Esbek na procesie w sprawie otrucia Anny Walentynowicz: to śmieszne
18 lutego 2016
– Twierdzenie, że istniała kombinacja operacyjna mająca na celu śmiertelne otrucie Anny Walentynowicz przy pomocy specyfiku o nazwie furosemidum jest śmieszne – zeznawał w sądzie były funkcjonariusz SB, świadek w sprawie próby pozbawienia życia działaczki Solidarności.
Dzisiaj Sąd Okręgowy, przed którym toczy się proces, miał przesłuchać czworo świadków, ale stawił się tylko jeden. Nie przyjechał m.in. Andrzej Gwiazda, były działacz Solidarności; mailowo poprosił o to, by ze względu na wiek i stan zdrowia sąd przesłuchał go w Gdańsku.
- Gdy byłem przesłuchiwany w Warszawie w IPN-ie to powiedziałem, że to śmieszne. Zasugerowano mi tam, że jakiś profesor powiedział, że to jest śmiertelne. Przez 16 lat sam zażywałem ten specyfik i to kilka, kilkanaście razy dziennie. I żyję - mówił w sądzie 68-letni Lucjan K.
Świadek zapewniał, iż nie wiedział nic na temat tego, jakoby wobec Walentynowicz stosowano jakąkolwiek "kombinację operacyjną". Twierdził również, że wydziale w którym pracował z jednym z oskarżonych, nie było na wyposażeniu żadnych farmaceutyków, które mogłyby być użyte w celach służbowych.
Przypomnijmy: pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie oskarżył Tadeusza G., Marka K. i Wiesława Sz., trzech byłych oficerów SB o to, że w październiku 1981 roku uczestniczyli w opracowaniu tzw. kombinacji operacyjnej: mieli za pośrednictwem tajnego współpracownika o pseudonimie "Karol" podać Annie Walentynowicz środek farmakologiczny o nazwie furosemidum. Jednak przebywająca wówczas w Radomiu działaczka "Solidarności" wyjechała wcześniej niż pierwotnie planowała.
Sprawa była już raz rozpatrywana w radomskim sądzie w 2010 roku i wtedy została umorzona. We wrześniu 2011 roku Sąd Apelacyjny w Lublinie uchylił to postanowienie i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy przez radomski sąd.
Kolejna rozprawa odbędzie się 4 marca.
bdb