
Chodzi o około 350 mln zł, które miasto będzie musiało przekazać Państwowym Portom Lotniczym, bo to one zgodnie z umową z magistratem mają stać się właścicielem spółki lotniskowej. Wydatki na ten cel, podzielone na części wypłacane od 2020 do 2040 roku, musiały być zapisane w Wieloletniej Prognozie Finansowej.
PPL planuje rozbudować radomskie lotnisko za 500 mln zł. Żeby inwestować, musi mieć tytuł prawny do gruntu. Jeszcze w czerwcu rada miejska zdecydowała o wydzierżawieniu przyszłemu właścicielowi radomskiej spółki ponad 170 ha ziemi. Jej właścicielem jest w znakomitej większości miasto. Sprzedać gruntów nie może, bo nie pozwalają na to przepisy. Stąd decyzja o umowie dzierżawy.
PPL będzie płacić czynsz. W 2019 roku ma on wynieść około 416 tys. zł, w 2020 roku 3,2 mln zł, w latach 2021 - 2039 po 4,1 mln zł, a w 2040 roku 2,8 mln zł. Ale płacić będzie też samo miasto: w ciągu 20 lat PPL ma otrzymać z kasy Radomia około 350 mln zł. W 2020 roku blisko 2,3 mln zł, ale w kolejnych latach już od ponad 16 mln zł do ponad 18 mln zł.
- Zgodnie z polskim prawem gmina będzie musiała zwracać nakłady inwestycyjne, jakie będzie ponosił PPL, bo ta inwestycja będzie prowadzona na gruntach Skarbu Państwa i umowa z PPL obowiązuje do roku 2040. Wtedy ulega wygaszeniu, a wówczas wszystkie nakłady muszą być rozliczone - wyjaśnia prezydent Radosław Witkowski. Przypomina, że PPL deklaruje inwestycje o wartości pół miliarda w pierwszym etapie, a miliard w drugim etapie. - W Radomiu ma powstać port taki, jak Fryderyka Chopina i będzie to jeden z największych portów lotniczych w Polsce, a w przyszłości portem komplementarnym, uzupełniającym Centralny Port Komunikacyjny - mówi prezydent.
Porażka samorządu i kukułcze jajo
Radny Ryszard Fałek (Wspólnota Samorządowa) uważa, że interes z PPL to "największa porażka samorządu radomskiego". - Wybudowaliśmy za 170 mln zł lotnisko, przez osiem lat nie mogliśmy znaleźć żadnego inwestora, czyli osoby, która swoje pieniądze wydaje. My dzisiaj świetnie wydajemy publiczne pieniądze, wysypujemy je, to marnotrawstwo - uważa radny. Jego zdaniem, wydawało się, że PPL będzie taką jaskółką wieszczącą dobre wiadomości. - Przejmie, zainwestuje, będzie świetny kąsek. Tak wynikało z analizy firmy ARUP; że nam ulży i budżetowi miasta też. Tymczasem miliony wydane, nikt nie lata, PPL będzie inwestowało, ale my mamy to spłacać. Czyli mieszkańcy od roku 2021 co roku będą płacić 13,5 mln za to, co nam wybuduje PPL, a w 2030 nam oddadzą - wymienia Fałek. - To karygodne, że znowu z budżetu wykłada się pieniądze. Wstyd mi za prezydenta, że tyle lat negocjował, przyglądał się i dzisiaj nadal proponuje nam inwestowanie 13, 5 mln rocznie - sumuje Ryszard Fałek.
Podobnego zdania jest Kazimierz Woźniak (Radomianie Razem). - Byłem przeciwny, ponieważ zaproponowano nam kukułcze jajo. Bo PPL będzie wydawał pieniądze do 2040 roku, a my będziemy musieli mu je zwracać. Wpadamy z deszczu pod rynnę. Sądziliśmy, że prezydent prowadzi rozmowy w kierunku przekazania PPL-owi tego przedsięwzięcia za darmo albo za symboliczną złotówkę, aby on inwestował w lotnisko i prowadził je. W 2040 roku, kiedy umowa wygasa może się okazać, że to przedsięwzięcie będzie nierentowne, może być niepodpisana umowa z wojskiem. Takiej konstrukcji to ja się nie spodziewałem - zapewnia radny.
Same plusy porozumienia z PPL widzi natomiast przewodniczący rady miejskiej. - To perspektywa rozwoju naszego miasta i podniesienia go na wyższy poziom. PPL to najbardziej bezpieczny inwestor, jaki mógł się nam trafić. To spółka ze 100-procentowym udziałem Skarbu Państwa, która ma wizję rozwoju tego portu. I mam nadzieję, że za kilka lat Radom będzie już w innym miejscu niż teraz - mówi Dariusz Wójcik. Nie jest zadowolony z przygotowania sesji, bo uważa, że radni powinni dostać tyle informacji, by rozwiały ich wątpliwości. - Miasto zyska, ale skarbnik nie powiedział, jaki wpływy do budżetu będą. Jestem przekonany i trzymam kciuki za ten port - zapewnia szef rady miejskiej. Zaznacza, że to normalne, zgodnie z polskim prawem, że miasto zwróci PPL-owi poniesione nakłady. - To tak, jakbym ja budował na cudzej działce, to potem właściciel też musiałby mi oddać poniesione nakłady - tłumaczy.
bdb