Komentarze, felietony

Zazwyczaj w sezonie ogórkowym popełniam (to tak fajnie brzmi, lepiej niż „piszę”) felieton związany z wakacjami, urlopami i tzw. plażą (żeby, używając dziennikarskiego slangu, nie powiedzieć mocniej) informacyjną.

„Papier wszystko przyjmie” – mawiało się w czasach, gdy ludzie czytali niemal powszechnie książki i gazety. Oznaczało to – objaśnię (bo dziś, kiedy nie czyta się już tak powszechnie książek, a gazet prawie wcale, trzeba robić specjalne przypisy, by tekst był zrozumiały) – że można wypisywać oraz wydrukować każdą bzdurę. Dziś parafrazując (co to parafraza? Spytaj Google) to powiedzenie rzec by można „sieć wszystko przyjmie”.

Widziałam w sobotę wieczorem byłego prezydenta Andrzeja Kosztowniaka. Przyszedł z żoną na koncert Radomskiej Orkiestry Kameralnej, siadł w pierwszym rzędzie i z wielkim zainteresowaniem słuchał muzyki.

Przecieram oczy ze zdumienia. Bo czytam: ”Na radomskim lotnisku gościli przedstawiciele Polskich Portów Lotniczych oraz przewoźnika PLL LOT. Spotkanie to jest owiane tajemnicą, doszły z niego jedynie szczątkowe informacje. Niemniej dobrze, że jest szansa na nawiązanie współpracy. Choć ja w projekt lotniska w Radomiu nie wierzę, ale trzymam kciuk za powodzenie. To jest oczywiście moje prywatne zdanie”.

Wszelkie spekulacje wzięły w łeb. Poza nazwiskiem Semika, które wymieniano tuż po tym, jak zrzekł się mandatu radnego, i ewentualnie (ale ewentualnie!) Rajkowskiego, wszyscy komentatorzy i dziennikarze typując nowych wiceprezydentów strzelali jak kulą w płot. Nie wiadomo, gdzie się podział redaktor jednego z portali, który z przymiarek personalnych w magistracie zrobił kilkuodcinkowy serial.

Hm… od czego tu by zacząć. Zastanawiam się, bo rozbawił mnie pewien komentarz internauty pod ostatnim moim felietonem. Czytelnik napisał, że jest ósmy (wtedy był) dzień, po wyborach, a … No cóż, muszę zacytować, bo inaczej nie będzie efektu. Otóż jest ten kolejny już dzień po wyborach, a „orgazm pani redaktor trwa” – ocenił tenże czytelnik.

Dlaczego Kosztowniak przegrał? Każdy, kto na niego głosował, i każdy kto nie głosował, pewnie próbuje sobie na to pytanie odpowiedzieć. Jedni mówią, że to, co stało się w Radomiu przy urnach 30 listopada, to cud w ogóle, drudzy, że cud wyborczy.

Jesteśmy symbolem. My, czyli radomianie. Radom jest symbolem. Tak czytam w licznych gazetach, słyszę w telewizji. Mówią to politycy, na czele z przewodniczącym Rady Europy Donaldem Tuskiem w samej Brukseli! No, wprawdzie nie piszą o nas w New York Timesie, jak o wygranej prezydenturze Roberta Biedronia w Słupsku, ale co tam…

Podobno Radom jest w szoku. Jeden Radom jest w szoku, że prezydenturę wygrał człowiek Platformy, a drudzy są chyba jeszcze w większym szoku, że człowiek PiS-u tę prezydenturę przegrał. W PiS-ie na dodatek nie bardzo wiedzą, dlaczego przegrał.

Politycy PiS – zarówno ci ze szczebla ogólnpopolskiego, jak i lokalnego – to bardzo aktywni blogerzy i „Facebookowcy”. Aktywni jeszcze do 30 listopada. Teraz zamilkli. Dlaczego?