Wiceminister z „kogutem”, czyli jak uniknęłam kolizji z samochodem rządowym

5 czerwca 2017

Dzisiaj, poniedziałek 5 czerwca, godzina około 11.15. Jadę Malczewskiego na konferencję Prawa i Sprawiedliwości, do tzw. kamienicy poselskiej w Rynku. Na skrzyżowaniu z Kelles-Krauza i Wernera mam zielone światło. Ale słyszę ostrzegawczy sygnał dźwiękowy; zwalniam i jednocześnie wypatruję z przodu karetki albo policji. Nic nie ma.

   
Minister Grabski bardzo się spieszył

Minister Grabski bardzo się spieszył

Nie zdążę nawet spojrzeć w tylne lusterko, a tuz przed maskę z prawego pasa zajeżdża mi czarny samochód na warszawskich rejestracjach. "Spycha" wszystkie inne auta ze skrzyżowania i pędzi Malczewskiego dalej. Jestem w szoku, ale myślę: to pewnie marszałek Senatu Stanisław karczewski pędzi na tę samą konferencję, co ja. Na Rynek wjeżdżam od Reja, ale widzę czarny pojazd wyjeżdżający z Rwańskiej i podjeżdżający pod poselskie biura. Podjeżdża też koleżanka z radia. Jest w szoku. Relacjonuje, co się działo, gdy ruszyła spod świateł, tych samych co ja.  - Usłyszałam syrenę. W lusterku zobaczyłam ciemne auto z kogutem na dachu. Kierowcy zaczęli zjeżdżać, aby umożliwić przejazd, ale na Malczewskiego, przy skrzyżowaniu z ulicą Stańczyka, kierowca samochodu zjechał na przeciwległy pas i tak jechał aż do ronda przy kościele świętej Trójcy... - opowiada. Konferencja zaczyna się z ponad 15-minutowym opóźnieniem Jako goście zaproszeni przez parlamentarzystów PiS są... pasażerowie czarnego auta: to podsekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Bartłomiej Grabski i szef departamentu prawnego resortu Piotr Szczepański. Temat konferencji dotyczy organizacji Air Show, ale koleżanka pyta wiceministra: - Co takiego ważnego się działo i gdzie się pan tak spieszył panie ministrze, co by uzasadniało użycie sygnałów dźwiękowych? Mało mnie pański kierowca nie staranował na skrzyżowaniu? Czym to było spowodowane? Sytuację próbuje załagodzić poseł Marek Suski. - Ale widzę, że nic się nie stało - zaczyna. – No na szczęście nic się nie stało, ale nie tylko ja tego doświadczyłam. Chciałbym wiedzieć, co było powodem takiej jazdy – dopytuje dziennikarka. Ja też dorzucam: Doświadczyłam tego samego. - Starałem się jak najszybciej do państwa dojechać i rzeczywiście, być może te sygnały nie były potrzebne – odpowiada minister. Gdy koleżanka zauważa, że miał jeszcze czas, a konferencja zaczęła się z 15-minutowym opóźnieniem – zauważyła dziennikarka. – Nie miałem czasu, musiałem w godzinę dotrzeć tu z Warszawy – przyznaje wiceminister w resorcie obrony narodowej. Udało się. Bożena Dobrzyńska
Tags