Robert Bąkiewicz po raz drugi uznany przez sąd za kłamcę wyborczego. Przegrał z posłem Konradem Frysztakiem
Robert Bąkiewicz po raz drugi uznany przez sąd za kłamcę wyborczego. Kandydat do Sejmy z listy PiS w okręgu radomskim mówił o pośle Konradzie Frysztaku (PO), że jest członkiem „układu radomskiego”, w którym pełnił „ważną rolę”. Dowodem zaś na to miało być nagranie, w którym pada nazwisko parlamentarzysty w kontekście ustawiania przetargu w Radomskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Nagranie opublikował w niedziele wieczorem prawicowy portal niezależna.pl. Można na nim usłyszeć rozmowę byłego prezesa RSM Pawła Gregorka i Patrycji Biesiadeckiej, właścicielki firmy sprzątającej a zarazem radomskiej radnej Koalicji Obywatelskiej. Z "taśmy" wynika, że firma Biesiadeckiej wygrała przetarg ogłoszony przez spółdzielnię na sprzątanie nieruchomości na dwóch osiedlach, dzięki temu, że miała przekazać po 50 tys.zł dwóm pośrednikom: komornikowi Sądu Rejonowego w Radomiu oraz posłowi Platformy Obywatelskiej Konradowi Frysztakowi. Poseł skierował w tej sprawie pozew w trybie wyborczym przeciwko Robertowi Bąkiewiczowi.
To nie byłą ocena
Zarówno we wniosku Konrada Frysztaka do sądu oraz dzisiejszej rozprawy mecenas posła przekonywała, że słowa wypowiedziane przez Roberta Bąkiewicza nie mogą być opinią, oceną. - Pan Frysztak nigdy nie miał postawionych zarzutów, nie był karany. Rozumiemy, ze w czasie kampanii wyborczej padają mocne określenia i jest ostra walka na słowa, ale pan Bąkiewicz na konferencji prasowej wypowiadał się w sposób kategoryczny, a takie słowa szkodzą mojemu klientowi. Takie słowa mają ogromną moc w kampanii wyborczej i nie można tego zostawić - mówiła Marta Wołoszyn-Juszczyk, pełnomocniczka Frysztaka. Dodała, że na konferencji była też mowa o "układzie mafijnym", a "wiemy, jaki takie sformułowania mają wydźwięk". - Nie ma na to dowodów, że pan Frysztak był w jakimś układzie i pełnił w nim ważną rolę. Nie ma na to dowodów, nie są one nam znane - zapewniała mecenas Wołoszyn-Juszczyk.
To była ocena
Z kolei pełnomocnik Roberta Bąkiewicza w swojej linii obrony przekonywał, że słowa o zarzutach w stosunku do Konrada Frysztaka miały charakter ocenny. - Jeśli ktoś mówi, że komuś zostały postawione zarzuty, to niekoniecznie chodzi o zarzuty karne, prokuratorskie. W języku polskim słowo "zarzut" oznacza, że ktoś coś zrobił źle, albo znalazł się w złym towarzystwie - dowodził mecenas. Przypomniał, że poseł Frysztak mówił o Bąkiewiczu jako o faszyście, naziście, szowiniście.
Sam Bąkiewicz również zapewniał sąd, że słowa "zarzuty" używał w znaczeniu potocznym. - Powoływałem się na media mówiąc "jak donoszą", "miał brać łapówki", "miał powiedzieć". Nie nazwałem pana Frysztaka gangsterem, ale stwierdziłem, ze jest to układ gangsterski, jak w filmie sensacyjnym. Mówiłem w trybie przypuszczającym - relacjonował pozwany.
Strona pozwana wnioskowała do sądu, aby dopuścił dowód w postaci akt z Prokuratury Okręgowej w Radomiu, gdzie przesłuchiwano już rozmówców zarejestrowanych na nagraniu, ale sąd nie wyraził na to zgody.
Konrad Frysztak z kolei podkreślał, że po konferencjach prasowych Roberta Bąkiewicza wylała się na niego fala hejtu i kłamstw. - A wszystko po to, by zdyskredytować mnie przed wyborami - twierdził poseł. - Pan Bąkiewicz wielokrotnie podkreślał, że opiera się na faktach. A nie jest faktem, że przyjąłem korzyść majątkową, że uczestniczyłem w jakimś układzie. Nie mogę na to pozwolić, by jeden z moich kontrkandydatów do sejmu pozbawił mnie zaufania wyborców - zapewniał parlamentarzysta.
Sąd zakazał i nakazał
Sąd Okręgowy postanowił zakazać Robertowi Bąkiewiczowi rozpowszechniania nieprawdziwych informacji na temat rzekomego udziału Konrada Frysztaka w układzie oraz pełnienia przez niego ważnej i znamiennej roli w tym układzie oraz informacji, że Konradowi Frysztakowi wielokrotnie stawiane były wcześniej poważne zarzuty. Sąd nakazał też Bąkiewiczowi sprostowanie nieprawdziwych informacji dotyczących tego rzekomego udziału w mediach, m.in.w niezależnej.pl, TVP Info, polityce.pl, wyborczej.pl oraz prasie lokalnej. Sprostowanie ma być wygłoszone przez samego Bąkiewicza.
Kandydat do Sejmu z listy PiS ma również przeprosić Konrada Frysztaka w mediach, w tym społecznościowych.
Stwierdzenie niepoparte przykładami
Uzasadniając postanowienie sędzia Anna Gzel-Michalska zaznaczyła, że słowa wypowiedziane przez Roberta Bąkiewicza na konferencji prasowej 9 października mogą być traktowane jako przejaw chęci poinformowania wyborców o istotnych okolicznościach związanych z wnioskodawcą. - Zdaniem sądu, jeśli chodzi o wypowiedź uczestnika (Bąkiewicza - przyp. autor) to nie zostało wykazane przez niego, że jego wypowiedź ma charakter ocenny, a raczej opiera się na nieprawidłowych informacjach. Przede wszystkim stwierdzenie uczestnika, że wnioskodawca (Frysztak) bierze udział w jakimś układzie i pełni w nim ważną rolę oraz, że stawiane mu były wcześniej zarzuty, nie zostały poparte żadnymi przykładam - tłumaczyła sędzia. Podkreśliła również, że w pierwszej kolejności obowiązuje zasada domniemania niewinności i nawet jeśli obecnie toczy się jakieś postępowanie (w domyśle - prokuratorskie), to nie zapadły żadne orzeczenia, więc nie można mówić, że wnioskodawca jest członkiem jakiegoś układu i że pełni w nim określoną rolę.
Orzeczenie jest nieprawomocne. Robert Bąkiewicz ma prawo do złożenia zażalenia do Sądu Apelacyjnego w Lublinie na postanowienie Sądu Okręgowego w Radomiu. Sprawa nie będzie już rozpatrywana w trybie wyborczym.
Bożena Dobrzyńska