Nie będzie apartamentowców przy Stańczyka? Radni nie zgodzili się na lokalizację
Radnych przekonały argumenty prezydenta i nie zgodzili się na lokalizację apartamentowców przy ul. Stańczyka. Inwestor chce postawić wieżowce naprzeciwko dawnych pawilonów handlowych, ale miejscy urbaniści uznali, że koncepcja jest niezgodna ze studium zagospodarowania przestrzennego i zbyt intensywna jak na zabytkowe śródmieście.
Firma MINOS Jan Maciejczyk stawiając budynki chce skorzystać z tzw. ustawy lex deweloper, która pozwala na realizację obiektów mieszkaniowych nawet wtedy, jeśli ich budowa jest niezgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, a na lokalizację zgodzą się radni. Jednocześnie projekt nie może być sprzeczny z zapisami studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy, a w tym przypadku - podkreślał prezydent w uzasadnieniu do projektu uchwały, którą wczoraj rozpatrywała rada miejska - akurat tej zgodności nie ma.
Pięć kondygnacji i antresola
Michał Michalski, sekretarz miasta, przedstawiając radnym stanowisko prezydenta poinformował, że przy ul. Stańczyka miałyby stanąć dwa budynki mieszkaniowe, wielorodzinne, z podziemnym garażem i naziemnymi miejscami do parkowania. - Zaprojektowano po pięć kondygnacji plus antresolę. Razem to sześć kondygnacji - mówił Michalski powtarzając, że projekt jest niezgodny ze studium zagospodarowania przestrzennego. - I tym uzasadniamy decyzję o odmowie lokalizacji - wyjaśnił. Dodał również, że przekroczony został przez inwestora wskaźnik intensywności zabudowy i to jest "ta negatywna przesłanka, mimo przychylności miasta do tego typu inwestycji".
Co to jest "intensywność zabudowy" szczegółowo wyjaśniały przedstawicielki Miejskiej Pracowni Urbanistycznej. - Wszystkie wskaźniki intensywności odnosimy do działki budowlanej. A tu inwestor chce tak naprawdę "ukraść" tej intensywności zabudowy od sąsiadów. Mamy większy teren, do którego on się bilansuje i sąsiad mógłby "zrobić intensywność 100" wszystkim obok, a następny, który zechce się budować, będzie miał intensywność 0, bo mu się nie zbilansuje - tłumaczyła dyrektor MPU Magda Wielogórska zapewniając, że takie działania są bezprawne.
Strefa ochrony konserwatorskiej
Radni pytali m.in. dlaczego zatem konserwator zabytków wydał opinię pozytywną? Okazuje się, że nie odnosi się on w swojej opinii do studium uwarunkowań zagospodarowaniu przestrzennego, nie obligują go do tego przepisy. - Nie blokujemy możliwości inwestowania w mieście. To jest tylko kwestia zakresu tych inwestycji i wpasowania się w tkankę śródmiejską, zabytkową, bo jesteśmy w strefie ochrony konserwatorskiej - przekonywała Sylwia Bukowska z MPU.
Radni dowiedzieli się też, że inwestor przedstawił trzecią już wersję wniosku, bo do poprzednich miała zastrzeżenia i Gminna Komisja Architektoniczno-Urbanistyczna, i konserwator zabytków. Po wniesionych poprawkach komisja miała te same uwagi, co poprzednio i teraz je podtrzymuje.
Kłody pod nogi
Radni wyrażali różne opinie. Dariusz Wójcik (PiS) twierdził, że ma odczucia pozytywne, bo - jego zdaniem - projekt komponuje się z innymi budynkami i nowe będą wyglądać lepiej, niż to, co jest tam teraz. Kazimierz Woźniak (niezależny) zgadzał się, że wszystkie wolne tereny w centrum powinny być zagospodarowane, ale "zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa" .
Zabierający głos przedstawiciel inwestora nie zgadzał się z oceną Gminnej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej, że projekt jest niezgodny ze studium warunków i kierunków zagospodarowania przestrzennego. - To absurd - przekonywał, cytując dwie różne definicje pojęcia intensywność zabudowy. Dziwił się też, że inwestorowi "rzucane są kłody pod nogi" . - W pierwszej wersji budynki miały po osiem kondygnacji i 150 mieszkań; zmniejszyliśmy ich ilość do 137 - wyjaśniał. Apelował, by "zrobić coś dla miasta" i "ożywić tę jego część".
W głosowaniu nad projektem uchwały wzięło udział 25 radnych, 11 było za jej przyjęciem (czyli odmową na zgodę o lokalizacji), 10 przeciw, 4 wstrzymało się od głosu.
Inwestor może po raz kolejny składać do rady miejskiej wniosek o zgodę na lokalizację inwestycji mieszkaniowej.
Bożena Dobrzyńska