Felieton. Politycy! Na rowery, narty i żagle!
Kiedyś, kiedyś... To wcale nie bajka: kiedyś w sezonie nie bez przyczyny nazywanym ogórkowym prasa wymyślała jakieś potwory z Loch Ness i straszyła nimi czytelników, słuchaczy i widzów.
Działo się to jednak w czasach zamierzchłych, gdy radio tylko opowiadało, a telewizja też nie miała takich możliwości technicznych, by pokazać potwora z bardzo bliskiej odległości. No i przede wszystkim nie było internetu!
Dziś żadnymi ogórami szanujące się medium (zwłaszcza internetowe) już się nie wykręci. Dziś blogerzy, wśród których, jak na przykład w Radomiu, lokalnych polityków nie brakuje, na urlopy nie chadzają. Toteż byle głośniejsze kichnięcie jednego powoduje rozwój zaraźliwej choroby u kolejnego. A potem to już cała epidemia. Z symptomatami takowej mieliśmy do czynienia z początkiem minionego weekendu. Wystarczyło, że bloger przewodniczący rady miejskiej napisał, że prawnik zbada czy dwaj radni opozycji legalnie zasiadają w rajcowskich ławach przy ul. Moniuszki i diety comiesięczne zeń pobierają. Bloger przewodniczący poczuł się zobligowany do takiej troski o praworządność przez - jak napisał - "mieszkańca", który - jak się okazało - dużo wiedział na temat owych dwóch opozycyjnych radnych.
W weekend w radomskiej, politycznej blogosferze zawrzało. Bodaj najdalej posunął się czołowy bloger lewicy, który zaproponował, by radni sami się zlustrowali, zasugerował też, że jakichś pięciu kolegów z ław rajcowskich może mieć kłopoty, bo być może zasiadają w nich wbrew prawu samorządowemu. Wieść jednak, że przewodniczący klubu radnych rządzących miał zasugerować, że jego koledzy rządzący domagają się w tych okolicznościach sesji nadzwyczajnej okazała się nie do końca potwierdzona, z powodu czego czołowy bloger radny podążył z przeprosinami. I chyba mu trochę żal, że chyba oczekiwane przez niego otwarcie puszki Pandory nie nastąpiło...
Mnie cieszą w tym, ogórkowym jednak, zgiełku słowa przewodniczącego blogera, który pisze: "Podkreślam, że każdego radnego, bez względu na podglądy i przynależność, będę bronił do końca". I podaje przykład radnej dwojga nazwisk, której mandat musiał wygasić sam wojewoda, bo radni koalicyjni do końca upierali się, że prawa nie złamała.
Celowo nie podaję powyżej nazwisk, wszak jesteśmy w internecie, a tu wszyscy doskonale się znają. Wiedzą, że poseł PO należy do parlamentarnego koła miłośników turystyki rowerowej, przewodniczący bloger szusuje (chyba nie tylko zimą?) na nartach, przewodniczący klubu partii rządzącej jest zapalonym żeglarzem, a czołowy bloger lewicy uwielbia naturę, zwłaszcza leśne wycieczki. Dlatego pytam panowie: co wy tu jeszcze robicie? Błagam, dajcie odpocząć! Wysyłam was na urlop!
Bożena Dobrzyńska