Dlaczego firmy czekają długo na pieniądze z „tarczy”? PUP jest zawalony robotą

25 maja 2020

14,5 tys. wniosków, z czego 13,5 tys. dotyczących udzielenia bezzwrotnej pożyczki w wysokości 5 tys. zł złożyli w marcu i kwietniu radomscy przedsiębiorcy w Powiatowym Urzędzie Pracy. Kolejnych tysiąc to podania o częściową refundację kosztów zatrudnienia. PUP wypłacił do tej pory 25 mln zł.

 
Dyrektor Bakuła informował radnych zdalnie

Dyrektor Bakuła informował radnych zdalnie

  To pieniądze, które firmy otrzymały w ramach tzw. tarczy antykryzysowej związanej z pandemia koronawirusa. - Kwota wszystkich wniosków to 67 mln zł. Zrealizowaliśmy 40 proc. z nich - mówił Józef Bakuła dyrektor PUP podczas dzisiejszej sesji rady miejskiej. Radomscy radni po raz kolejny debatowali w systemie zdalnym. Wklepywanie ręczne Szef radomskiego pośredniaka podkreślał, że na ilość zrealizowanych wniosków miało wpływ m.in. to, że na początku miały one nie przysługiwać mikroprzedsiebiorcom, a tylko osobom na tzw. samozatrudnieniu. Później z kolei doszła różna interpretacja przepisów. - Kiedy zdążyliśmy już odpowiedzieć wnioskodawcom negatywnie, okazało się, że jednak pieniądze im się należą. Dlatego informowaliśmy, że mogą wystąpić o pieniądze jeszcze raz - wyjaśniał Józef Bakuła. Podkreślał również, że początkowo wnioski były skomplikowane i około 60 - 70 proc. z nich zawierało błędy. Na dodatek przez pierwsze trzy. tygodnie nie działał system informatyczny i wniosków składanych elektronicznie nie można było przy jego użyciu przetransportować. - Wszystko musieliśmy ręcznie wklepywać. Dopiero 20 maja można było dane grupowo przetransportować do systemu SYRIUSZ - tłumaczył dyrektor Bakuła. Pięć podpisów na każdym wniosku Wnioski w PUP-ie obsługuje ponad 60 urzędników. - Pracujemy po godzinach i w soboty. Jesteśmy zawaleni robotą. To przykre, że zrzuca się na nas odpowiedzialność za to, że przedsiębiorcy nie dostają szybko pieniędzy. To niesprawiedliwe, takie przerzucanie błędów na nas - przekonywał szef PUP. Dodał, że musiał zwolnić 20 pracowników, bo nie miał na ich zatrudnienie pieniędzy. Dyrektor pośredniaka wyjaśniał też, dlaczego tak trudno dodzwonić się do kierowanego przez niego urzędu. - Pracownicy albo będą odbierać telefony, albo rozpatrywać wnioski - ubolewał. - Sam muszę złożyć na każdym wniosku pięć podpisów. Gdy pomnożymy to razy 15 tys., wychodzi 75 tys. podpisów - przeliczał. Twierdził również, że nie ma możliwości odpowiadania na pytania, na jakim etapie rozpatrywania jest wniosek. - Pracownicy musieliby szukać tego w stosie papierów - twierdzi. Józef Bakuła podkreślił, że kolejnym etapem będzie lawina wniosków o umorzenie przyznanych pożyczek. Dlatego zaapelował do parlamentarzystów, by uproszczono ich rozpatrywanie. - Inaczej potrwa to wszystko do jesieni - ostrzegał. bdb    
Tags