Umowę z wykonawcą wiaduktu w ul. Żeromskiego można wreszcie podpisać. Ale teraz nie ma na to czasu minister infrastruktury
Nie ma chyba w ostatnich latach inwestycji drogowej w Radomiu, której byłoby tak pod górkę, jak wiaduktowi w ul. Żeromskiego. Kiedy umowę na wykonanie przeprawy nad torami kolejowymi można by wreszcie podpisać i przystąpić do pracy, na przeszkodzie staje… kalendarz ministra infrastruktury. A konkretniej: brak w nim wolnych terminów.
Temat budowy wiaduktu wraca na każdą sesję rady miejskiej od dłuższego czasu. Radni chcą bowiem wiedzieć, jak idą przygotowania do realizacji inwestycji, a przede wszystkim dlaczego ciągną się one niemal w nieskończoność. Podczas dzisiejszej sesji nie usłyszeli, kiedy MZDiK podpisze umowę z firmą Trakcja, która ostatecznie wygrała przetarg na roboty. - Chcieliśmy, by stało się to w najbliższy czwartek, 27 kwietnia, ale ciągle nie mamy potwierdzenia ze strony PKP, która również jest stroną tej umowy, a w uroczystości ma uczestniczyć także minister infrastruktury - wyjaśniał radnym Piotr Wójcik, dyrektor MZDiK.
Minister nie ma czasu
- Czy dobrze zrozumiałem: nie można podpisać umowy, bo w kalendarzu ministra brakuje wolnego terminu? Przez wiele miesięcy słyszeliśmy, że budowa ciągle się opóźnia, tymczasem gdy już wszyscy są w blokach startowych, czekamy, bo notablom z Warszawy brakuje czasu? - Piotr Szprendałowicz (KO) nie chciał w to wierzyć.
W podobnym tonie wypowiedziała się Wioletta Kotkowska, przewodnicząca klubu Koalicji Obywatelskiej w radzie. - Samo uzyskanie decyzji środowiskowej dla budowy wiaduktu trwało dwa lata. Taką decyzję wydają służby wojewody. Potem były długie negocjacje z PKP PLK. Mnóstwo czasu zajął przetarg i odwołania od niego. I teraz, kiedy można podpisać umowę, strona kolejowa nie znajduje na to czasu - przypomniała Kotkowska. Radna zaapelowała również do kolegów z Prawa i Sprawiedliwości: - Jeśli będziecie udzielać wywiadów, miejcie to na uwadze, jak wiele opóźnień nie powstało po stronie pana prezydenta - mówiła.
Wiceprezydent Mateusz Tyczyński potwierdził, że miasto chciało, aby do podpisania umowy z firmą Trakt na budowę wiaduktu doszło 27 kwietnia. - Ale chyba służby prasowo-propagandowe Ministerstwa Infrastruktury nie chciały przykryć planowanego na ten sam dzień otwarcia lotniska, albo na odwrót - ironizował. Zapewnił jednocześnie, że miasto dostosuje się do oczekiwań resortu. - Poczekamy ten tydzień, czy kilka tygodni, chociaż chcielibyśmy zacząć jak najszybciej. Za nami wiele perypetii, więc jeśli jesteśmy na ostatniej prostej, to na życzenie naszych partnerów - powtarzam - poczekamy. Byle to mieściło się w ramach formalnych - zastrzegł wiceprezydent Tyczyński.
Dlaczego tak długo?
Jak już wielokrotnie pisaliśmy, rozbiórka starego, zdezelowanego obiektu i postawienie nowego cięgle nie mogły się rozpocząć m.in. ze względu na zawirowania formalno-prawne. Najpierw MZDiK nie ogłaszał przetargu na budowę, bo miasto nie miało zagwarantowanych na ten cel pieniędzy. W końcu, kiedy gmina dostała obietnicę od rządu dofinansowania kwotą 65 mln zł, drogowcy ogłosili przetarg, ale jego rozstrzygnięcie - wygrała firma Primost z Będzina - zaskarżył do Krajowej Izby Odwoławczej drugi na liście zwycięzców Trakcja z Warszawy. KIO uznała argumenty przedsiębiorstwa, a MZDiK ogłosił, że wybiera je na wykonawcę. Na tym jednak się nie skończyło: Primost najpierw skierował sprawę do sądu, a następnie... odwołał się od wyniku przetargu do KIO. W ostateczności Izba odsunęła skargę Primostu.
Firma z Będzina wniosła jednocześnie sprawę do sądu. Ta jeszcze się nie zakończyła, ale zdaniem władz miasta, nie wstrzymuje to możliwości podpisania umowy z wykonawcą, czyli Traktem.
Budowa wiaduktu ma kosztować prawie 180 mln zł, w tym MZDiK zapłaci wykonawcy 130 mln zł, a PKP PLK (pod wiaduktem powstanie przystanek kolejowy Radom-Wschód) pozostałą kwotę.
Bożena Dobrzyńska