Awantura na sesji rady miejskiej. Pełnomocnik ministra zdrowia bez umowy o pracę i pensji!
Czy pełnomocnik ministra zdrowia w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym pracuje na czarno? Dlaczego nie ma umowy o pracę i nie są (prawdopodobnie) odprowadzane za niego składki do ZUS? Ko ponosi odpowiedzialność za decyzje finansowe podejmowane przez Andrzeja Cieślika? Próba wyjaśnienia tych kwestii zbulwersowała dzisiaj nie tylko radnych.
W porządku obrad dzisiejszej sesji rady miejskiej znalazł się punkt, w którym o sytuacji w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym informuje jego pełnomocnik Andrzej Cieślik. I tak się też stało, ale uczestników zdalnego posiedzenia zelektryzowało wystąpienie posła Konrada Frysztaka (PO). Parlamentarzysta jeszcze przed rozpoczęciem sesji dokonał kontroli poselskiej w RSS i okazało się, że ani wojewoda mazowiecki, ani minister zdrowia nie podpisali z pełnomocnikiem umowy o pracę. - Pan Cieślik nie dostał też ani zakresu czynności, ani nie odbył przeszkolenia, nie dostał wynagrodzenia za półtora miesiąca - wyliczał Konrad Frysztak. Pytał: kto ubezpiecza go od następstw wypadków, co z decyzjami podejmowanymi przez niego? - Mamy do czynienia z hochsztaplerstwem! Decyzja o powołaniu pełnomocnika została przywieziona w teczce przez pana ministra Niedzielskiego - zarzucał. Podkreślał, że Cieślikowi należy się ochrona prawna. - Pan minister Niedzielski próbuje usankcjonować niewolnictwo. Kiedy pełnomocnik dostanie umowę i kiedy zostaną zapłacone składki ubezpieczeniowe? - dociekał poseł.
Poseł skarży do PIP
Frysztak zapewniał, że będzie bronił każdego, komu się dzieje krzywda, a - uznał - tak jest w przypadku Andrzeja Cieślika, który musiał odejść ze stanowiska szefa Delegatury NFZ w Radomiu ("zmusiliście go do rozwiązania umowy za porozumieniem stron, a powinien być na urlopie bezpłatnym") i szans na powrót raczej nie ma. - Co będzie się działo z nim później? Pan Cieślik traci też uprawnienia emerytalne, a do emerytury zostały mu dwa lata - mówił poseł. Dodał, że o wszystkim zawiadomi Państwową Inspekcję Pracy.
Sam Cieślik poinformował, że w dokumencie powołującym go na pełnomocnika znalazła się kwota wynagrodzenia, ale do tej pory pieniędzy na koncie nie ma. - Liczę, że do końca kwietnia wpłyną - zastrzegł.
Oburzenia nie kryła przewodnicząca klubu radnych Koalicji Obywatelskiej. - To zatrważająca informacja. Jakie dzisiaj umocowanie prawne ma pełnomocnik? Kto będzie ponosił konsekwencje, odpowiedzialność za jego decyzje? - pytała Marta Michalska-Wilk, komentując, ze mamy do czynienia z białoruskimi standardami. Radna poprosiła przewodnicząca rady, o natychmiastowy kontakt z wojewodą mazowieckim i ministerstwem zdrowia. Nikt z przedstawicieli resortu jednak od odpowiedzi się nie zgłosił, a dyrektor wydziału zdrowia urzędu wojewódzkiego Tomasz Sławatyniec twierdził, że pytania, które padły na sesji powinny być kierowane do Ministerstwa Zdrowia właśnie. Dyrektor wyjaśnił też, ze pełnomocnik ministra d.s. szpitala tymczasowego w Radomiu został powołany na podstawie ustawy antycovidowej, a więc zgodnie z prawem.
Głos zabrał również prezydent Radosław Witkowski: - Temat jest bardzo. poważny, sam fakt niezgłoszenia pełnomocnika do systemu ZUS o tym świadczy. Możemy zadać pytanie, czy pan Cieślik pracuje na czarno? Przez sześć tygodni pełnomocnik podjął decyzje finansowe na około 15 mln zł; zrobił to nie mając złych intencji. Pytam, jak długo taka sytuacja będzie trwała? Jak długo minister Niedzielski będzie się bawił w politykę w RSS - zastanawiał się prezydent. Zapowiedział, że urząd przygotuje analizę prawną tej sytuacji, a jeśli okaże się okaże, że są nieprawidłowości, złoży zawiadomienie do prokuratury.
Czy powołanie wystarczy?
Decyzji ministra zdrowia broniły radna Katarzyna Pastuszka-Chrobotowicz (PiS) i posłanka Anna Kwiecień (PiS). - Powołanie jest specjalnym trybem zatrudnienia, nie jest potrzebna umowa o pracę, a zakres obowiązków nie musi to być w formie pisemnej, domniemam, że ustnie został przedstawiony. Proszę nie przesądzać, że pan Cieślik pracuje na czarno i że nie został zgłoszony do ZUS - mówiła radna. Posłanka Kwiecień oburzenie radnych PO, w tym na opóźnienie w oddaniu OIOM-u w szpitalu tymczasowym (będzie gotowy 30, zamiast 20 kwietnia) nazwała obłudnym. - Nie widziałam oburzenia, gdy oddawanie szpitala tymczasowego było opóźnione. To jest największy skandal i to powinno podlegać analizie organów ścigania, to czy nie było narażeniem życia mieszkańców. To były działania sabotujące i to właśnie powinna sprawdzić prokuratura - podkreślała. Jej zdaniem, kwestie zatrudnienia "na pewno zostaną szybko wyjaśnione". Dodała, że Cieślik przejął zakres czynności dyrektora Pacyny, z czym poseł Frysztak się nie zgodził, bo Pacyna nie miał w obowiązkach zajmowanie się szpitalem tymczasowym.
Wiceprezydent Jerzy Zawodnik odpowiedział, że chętnie widziałby zainteresowanie organów ścigania sprawą szpitala. - Byłoby wiadomo wtedy, kto opóźniał. Minister wydał decyzję za sąd - twierdził. Odniósł się też do słów radnej Pastuszki-Chrobotowicz, która - jak się wyraził - "dała tu wykład z prawa pracy". - Jestem powołany na funkcję wiceprezydenta, a mimo tego mam umowę o pracę - wyjaśnił.
Dyskusja nie miała szans się rozwinąć, bo Kazimierz Staszewski (PiS) złożył wniosek o jej zakończenie, a radni głosami Prawa i sprawiedliwości do niego się przychylili.
Przypomnijmy: minister zdrowia zawiesił w pełnieniu obowiązków dyrektora Marka Pacynę i powołał na jego miejsce pełnomocnika, Andrzeja Cieślika. Pacynie zarzucał m.in. brak współpracy z wojewodą mazowieckim i Totalizatorem Sportowym przy tworzeniu szpitala tymczasowego.
Bożena Dobrzyńska