w czymś ważnym, co mogłoby przynieść renomę i wpływy temu miastu na wiele lat, muzycy woleli zadbać wyłącznie o własny krótkoterminowy interes i zaryzykować sabotowanie projektu o wielkim potencjale dla orkiestry i miasta".
Jonathan Brett przekonuje, że (o czym może zaświadczyć korespondencja z Maciejem Żółtowskim) miał zamiar przeznaczyć cały zysk z tegorocznej działalności w Radomiu na dofinansowanie w formie grantu od Classic Concerts Trust. Jednak teraz, "dzięki zachowaniu i postawie muzyków, a także postawie władz miasta, które nie mogą się zdecydować, i którego Prezydent nigdy nie odpowiedział na moje oficjalne zaproszenie do wręczenia nagród Międzynarodowego Konkursu Dyrygentów Audite z przykrością stwierdzam, że skłaniam się do przeanalizowania tej decyzji" - informuje dyrygent.
W liście Jonathana Bretta pojawiają się także zarzuty pod adresem władz miasta. Uważa, że takiej sytuacji udałoby się uniknąć, "gdyby tylko administracja miasta prawidłowo zarządzała przebiegiem spraw, a muzycy rozumieli jak wielkim dla nich szczęściem jest osoba tak świetnego dyrektora, jak Maestro Żółtowski". Jego zdaniem, "zamiast ciągle narzekać i żądać więcej, niczym zepsute dzieci", muzycy powinni zrozumieć, że mają ogromne przywileje, a także to, że zarządzanie orkiestra niesie ogromne problemy. "Uważa, że nawet gdy "orkiestra będzie przywrócona do życia, będą bardzo szybko całkowicie niezadowoleni z jakiegokolwiek nowego zarządu".
"Zachęcam wszystkich zaangażowanych w tę sprawę do odłożenia na bok dzielących ich różnic, pamiętania ich osiągnięć i nawiązania konstruktywnego dialogu o tym, jak wykorzystać historyczne sukcesy i posuwać się naprzód w najlepszym interesie rozwoju artystycznego miasta. Pamiętajmy też, po co tu jesteśmy jako artyści: by pokazywać publiczności piękno – i że to także dotyczy naszego zachowania i metod rozwiązywania problemów poza sceną, jak też i na scenie" - kończy Jonathan Brett.