Za mało atmosfery
Zobaczyli przecież tak kontrowersyjne spektakle jak „Wesele” w wykonaniu Teatru STU, „Ferdydurke” ukraińską, bardzo interesujący „Ślub” toruńskiej sceny im. Horzycy, aż dwa „Trans-Atlantyki” i wreszcie na deser – „Wyzwolenie” z plejadą gwiazd krakowskiego „Starego”.
A jednak Festiwalowi zabrakło jakby większego rozmachu, rozpędu. Zabrakło tej specyficznej atmosfery, kiedy Rita Gombrowicz na inaugurację imprezy przejeżdżała przez miasto bryczką, kiedy dyrektor Sroka przebrany za kapitana – wilka morskiego - zapraszał na statek o nazwie „Trans-Atlantyk”. A przecież hasło Festiwalu „Od „Ślubu” do „Wesela” dawało mnóstwo okazji do zabawy teatrem, jego konwencją; toż wszak i ślub, i wesele same ze swej natury służą zabawie do upadłego. I wcale nie musi to ograniczać poważnej dyskusji o sprawach ważnych i poważnych, jak tego chcieli organizatorzy. Imprezy towarzyszące (nie było ich zresztą zbyt dużo) tez gdzieś utknęły chyba w zakamarkach teatru, a na spotkanie z aktorami Starego Teatru dyrektor Sroka zapraszał już po wyjściu większości widzów do domu. Trochę szkoda.