Za mało atmosfery

17 października 2006
  Sporo ciekawych przedstawień mogliśmy obejrzeć na tegorocznym Festiwalu Gombrowiczowskim. Widzowie opuszczający – często bardzo późno – gmach Teatru Powszechnego byli na ogół zadowoleni, pełni wrażeń.

   Zobaczyli przecież tak kontrowersyjne spektakle jak „Wesele” w wykonaniu Teatru STU, „Ferdydurke” ukraińską, bardzo interesujący „Ślub” toruńskiej sceny im. Horzycy, aż dwa „Trans-Atlantyki” i wreszcie na deser – „Wyzwolenie” z plejadą gwiazd  krakowskiego „Starego”.

   A jednak Festiwalowi zabrakło jakby większego rozmachu, rozpędu. Zabrakło tej specyficznej atmosfery, kiedy Rita Gombrowicz na inaugurację imprezy przejeżdżała przez miasto bryczką, kiedy dyrektor Sroka przebrany za kapitana – wilka morskiego - zapraszał  na statek o nazwie „Trans-Atlantyk”. A przecież hasło Festiwalu „Od „Ślubu” do „Wesela” dawało mnóstwo okazji do zabawy teatrem, jego konwencją; toż  wszak i ślub, i wesele same ze swej natury służą zabawie do upadłego. I wcale nie musi to ograniczać poważnej dyskusji o sprawach ważnych i poważnych, jak tego chcieli organizatorzy. Imprezy towarzyszące (nie było ich zresztą zbyt dużo) tez gdzieś utknęły chyba w zakamarkach teatru, a na spotkanie z aktorami Starego Teatru dyrektor Sroka zapraszał już po wyjściu większości widzów do domu. Trochę szkoda.