W pogoni za Eldorado

6 grudnia 2011
Rozmowa z Januszem Łagodzińskim, reżyserem spektaklu "Eldorado" Mariusa von Mayenburga w Teatrze Powszechnym

 

Janusz Łagodziński  - To sztuka na wskroś współczesna; co pana zdaniem świadczy o jej aktualnej wymowie?
To co mnie zainteresowało, to problem zmagań współczesnego mężczyzny  ze stereotypem męskości. Bo Anton, bohater „Eldorado”,  musi na każdym kroku sprostać takiemu wizerunkowi, jeśli nie macho – bo to może trochę za dużo powiedziane - to , mężczyzny, który musi sobie w każdej sytuacji dać sobie radę…

- Od którego wiele się oczekuje?
… który musi zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie, który musi zbudować dla niej dom, schron, gdzie nie będą docierały odpryski brutalności życia. Taki jest ten bohater. Działa  pomiędzy światem zewnętrznym a wewnętrznym. Tym wewnętrznym jest dom, akwarium, a zewnętrznym świat wojen, okrucieństwa, walki o dobra materialne i nowe źródła naturalne. I jeśli nawet ta walka odbywa się pod płaszczykiem np.. demokracji, to zawsze podstawą jest kwestia finansowa. Przedłużeniem militarnych wojen stają się wojny nasze codzienne. Walka o zdobycie nowych bogactw. Aby mieć więcej, przechytrzyć innych, wyprzedzić czy choćby zapewnić rodzinie utrzymanie.

- Czyli dziś jeszcze bardziej staje się to aktualne
Tak, bardzo. Anton, jak mu się wydaje ma powód aby poświęcić wiele, swojej rodzinie. Musi wyrwać żonę z rąk toksycznej matki

- Uczestniczy w tym wyścigu szczurów. Robi to wbrew sobie, rodzi to w nim wewnętrzny konflikt?
Bierze udział i jednocześnie usprawiedliwia to koniecznością wyższa,  czyli jak mówiłem, zapewnieniem bezpieczeństwa rodzinie. Dopuszcza się nieuczciwości, co wcale nie jest tak niepowszechne.

- Często przymykamy na takie rzeczy oko?
Oszukujemy system podatkowy,  swoich pracodawców , szukamy luk prawnych, bo jest cel wyższy. Tym celem jest rodzina.

- Ale taka postawa często obraca się przeciwko najbliższym burząc dobre relacje z nimi. Czy tak samo jest w tym przypadku?
Zdecydowanie tak. Anton traci pracę. Jest kłębkiem nerwów. Ale nie potrafi się dzielić swoim stresem. Brak komunikacji prowadzi do atrofii uczuć. Nasz bohater wielokrotnie chce powiedzieć o swoich problemach, ale nikt nie uważa, że to jest prawda. Wszyscy sądzą, że to jest jakiś żart. On, który sobie tak świetnie radzi. Bo też my, mężczyźni chowamy głęboko nasze problemy. Pewnie dlatego żyjemy o dziesięć lat krócej niż kobiety i pięć razy częściej popełniamy samobójstwa.

- Autor znany jest w Polsce z określanej jako brutalna sztuki „Pasożyty”. Czy ten brutalizm jest też widoczny w „Eldorado”?
Trochę wyrósł z tej brutalności, choć przecież pokazuje nam okrutny świat. Ale nie brakuje w niej elementów komicznych. Postaci są bardzo celnie a zarazem dość komicznie, a nawet tragikomicznie narysowane.

- Jaki sens, wydźwięk ma tytuł sztuki „Eldorado”. To jest określenie ironiczne?
Tak, oczywiście że ironiczne. Po części o tym wspomniałem: dzisiejsze wojny globalne są wojnami o nowe dobra. To jest poszukiwanie współczesnego eldorado. Anton jest sprzedawcą nieruchomości na zdobytych terenach.

- Jest współczesnym wojownikiem?
Tak. I wcale dobrze się z tym nie czuje, dopiero z czasem nabiera dystansu do tego co robi.

- Czy z tak opowiedzianej historii płynie do widza jakiś sygnał: dzieje się tak, bo coraz częściej nie rozróżniamy dobra od zła, bo zacierają się moralne granice naszego postępowania?
To wynika z tego wszystkiego co do tej pory powiedzieliśmy. Jest w tym jakaś niezgoda, albo postawienie pytania: czy warto? Czy warto płacić taką cenę?

Rozmawiała: Bożena Dobrzyńska