Miało być lepiej, szybciej, sprawniej. Ale nie było. Podczas dzisiejszej sesji radni nie mogli glosować przy pomocy elektronicznego systemu, który już na początku zawiódł. Znowu ręce poszły w górę, znowu liczono „na piechotę”.

W radomskiej radzie miejskiej jako w jednej z już nielicznych, głosowanie odbywało się w tradycyjny sposób. I na dzisiejszej sesji miało być już inaczej, bo firma, która wygrała przetarg na obsługę głosowania zainstalowała przy każdym z radnych mikrofon i czytnik do kart. Monitor pojawił się na stole prezydialnym, a na jednej ze ścian, gdzie wyświetlany jest m.in. porządek obrad, nazwiska osób zabierających głos, wyniki głosowania. Jednak pierwsza próba skorzystania z nowoczesnego systemu nie powiodła się. Dlaczego?
- Nie wiemy na razie. Firma musi to sprawdzić, a dopóki wszystko nie będzie działać jak należy, nie otrzyma wynagrodzenia - zapewnia przewodniczący rady Dariusz Wójcik. Podkreśla, że elektroniczny system nie tylko pozwala na sprawniejsze prowadzenie sesji i liczenie głosów, ale także umożliwi wszystkim zainteresowanym, w tym radomianom, wgląd w wyniki. - Każdy będzie mógł sprawdzić, jak który radny głosuje - dodaje szef rady.
System kosztował 46 tys. zł, pieniądze pochodzą z budżetu miasta. Urządzenia za każdym razem muszą być montowane przed i demontowane po sesji. - Innego systemu nie mogliśmy tutaj zainstalować, bo budynek USC to obiekt zabytkowy. Ponadto w sali obrad miedzy sesjami odbywają się śluby cywilne - przypomina Wójcik.
Bożena Dobrzyńska