Opinia. Konsensus potrzebny od zaraz

17 listopada 2013

Termin „kontrakt terytorialny” jest w ostatnich dniach odmieniany przez wszystkie przypadki.



 

Zostali przy swoich racjach?Najczęściej słyszymy, tu w Radomiu, że władze wojewódzkie, a więc tam, w Warszawie, znowu chcą nas ograć, ba nawet ośmieszyć – bo skoro zarzucają prezydentowi Kosztowniakowi, że do tegoż kontraktu zgłosił pomysły, które na realizację – a więc i pieniądze unijne – szans nie mają.  Częściej w dyskusjach wymieniane są ciosy, nie argumenty. Częściej górę biorą emocje niż racje.

 

A należałoby chyba zacząć od… początku.  Tak sobie myślę, że określając rzeczoną umowę – w tym przypadku rządu z samorządami – właśnie kontraktem, sięgnięto do źródeł. Kontrakt przecież – z łaciny contraktus – to w prawie cywilnym „zgodne porozumienie dwóch lub więcej stron ustalające ich wzajemne prawa lub obowiązki. Według bardziej szczegółowej definicji umowa to stan faktyczny polegający na złożeniu dwóch lub więcej zgodnych oświadczeń woli (konsens) zmierzających do powstania, uchylenia lub zmiany uprawnień i obowiązków podmiotów składających te oświadczenia woli”.
Zatem, aby doszło do zawarcia kontraktu, wcześniej musi dojść do porozumienia, czyli konsensusu.

 

Prezydent Radomia zgłosił do kontraktu terytorialnego 11 wniosków. Zdaniem i marszałka Struzika, i wicemarszałka  Ruszczyka – albo zbyt lokalnych, albo  tzw. kubaturowych (czyli budowy obiektów od podstaw albo ich lub rozbudowy).  – Były to na dodatek pomysły, a nie projekty. A przypominam, że projekt musi być wskazanego beneficjenta, źródło finansowania, przedstawiony okres realizacji, pełną dokumentację i powinien wskazywać na spodziewane efekty – tłumaczył dziennikarzom radny wojewódzki Andrzej Łuczycki (PO). Czy wniosek Radomskiego Towarzystwa Naukowego – Radomski Biegun Innowacyjności, wraz z budową w mieście transportu szynowego, tak był przygotowany? – dopytywali dziennikarze. – Nie - przyznał radny, ale od razu zaznaczył, że RTN został poproszony o uzupełnienia. – Zresztą - dodał - podobnie może uczynić  miasto. Bo żadna lista nie jest zamknięta, ba sam kontrakt to dokument otwarty, do którego mają być sukcesywnie dopisywane nowe propozycje. – Podkreślam, to tylko projekty, które po akceptacji radnych wojewódzkich, będą następnie negocjowane z rządem – tłumaczy Andrzej Łuczycki.

 

Jakie konkretne błędy popełniły władze Radomia? – Np. wpisały budowę cywilnego lotniska na Sadkowie, a takich projektów Unia nie będzie finansować. Gdyby wcześniej prezydent porozmawiał z fachowcem, to wiedziałby, że może zabiegać o pieniądze na infrastrukturę informatyczną portu cywilnego, albo projekty związane z bezpieczeństwem. Dlaczego nie stara się  o związanie komunikacyjne lotniska z miastem, o modernizacje szlaku kolejowego, remont bocznicy kolejowej na Sadków? Na to, by dostał – zapewnia Łuczycki.

 

No, ale podobno, prezydent rozmawiał z fachowcami proponującymi budowę linii tramwajowej. W każdym razie wiedział o tej koncepcji, bo RTN zgłosił ją publicznie znacznie wcześniej. Jednak decyzją zarządu Mazowsza o wpisaniu szynobusu do kontraktu terytorialnego był bardzo zaskoczony. – Nikt ze mną nie rozmawiał o tym, nie konsultował – przekonywał.

 

Pewnie, można Andrzeja Kosztowniaka zrozumieć – budowa linii tramwajowej, choć mówi się o niej w Radomiu co najmniej od 35 lat (pierwsza koncepcja powstała bodaj na wydziale transportu Wyższej Szkoły Inżynierskiej pod okiem prof. Michała Kelles-Krauza. Ponoć ul. Chrobrego wybudowano jako dwupasmówkę z myślą o takim transporcie), to nie taka prosta rzecz. Poza pieniędzmi wymaga dużych prac przygotowawczych, niewykluczone, że wywłaszczeniowych itp. Ale czyż nie mamy precedensu w Radomiu? Budujemy przecież obwodnicę południową, która w gruncie rzeczy nie rozwiąże żadnych, ale to żadnych, problemów komunikacyjnych, zwłaszcza w centrum miasta. A dlaczego ją budujemy? Bo UE dawała na takie projekty pieniądze. Więc je wzięliśmy. A tramwaj? Tramwaj, czy inny szynobus, miałby chyba dla mieszkańców większe znaczenie?

 

Śledząc kolejne doniesienia z frontu walki (prezydent powiedział na jednej z konferencji prasowych, że kształt kontraktu będzie miał ogromne znaczenie dla jakości życia naszych dzieci i wnuków) o kontrakt terytorialny odnosiłam wrażenie, że ten ping-pong już doskonale znam. Po kolejnym komunikacie – a to z urzędu marszałkowskiego , a to z magistratu , a to znów z Platformy, utwierdzałam się w przekonaniu, że punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Gdy marszałek Struzik mówił, że Radom zbyt „ulokalnił” swoje wnioski, prezydent Kosztowniak twierdził, że jego ekipa podczas spotkania w Warszawie udowodniła marszałkowskim urzędnikom niekonsekwencję. Z kolei  takąż samą wykazała się radomska Platforma, która niewiele wcześniej ustami (listem) szefa struktur powiatowych Zbigniewa Banaszkiewicza pisała do marszałka:   „Wyrażamy sprzeciw wobec niesprawiedliwego podziału środków w ramach kontraktu terytorialnego dla województwa mazowieckiego. Faworyzuje on Warszawę i jest bardzo krzywdzący dla Radomia i regionu”. A teraz nagle front zmieniła.

 

Termin konsensus jest dziś nieco zapomniany. A bardzo często używano go jeszcze przed kilkunastu, czy kilkoma laty, gdy dochodziło do ostrych sporów między stronami, np. rządem i wiązkami zawodowymi. Wszyscy  oddychaliśmy z ulgą, gdy okazywało się, że osiągnięto konsensus.

 

Potrzebny jest i teraz.

 

Bożena Dobrzyńska 

 

P. S. A przewodniczący rady miejskiej Dariusz Wójcik skomentowal sprawę na swom blogu krótko i dosadnie: "Z Zarządem Województwa Mazowieckiego spotkał się wczoraj prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak. Jak będzie to spotkanie przebiegało przewidziałem już dużo, dużo wcześniej. I niestety nie pomyliłem się – dla Radomia jest wielkie „G”.