Huk detonacji słychać było w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Sprawcy wybuchu odpowiedzą przed sądem
Akt oskarżenia dotyczący dwóch mężczyzn, którzy kilka miesięcy temu pod Gozdem koło Radomia spowodowali detonację znalezionych przez siebie w pobliskim lesie pocisków artyleryjskich z okresu II wojny światowej wpłynął do sądu. 29- i 33-latkowi grozi do ośmiu lat więzienia.
Do zdarzenia doszło 25 czerwca w Wojsławicach w gminie Gózd. Jak informowała wówczas policja, około godz. 21. 30 do Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego wpłynęło zgłoszenie od mieszkańców podradomskiej miejscowości o huku, który dochodził z okolic lasu. Skierowano tam policjantów, którzy zabezpieczyli miejsce oraz wspólnie z wojskiem wykonywali czynności. Wstępnie ustalono, że przyczyną huku mogła być detonacja przez nieustaloną osobę materiałów prawdopodobnie z okresu II wojny światowej.
Policjanci wspólnie z żołnierzami i strażakami, zabezpieczyli okolice wybuchu. Znaleźli dziesiątki metalowych odłamków pocisku artyleryjskiego, z których część była wbita w drzewa.
Prokuratura natychmiast wszczęła śledztwo, a sprawcy zostali szybko zatrzymani. Jak ustaliło dochodzenie, mężczyźni włożyli pocisk do metalowego garnka, polali łatwopalną substancją i podpalili. Moment ten nagrali telefonem, po czym palący się pocisk zostawili, a sami wrócili do domów.
Z opinii biegłego wynika, że był to pocisk kalibru 150 mm, wypełniony kruszącym materiałem wybuchowym w postaci trotylu. Ekspert ocenił, że do detonacji doszło nie na skutek działania zapalnika, ale w związku z podpaleniem pocisku.
Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Agnieszka Borkowska, dwaj mieszkańcy powiatu radomskiego oskarżeni są o posiadanie materiałów wybuchowych. Zgodnie z Kodeksem karnym za posiadanie i posługiwanie się "przyrządem wybuchowym" grozi kara pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat.
bdb