Kolumbijczycy pracowali w podradomskiej firmie w niewolniczych warunkach. Prokuratura stawia zarzuty handlu ludźmi

12 września 2024

Ona reprezentowała agencję pracy i biegle mówiła po hiszpańsku, on nadzorował pracę Kolumbijczyków zatrudnionych w zakładzie mięsnym w Radomiu. Polka i Ukrainiec usłyszeli zarzuty handlu ludźmi. Według prokuratury, w firmie stosowano wobec cudzoziemców przemoc fizyczną oraz słowną i przymuszano do wykonywania obowiązków niezależnie od stanu zdrowia.

 

Zdjęcie ilustracyjne (fot. pixabay.com)

 

Chodzi o pięcioro obywateli Kolumbii, którzy zostali zwerbowani do pracy w zakładzie mięsnym w Radomiu i mieli pracować tam przymusowo. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Radom Wschód. 

- Podejrzani to obywatelka Polski Karina W., pracownica agencji pośrednictwa pracy w Radomiu, która zajmowała się naborem pracowników i Dmytro Cz., obywatel Ukrainy, który nadzorował pracę Kolumbijczyków w radomskim zakładzie – poinformował prokurator Prokuratury Rejonowej Radom Wschód Cezary Ołtarzewski.

Jako środek zapobiegawczy zastosowano wobec podejrzanych dozór policji oraz zakaz opuszczania Polski. Zarzuty dotyczą okresu od 1 sierpnia 2022 r. do 10 lutego 2023 r. Podejrzani nie przyznali się do winy i złożyli wyjaśnienia. Według nich cudzoziemcy wiedzieli, w jakich warunkach mieli pracować i dobrowolnie się na to zgodzili, nie była też wobec nich stosowana żadna forma przemocy. Za zarzucane przestępstwa grozi kara pozbawienia wolności od 3 do 20 lat.

Przyznali, ze pracują  w rozbieralni mięsa

W lutym 2023 r. obywatele Kolumbii zostali wylegitymowani w Radomiu przez funkcjonariuszy Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej. - To dwie kobiety w wieku 30 i 31 lat oraz 31-letni mężczyzna. Wprawdzie cała trójka była w posiadaniu swoich oryginalnych paszportów, to jednak ich status pobytowy w Polsce był nielegalny. Cudzoziemcy nie opuścili terytorium RP po wykorzystaniu dopuszczalnego okresu pobytu, do którego byli uprawnieni bez konieczności posiadania wizy - wyjaśniała kp. Dagmara Bielec, rzeczniczka Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej w Warszawie.

Podczas kontroli cudzoziemcy przyznali, że są zatrudnieni w jednej z podradomskich firm specjalizujących się w rozbiórce mięsa. 

Uciekali przed narkotykowymi  kartelami

Kolumbijczycy przedostali się do Polski przez Hiszpanię. Jak wyjaśnili śledczym, zdecydowali się przyjechać do naszego kraju, bo obawiali się o swoje bezpieczeństwo w zawładniętej przez kartele narkotykowe Kolumbii. Przy okazji wyszło na jaw, w jakich warunkach przyszło im żyć i pracować w radomskim zakładzie.

Zdaniem prokuratury, w znalezieniu pracy pomogła im Karina W., biegle władająca językiem hiszpańskim pracownica agencji pośrednictwa pracy w Radomiu. Kobieta zajmowała się wyszukiwaniem chętnych do pracy w Polsce poprzez fora internetowe. Miała przestawić im ofertę i warunki pracy oraz zakwaterowania, które jednak na miejscu okazały się zupełnie inne.

Prokuratura ustaliła też, że Karina W. przyjęła od trójki poszkodowanych Kolumbijczyków po tysiąc złotych. Miała załatwić im za to karty stałego pobytu, z czego się jednak nie wywiązała.

Różne formy handlu ludźmi

Prokurator Cezary Ołtarzewski zwraca uwagę, że handel ludźmi, który zarzuca się podejrzanym, przyjmuje różne formy; w tym przypadku chodziło o werbunek i pracę przymusową. Zdaniem śledczych, Kolumbijczycy znaleźli się w Polsce w trudnym położeniu.  - Wykorzystano ich bezradność, bo byli w obcym kraju, nie znali języka polskiego, mieli problemy w komunikacji także z osobami nadzorującymi ich pracę – wyjaśnia prokurator.

Według śledczych, kiedy Kolumbijczycy przyjechali do Polski, na kilka miesięcy pozbawiono ich paszportów. Stosowano groźby, używano słów wulgarnych, przymuszano do pracy niezależnie od aktualnego stanu zdrowia. Jeden z cudzoziemców doznał w pracy urazu nogi, gdy nadzorujący go inny pracownik rzucił mu na stopę skrzynkę wypełnioną mięsem. Jedna z Kolumbijek miała problemy związane z ciążą, a mimo to musiała stawić się w pracy. Pracownikom przysługiwała tylko 15-minutowa przerwa w ciągu dnia, gdy mogli odejść od linii produkcyjnej. Za pracę otrzymywali średnio około 1,5 tys. zł miesięcznie. Ograniczono im też możliwości opuszczania hostelu, w którym byli zakwaterowani.

W kręgu osób podejrzewanych przez śledczych o przestępstwa związane z handlem ludźmi znalazło się też dwoje innych obywateli Ukrainy, którzy koordynowali pracę Kolumbijczyków w radomskim zakładzie. Jednak oboje jakiś czas temu wyjechali z Radomia. Kobieta na Ukrainę, ale z informacji śledczych wynika, że ma wrócić do Polski. Nie wiadomo natomiast, gdzie przebywa drugi mężczyzna.

bdb

Tags