Mimo epidemii Polak grać potrafi
Wirus przetrzebił kadry kilku zespołów i trochę namieszał w piłkarskich terminarzach. Kolejne tygodnie przynoszą informacje o kolejnych zakażeniach, a trenerzy bardziej niż o kontuzje martwią się o wyniki testów. Mimo to, rozgrywki trwają nadal, co jest niewątpliwie olbrzymim sukcesem naszego futbolu.
Kibice w Polsce nadal mogą cieszyć się emocjami związanymi z naszą rodzima ligą. Niestety nie z poziomu trybun, ale sprzed telewizora już jak najbardziej. Mogą stawiać zakłady sportowe w STS (który nomen omen jest oficjalnym sponsorem reprezentacji i kilku klubów ekstraklasy), mogą pić piwo, jeść chipsy lub komentować wydarzenia na mediach społecznościowych. Niby oczywistość, a jednak nie do końca. W Czechach na przykład rozgrywki wstrzymano zupełnie.
Przypomnijmy, że już podczas wiosennego lockdownu byliśmy ligą, która ruszyła stosunkowo wcześnie w porównaniu do innych krajów. Zastanawiano się, jak zorganizować rozgrywki i czy uda się w ogóle je dokończyć. Pojawiła się nawet propozycja z Rakowa Częstochowa, aby wszystkie ekipy skoszarować w jednym miejscu, aż do ostatniej kolejki. Miało to zapobiec epidemii wśród graczy. Na szczęście rozgrywki wiosenne udało się dograć bez większych problemów, bez urazów i chorób. Tymczasem nowy sezon i nowe problemy. Lech Poznań, po udanej jesiennej kampanii w eliminacjach do Ligi Europy chciał przełożyć swoje spotkanie z Pogonią Szczecin. Nie musiał. Portowcy w swoich szeregach wykryli chorobę i natychmiast wdrożyli procedury. Podobnie było w przypadku pierwotnego terminu gry o Superpuchar. Jeden z Legionistów został pozytywnie zdiagnozowany i spotkanie odwołano.
Nieco gorzej wygląda to w niższych ligach. Beniaminek z Łęcznej rozegrał dotąd zaledwie sześć spotkań, a resztę przełożono z powodu pozytywnych testów wykonanych w zespole. Z tego samego powodu nie odbyło się spotkanie Radomiak Radom – Puszcza Niepołomice. Nic to jednak przy Zagłębiu Sosnowiec, które kilka dni temu oficjalnie ogłosiło aż 27 osób zarażonych koronawirusem. Mimo to, pierwszoligowcy nadal grają, a terminarz bardziej komplikują powołania międzynarodowe. Z tego powodu w tabeli zrobił się spory bałagan, ale jednak najważniejsze, że piłka nadal jest w grze.
Druga liga jak dotąd skutecznie opierała się epidemii. Niestety wszystko skończyło się w 9. kolejce. Najpierw chorobę w swoich szeregach ogłosiły rezerwy Lecha Poznań, następnie Sokół Ostróda, a tuz po nich Błękitni Stargard. Zgodnie z wytycznymi, po pozytywnych testach, na kwarantanne udały się całe zespoły i o grze nie mogło być mowy. Co będzie dalej, nie wiadomo, ale trzeba być optymistą, bo co innego nam pozostaje?
Środowiskiem kibiców wstrząsnęła ostatnia decyzja Rady Ministrów, która nakazała rozgrywania meczów bez publiczności. Fani, chyba zasadnie, nie chcieli się z tym pogodzić, wskazując iż nadal można odwiedzać kina, galerie i sklepy. A mecze toczą się przecież na wolnym powietrzu. Rząd jednak nie zmienił zdania i ponownie byliśmy świadkami pojedynków w atmosferze sparingów i dopingu puszczanego z taśmy (nie zawsze z resztą umiejętnie). Całe szczęście naszą rodzimą Ekstraklasę można obejrzeć na platformie cyfrowej, pierwszą ligę w równie popularnej telewizji naziemnej, a mecze drugiej ligi transmituje płatna telewizja internetowa. Warto wspomnieć, ze część klubów drugiej ligi pomyślało o swoich kibicach i zaoferowało bezpłatny dostęp karnetowiczom. Warto wspomnieć, że rezerwy Lecha Poznań, KKS Kalisz i Pogoń Siedlce zadeklarowały darmowe transmisje.